Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Prof. Tadeusz Gerstenkorn: SOLIDARNOŚĆ - MIŁOSIERDZIE

Słowo „solidarność” było jeszcze niewiele lat temu na ustach milionów Polaków. Czym właściwie jest ta osławiona solidarność?

Rozpatrując rzecz słownikowo (znaczeniowo) trzeba powiedzieć, że jest to postawa polegająca na zgodności poglądów, idei, dążeń, działań i płynącego z tego poczucia współodpowiedzialności i gotowości do niesienia pomocy. a także do poświęceń. Jest to także wzajemne poleganie na sobie, współdziałanie, jednomyślność.   Ten termin funkcjonuje także w terminologii prawniczej, ale pominę tu jego znaczenie.

Z rzeczownikiem solidarność wiąże się w sposób naturalny przymiotnik „solidarny”, który jest wyrazem wspólnoty i współodpowiedzialności. Jeżeli mówimy o kimś, że jest solidarny, to chcemy przez to wyrazić myśl, że ma on wspólny cel, że jest zgodny zgłoszonymi ideami i jednomyślny w działaniu. Dlatego mówimy nieraz: „solidarny czyn”.

Oprócz tego w języku naszym funkcjonuje od paru już dziesięcioleci termin solidarnościowiec wskazujący na człowieka lub nawet sympatyka organizacji „Solidarność”, tj. pierwszego niezależnego od władz komunistycznych związku zawodowego, założonego w 1980 r. w Polsce, a odwołującego się do solidarności pracowniczej i – co ważne – do wartości chrześcijańskich oraz tradycji niepodległościowych.

To w skrócie i dla przypomnienia, bowiem ostatnie wydarzenia w naszym kraju zdają się wskazywać, że obecne pokolenie jakby zapomina o dawnych, ale przepięknych ideałach milionów Polaków wywalczających w niezwykłym trudzie dostęp do respektowania podstawowych praw człowieka.

Solidarność ma miejsce, istnieje i rozkwita, gdy rodzi się w społeczeństwie, w narodzie poczucie wspólnoty, więzi rodzinnych, zawodowych, społecznych. Nie sądzę,  by to poczucie wspólnoty było genetycznie uwarunkowane. Ono pojawia się tam, gdzie są silne, zdrowe moralnie rodziny, gdzie faktycznie szanowane i cenione są wartości etyczne, społeczne i narodowe.. Jeśli obecnie podobno co trzecie małżeństwo się rozpada, to trudno się dziwić, że jesteśmy wspólnotowo rozbici i nie możemy się porozumieć w podstawowych dla państwa sprawach.

Człowiek solidarnościowy to taki, który  wyraża, okazuje wspólnotę oraz zaświadcza o tej wspólnocie. Podziwiamy, jak wielu niegdyś było takich ludzi, gotowych do manifestowania swych przekonań, a nawet, gdy było trzeba, okazania strajkiem swych potrzeb lub sprzeciwu wobec ucisku lub panoszącego się zła.

Człowiek solidarnościowy to także człowiek solidny, tzn. uczciwy, rzetelny, sumienny i prawy, taki, którego można obdarzyć zaufaniem; inaczej mówiąc jest to człowiek spolegliwy (termin chętnie używany przez profesora Tadeusza Kotarbińskiego – filozofa), tj. taki, na którym można polegać. Jak ostatnio słyszałem, przedsiębiorcy skarżą się, że muszą bardzo uważać na stan swego majątku, bowiem niestety często bywają okradani. Podobno w sklepach sieciowych, tzw. marketach, stwierdzono ostatnio w Polsce  2% ubytku z powodu kradzieży, choć i tak jest to mniej niż poza nami, gdzie ten procent jest trochę wyższy (2,5%). Badania wykazały jednak, że najmniej  tego są winni kupujący, a najwięcej sam personel, zwłaszcza kierowniczy.  Nie tylko w języku polskim funkcjonuje powiedzenie:  „nie obcinaj gałęzi, na której siedzisz”. W przedwojennej powieści Marii Rodziewiczówny (tytułu nie pamiętam) jest podany bardzo szeroki opis stosunków kapitalistycznych, ciężkiej doli pracowników fabryki, którzy mimo tego zachowywali się lojalnie wobec swego chlebodawcy. Dlaczego teraz jest inaczej ? Ten stan rzeczy zwykle  obciążamy wieloletnimi stosunkami komunistycznymi. Zapewne jest to jakiś czynnik negatywnie wpływający na morale społeczeństwa, ale nie wiem, czy jest to czynnik główny i jedyny. Przecież te stosunki zniknęły wiele lat temu, a zjawisko trwa obecnie. Kradzież jest tylko jednym z elementów złej postawy moralnej. A pozytywną postawę wyrabia się w solidnej, prawej rodzinie. O rodzinę prawdziwie polską i chrześcijańską nikt nie dbał przez dziesięciolecia. Sama akcja 500+ nie załatwi wszystkiego. Tu potrzebne są szersze, zorganizowane działania państwa, Kościołów i organizacji pozarządowych. Nie może być tak, że czynności szkodzące przedsiębiorstwu  (obojętne czy prywatnemu, czy państwowemu) są znikomą dolegliwością społeczną, a kradzież jest traktowana niemal jak sport, a oszustwo jako fascynujący wyczyn.

Jedną z ważnych cech solidarności, to okazywanie miłosierdzia. Miłosierdzie to współczucie wiążące się na ogół z niesieniem pomocy, z ofiarnością, dobroczynnością, zmiłowaniem się, pochyleniem się nad kimś, nad jego dolą, nieszczęściem, trudnościami życiowymi. Jest to pewna forma litości, ale takiej, która płynie z głębi serca, zrozumienia doli człowieczej i często motywowana jest religijnie. Żyjąc we wspólnocie ludzkiej, w zgranym społeczeństwie, nie możemy obojętnie patrzeć na zjawiska ubóstwa, bezdomności, niedożywienia, braku opieki lekarskiej, pielęgniarskiej, a także ekonomicznego nacisku do emigracji, czy migracji w ogóle. Te bolączki obecnego życia społecznego wymagają koniecznej i szybkiej likwidacji, a doraźnie - naprawy.

Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK Pallotinum 1994) poświęca pojęciu miłosierdzia wiele artykułów. Zwrócę tu szczególnie uwagę na punkt 2447, w którym czytamy: „Uczynkami miłosierdzia są dzieła miłości (podkr. TG), przez które przychodzimy z pomocą naszemu bliźniemu w potrzebach jego ciała i duszy. Pouczać, radzić, pocieszać, umacniać, jak również i krzywdy cierpliwie znosić – to uczynki miłosierdzia co do duszy. Uczynki miłosierdzia co do ciała polegają zwłaszcza na tym, by głodnych nakarmić, bezdomnym dać dach nad głową, nagich przyodziać, chorych i więźniów nawiedzać, umarłych grzebać. Spośród tych czynów jałmużna dana ubogim jest jednym z podstawowych świadectw miłości braterskiej; jest ona także praktykowaniem sprawiedliwości, która podoba się Bogu”. Przytoczone są tu także fragmenty Pisma Św. podkreślające to co wyżej było powiedziane: ŁK 11,41; Jk 2,15-16. Kościół realizuje w praktyce przytoczone wyżej nakazy przez różnego rodzaju organizacje i stowarzyszenia, jak na przykład CARITAS, hospicja, noclegownie (np. św. Alberta), wydawanie posiłków dla biednych i pozbawionych opieki, wydawanie odzieży, czasem nawet lekarstw itp. Akcje te wspierane są przez ludzi dobrej woli, woluntariuszy i bezimiennych ofiarodawców. To wszystko nie zaspokaja potrzeb i dlatego było konieczne zwrócenie dużej uwagi na ważność tej misji wspieranej przez wszystkich członków Kościoła. Stąd II Niedziela po Wielkanocy obchodzona jest jako święto Bożego Miłosierdzia rozpoczynające Tydzień Miłosierdzia. Wielkie znaczenie w propagowaniu idei Miłosierdzia Bożego miała i ma wciąć żarliwa ufność w ten aspekt Bożej Miłości ze strony świętej Faustyny. Skutkuje to zwiększeniem zrozumienia w społeczeństwie potrzeby niesienia pomocy potrzebującym bliźnim. Byłoby pewnym nietaktem przytaczanie skrótowe, hasłowe wszelkich akcji charytatywnych Kościoła (podobnie  zresztą czynią także inne związki wyznaniowe), gdyż i tak nie wymieniłbym wszystkich. Sprawne współdziałanie Kościoła, Państwa (w tym PFRON – Państwowy Fundusz Rehabilitacji Niepełnosprawnych) oraz organizacji pozarządowych może przynieść dobroczynny skutek. W każdym razie niemal całkowicie zniknęło zjawisko żebractwa, które za bardzo dawnych lat mego dzieciństwa było dość często spotykane. Niewątpliwie umiejętność dzielenia się posiadanym dobrem nie jest łatwą czynnością. Nikomu nie są potrzebne do życia ogromne fortuny. Jeżeli nawet ktoś ma taki nadmiar bogactwa, to powinien on być włączony w obrót funkcjonowania społecznego tak, aby zniknęły nikomu nie dające szczęścia olbrzymie nierówności społeczne, prowadzące do niepokojów, waśni i różnego rodzaju wykroczeń.

Pewnym czynnikiem, który może zespalać społeczeństwo jest spółdzielczość. Nie wiem dlaczego zniknęła ona całkiem z życia ekonomicznego. W krótkich latach międzywojnia spółdzielczość w Polsce rozwijała się bardzo dobrze i była doceniana. Firmy działające obecnie pod znakiem spółek nie są tym samym co spółdzielnie. Mieliśmy znakomitych teoretyków i praktyków spółdzielczości. Nie są oni obecnie brani pod uwagę z wielką szkodą dla społeczeństwa. .Warto odświeżyć i postawić na nogi tę piękną stronę polskiej działalności ekonomicznej. Potrzebna jest do tego tylko dobra wola.

W niezbyt odległych latach zniewolenia potrafiliśmy się zdobyć jako naród na chwalebny czyn Solidarności dla odzyskania wolności i należnych praw pracowniczych. Czy teraz wolni, ale niestety  znacznie poróżnieni potrafimy okazać prawdziwą polską solidarność, która nie chwyta się  obcej „pomocy” ?

Copyright © 2017. All Rights Reserved.