Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

I Konferencja KSD

Red. Ewa Polak-Pałkiewicz

Moje życie zawodowe przebiega ostatnio w rytmie lektur wspomnień polskich ziemian. Tych z czasów odległych, jeszcze sprzed I woj-ny i tych bardziej współczesnych, doprowadzonych aż do czasu zagłady ziemiaństwa w 1945 r. We wspomnieniach Eustachego Sapiehy, polskiego emigranta, który został zmuszony po wojnie, by prawie pięćdziesiąt lat spędzić w Afryce, pojawia się taki oto obrazek (z pierwszych lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości): Do rodzinnego dworu Sapiehów w Spuszy - obecna Białoruś - przybywa „wysztafirowany jegomość z tajemniczym pudełkiem pod pachą". Jedzie specjalnie z Warszawy, by pokazać ciekawą rzecz, która robi furorę w mieście. Prosi, by dać mu baterię samochodową. A następnie w drewnianym pudełku, które wyciągnął z kartonu „coś pokręcił, podusił, nacisnął, jakieś dwa druciki połączył i nagle pudło zaczęło straszliwie trzeszczeć i gwizdać, a w końcu bardzo niewyraźnie odezwał się czyjś głos mówiący, że nazajutrz ma być deszcz". Dzieci były zachwycone, ale ojciec, Eustachy Kajetan Sapieha, wyrzucił jegomościa wraz z pudełkiem. „Proszę pana - powiedział - czy pan naprawdę myśli, że będziemy słuchać tego strasznego hałasu i starali się zrozumieć, co mówi ten człowiek, którego nie prosiłem, żeby mi w moim domu gadał, bo go nie znam i myślę, że wcale nie chcę go znać". Znamienna reakcja człowieka wolnego. Starszy pan Sapieha nie był prowincjuszem, który boi się cywilizacji, nie był chłopkiem-roztropkiem, naiwnie broniącym się przed nowinkami. Przeciwnie, był w pełnym tego słowa znaczeniu światowcem. Ten wszechstronnie wykształcony arystokrata był pierwszym, mianowanym przez Piłsudskiego, polskim posłem w Londynie, i pierwszym ministrem spraw zagranicznych niepodległej Rzeczypospolitej. Istniał jakiś głębszy powód, dla którego odrzucił „gadające pudełko”.
Dziś „pan z pudełka” mówi nam nie tylko, jaka jest pogodna, co się na świecie wydarzyło i co ma się wydarzyć, ale także, kim jesteśmy, a nawet – czy w ogóle jesteśmy. Wielu ludzi w codziennym rytualne kontaktu z mediami znajduje potwierdzenie swej tożsamości. (Jak w starym dowci-pie: Spotyka się dwóch dżentelmenów. Jeden woła rozpromieniony: „Słuchaj! Wystąpiłem w reklamie coca coli. Nareszcie wiem, że żyję!”).
Cała rzecz ma swoje głębokie konsekwencje. „Gadające pudełka” dyktują swoje reguły, narzucają swoją kulturę. W dużym stopniu skutecznie. Do rangi symbolu urasta wiadomość, będąca swoistą „kropką nad i”, szczególnego rodzaju podsumowaniem kadencji gabinetu Prawa i Sprawiedliwości: Oto ustępujący premier, Jarosław Kaczyński oświadcza, że za obrazę – w mediach – głowy państwa wytoczy proces swemu następcy. Obraźliwe słowa, brutalność, brak poszanowania reprezentantów społeczeństwa, zachwianie szacunku wobec suwerennej władzy, brak szacunku dla człowieka jako takiego – czy nie przed tym wszystkim, co nieuchronnie spływa poprzez wszelkie „kanały informacyjne”, niczym przez rury kanalizacyjne, zalewając umysł człowieka, bronił się instynktownie Eustachy Kajetan Sapieha, ojciec, dyplomata i sumienny Polak?
Żeby zrozumieć mechanizm zjawisk, z jakimi mamy do czynienia jako współcześni odbiorcy mediów, a zarazem ludzie próbujący dokonać analizy ich działalności z punktu widzenia głębokich konsekwencji dla naszego człowieczeństwa, warto przypomnieć parę podstawowych prawd dotyczących idei przekształcania świata przez lewicę.
Na użytek dzisiejszego spotkania posłużę się syntetycznym wywodem dra Damiana Leszczyńskiego, filozofa młodego pokolenia z Uniwersytetu Wrocławskiego, który zajmuje się m.in. prądem ideowym zwanym nową lewicą. Doktor Leszczyński przypomina, że jeden z trzech wielkich filarów, na jakich opiera się cywilizacja chrześcijańska, to – oprócz prawa rzymskiego i wyniesionej z Ewangelii koncepcji relacji między człowiekiem a Bogiem – dążenie do prawdy (pojmowanej na sposób klasyczny jako zgodności naszego sądu z rzeczywistością) oraz dążenie do sprawiedliwości. W przeciwieństwie do Greków starożytnych, których w tych dwóch ostatnich kwestiach cechował nieograniczony optymizm, chrześcijanie twierdzili, iż możemy jedynie zmierzać do absolutnej prawdy i absolutnej sprawiedliwości, nie łudząc się, że kiedykolwiek je osiągniemy. To przekonanie było zawsze pewnego rodzaju wentylem bezpieczeństwa dla człowieka, by nie dał się skusić wezwaniu: „Będziecie jako bogowie”. Nigdy nie osiągniemy perspektywy Boga. Ale fakt, że nie możemy osiągnąć prawdy absolutnej, nie oznacza, że nie możemy przeprowadzić hierarchii prawd. Nie jesteśmy utopistami, którzy chcieliby zbudować raj na ziemi. W XIX w. „pewne wentyle bezpieczeństwa zostały zlikwidowane”, jak ujmuje to D. Leszczyński. „Jeżeli chrześcijaństwo łączyło pewien optymizm – związany z pozna-niem i sprawiedliwością – z pokorą, to wizja lewicy oparta jest na pojęciu buntu”. Bunt ten pojawia się wraz z przyjęciem tezy, że możliwe jest osiągnięcie absolutu. I w dziedzinie poznania – osiągnięcie absolutnej wiedzy, i w dziedzinie sprawiedliwości – zbudowanie na ziemi doskonałego ustroju. Istnieje jedna tylko przeszkoda – jest nią rzeczywistość, czyli aktualna forma tego świata. A więc to, jaki człowiek jest. „Po to, by człowieka »wyzwolić«, by zrealizował się jako »byt doskonały«, trzeba go »wyzwolić od rzeczywistości«, stwierdzili lewicowi myśliciele”, konkluduje wrocławski filozof.
Czy nasz niepokój związany z dzisiejszą koncepcją mediów nie jest niepokojem o podstawy rzeczywistości, którą jest nasz system pojęć i świat wartości? Czy nie dotyczy tego, co nas jako ludzi głęboko rani w przekazie medialnym? Dlaczego tak jest?
„Cała doktryna lewicowa – twierdzi D. Leszczyński – polega na tym, by zmusić człowieka do tego, by zbudował sobie raj na ziemi. Stara lewica utrzymywała, że przeszkodą na drodze do zbudowania raju na ziemi jest ustrój ekonomiczny. […] Dlatego rewolucje dotyczyły sfery ekonomicznej. Ale także czegoś takiego jak status – likwidowały hierarchię, wszystkie materialne nierówności”. Tym, który miał w koncepcji budowy raju na ziemi pełnić rolę zbawiciela był proletariat. Ale po latach – już za czasów kiełkowania myśli nowej lewicy, której ojcem był włoski marksista Antonio Gramsci – okazało się, że „proletariat ma fałszywą świadomość”. Ci, którzy dla „starej” lewicy byli źródłem największego optymizmu, stali się jej największymi wrogami. Gramsci zwrócił uwagę na pojęcie hegemonii kulturowej. Wykorzystując he-gemonię kultury, przejmie się władzę nad ludzkimi duszami, zapowiedział*).
Dzisiejszy obraz mediów, które są istotną częścią szerszego obszaru, w którym poruszamy się jako istoty społeczne; języka, całego systemu komunikacji społecznej, kultury – masowej i tej wysokiej – jest obrazem w całym tego słowa znaczeniu postmodernistycznym. Wszystkie tradycyjne kanony zostały unieważnione, wzięte w nawias. Niejasne kryteria, rozciągliwe, płynne, zmieniające się pojęcia, zakwestionowane podstawowe prawdy i normy etyczne, to wyznaczniki postmodernizmu. Obsceniczne obrazy i żarty, rynsztok w publicznych i prywatnych – w zasadzie bez różnicy – mediach, uleganie modzie na słowotok, w którym brak jakichkolwiek hamulców moralnych, przez osoby z najwyższych pięter hierarchii społecznej, to właśnie efekty tego postmodernistycznego „raju na ziemi”. Raju, w którym wszystko jest możliwe. Każda myśl, każda idea może być wprowadzona w życie. No, bo skoro wszystkie poglądy są prawdziwe? Skoro każdy ma swoją prawdę i swój absolut?
W tym nie możemy ani dobrze się czuć, ani dobrze funkcjonować. Żeby jednak coś zmienić, musimy mieć wyraźny obraz sytuacji. Musimy mieć świadomość, że stan ten nie jest wynikiem splotu przypadkowych czynników, samowoli poszczególnych ludzi, jakichś układów, interesów etc. Jest to konkretna koncepcja kultury, realizowana zgodnie z dyktatem nowej lewicy, która do swojej walki z cywilizacją chrześcijańską wykorzystuje wszystkie te grupy, które z jakiegoś powodu zainteresowane są podcięciem jej. Teza o tym, że „marksizm umarł” jest naiwnością. Realizowany jest nadal, w swej unowocześnionej postaci przez rewolucjonistów gorliwie budujących na ziemi nowy raj.
Oddane na służbę rewolucji media, o których tak wiele dziś mówimy, może lepiej niż inne „narzędzia” kultury, „likwidują” rzeczywistość, przeszkodę na drodze do niego. Kreacja rzeczywistości powoływanej przez nie do życia, zmusza człowieka, który usiłuje „nadążyć za wydarzeniami”, do nieustannego zaprzeczania samemu sobie. To rodzaj psy-chicznego gwałtu na człowieku. Ważne, by mieć tę świadomość, gdy naszą egzystencję, nasze przekonania, doświadczenia i prawdy, którym chcemy być wierni, konfrontujemy z obrazem, jaki wyłania się z naj-większych mediów. Wtedy ów „człowiek z pudełka” – którego możemy słuchać, jeżeli dobrze będziemy rozumieć jego rolę – nie stanie się w naszym życiu intruzem, a może nawet kimś więcej niż intruzem: codziennym, obłaskawionym, karmionym przez nas i opłacanym, wrogiem.

 


* Omówienie tez dra Damiana Leszczyńskiego – na podstawie wykładu wygło-szonego w Krakowie na Kongresie Konserwatywnym, zorganizowanym przez Stowa-rzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi, 13 października 2007 r.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.