Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Szokujące żądania PIK wobec min. Czarnka: usunąć z lektur dzieła Krasińskiego, Słowackiego, Kochanowskiego, Żeromskiego, Wergiliusza, św. Tomasza z Akwinu…

Z tej strony naprawdę nie powinniśmy się byli spodziewać ataku na polskie lektury szkolne. A jednak! Kilka dni temu wysmarowane zostało do ministra edukacji i nauki prof. Przemysława Czarnka pismo w sprawie ograniczenia lub usunięcia z listy lektur: Słowackiego, Kochanowskiego, Krasińskiego, Krasickiego, Żeromskiego, Sienkiewicza, Wańkowicza, Wencla.

Pismo na papierze firmowym Polskiej Izby Książki podpisały dwie panie: nowa przewodnicząca PIK Sonia Draga oraz przewodnicząca Sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK Dorota Twarowska, reprezentująca fińskie (to nie pomyłka) wydawnictwo podręcznikowe Nowa Era.

Instytucja, która powinna domagać się produkcji i czytania jak największej ilości książek, a zwłaszcza szkolnych lektur – nagle postuluje: młodzież nie może tak wiele czytać! Dla wydawców oznacza to: nie produkujcie takich książek. A jakich? Ano właśnie, tu jest pies pogrzebany. Bo Polska Izba Książki żąda likwidacji lub totalnego ograniczenia polskiej klasyki (choć nie tylko, o tym za chwilę). Tymczasem zwiększenie wiedzy młodych ludzi o wspaniałych dokonaniach polskiej literatury, o polskiej tradycji, o chrześcijańskich korzeniach naszej Ojczyzny jest właśnie jednym z głównych celów nowego zarządu Ministerstwa Edukacji i Nauki – i to tak niepokoi. Zapytajmy: kogo naprawdę niepokoi, kto włącza się w mainstreamowy nurt napaści na ministra Czarnka?

Obie podpisane pod protestem panie, których macierzyste wydawnictwa od lat reprezentują zdecydowanie kosmopolityczne nastawienie, twierdzą, że piszą w imieniu całej Polskiej Izby Książki. To jest jednak uzurpacja! Jako członek tej Izby od bez mała ćwierć wieku oświadczam, że nikt mnie nie pytał o zdanie, nie słyszałem też o żadnych konsultacjach. Elaborat ten wpisuje się natomiast w narastającą od dawna, już zupełnie nieskrywaną wrogość zarządu PIK wobec prawicowej władzy w Polsce. Odeszły w niepamięć czasy sprzed dziesięciu i więcej lat zgodnego współżycia członków Izby mimo istniejących przecież zawsze różnic światopoglądowych.

Można w tej sytuacji zapytać, czyje interesy reprezentuje obecnie PIK? Podmiotów stricte wydawniczych jest w tej instytucji bardzo mało (obecne są za to drukarnie, agencje marketingowe, hurtownie itd.), tak więc o faktycznej obronie interesów wydawców przez niby ich izbę gospodarczą od dawna nie może być mowy. Nie ma również prawdziwej walki o przywrócenie zerowej stawki VAT, ani o ustawę o stałej cenie książki – o sprawy fundamentalne. Przez zarząd PIK podejmowane są wobec władz skromne działania; zaczynają się one i kończą na wysłaniu raz na czas pisma albo jakiegoś stworzonego na kolanie projektu ustawy. Za to funkcjonują horrendalnie wysokie składki członkowskie, które skutecznie odstraszają ewentualnych mniejszych i niezależnych kandydatów na członków Polskiej Izby Książki.

Nie można jednak powiedzieć, że panie Draga i Twarowska są nieczułe na wszystkie interesy wydawców. Niepokoi je np. „konieczność wymiany podręczników szkolnych”, protestują przeciwko temu. No bo przy takiej wymianie może pojawić się konkurencja! I trzeba będzie też ponieść nowe koszty.

Konkurencja ta jednak musi się pojawić, i to jak najszybciej, w przeciwnym bowiem razie kolejna generacja Polaków zostanie wychowana w antypolskim klimacie, na pożytek przyszłym, kolejnym zaborcom. Zabory nie zaczynają się od zmiany granic, lecz od osłabienia ducha narodu i jego intelektualnego spauperyzowania.

Dążenie ministra Przemysława Czarnka do rewizji podręczników do przedmiotów humanistycznych oraz zestawu lektur szkolnych powinno otrzymać dużo mocniejsze wsparcie niż ma to miejsce do tej pory. Tak ze strony Nowogrodzkiej, jak i nas wszystkich. Oczywiście, mainstream będzie wył i jęczał, ale to powinno nas tylko cieszyć! Ten mainstream w Polsce nie ma bowiem w najmniejszym stopniu narodowego wyrazu (dla jasności: mam na myśli naród polski) i jeśli wyje, to tym lepiej dla Polaków.

Niewielu orientuje się, kto u nas naprawdę kreuje podręczniki i szkolne lektury, a więc tym samym – kto ma przemożny wpływ na wychowanie dzieci i młodzieży. Wystarczy tu przedstawić skład prezydium podpisanej pod pismem PIK Sekcji Wydawców Edukacyjnych. Otóż na osiem osób aż siedem reprezentuje cudzoziemskie firmy, w tym te największe jak Nowa Era, WSiP, czy PWN! Nowa Era osiąga niebotyczne jak na nasze warunki obroty blisko 300 mln zł! Jej właścicielem jest fiński koncern medialny Sanoma Corporation; przychody z Polski stanowią aż 25% jego obrotów, choć prowadzi on bardzo szeroką działalność, nie tylko wydawniczą.

Oczywiście, podręczniki można pisać, jakie się chce, ale ostatecznie to ministerstwo je zatwierdza. Ma takie ustawowe prawo i obowiązek. Wiemy, jak długo jest u władzy prawica. Ciśnie się zatem na usta pytanie: dlaczego do tej pory zatwierdzano prawdziwie drańskie podręczniki np. do historii? Oczywiście, z powodu presji mainstreamu. Dopiero Czarnek nie przestraszył się różnych medialnych pomyj i walnął ręką w stół – tak dalej być nie może! Jeśli Polska ma być Polską, nie można dalej wychowywać młodzieży w duchu kosmopolityzmu, poprawności politycznej i zakłamywania historii.

Zresztą nie tylko o polską historię chodzi. Przytaczane tu panie z PIK domagają się usunięcia ze spisu lektur także filarów światowej kultury: „Chmur” Arystofanesa, „Eneidy” Wergiliusza, „Wyznań” św. Augustyna, „Summy teologicznej” św. Tomasza z Akwinu. Te dzieła i tak mają obowiązywać tylko w programie rozszerzonym, ale nawet i to wadzi. Wadzi to, co zalatuje klasyką, myślą chrześcijańską i tradycją. Zdaniem autorek elaboratu wszystko jest za trudne dla młodego Polaka, który z założenia jest osobnikiem ograniczonym, niezdolnym do większego wysiłku intelektualnego. Zapewne wystarczy, jak się go przystosuje do prymitywnej i monotonnej roboty w korporacji. Draga i Twarowska powołują się na jakieś nieznane badania, przeprowadzone wśród zaledwie 200 nauczycieli (a jest ich w Polsce ok. 600 tys.), z czego i tak – uczciwie przyznają – tylko 25 – 30 % opowiadało się za ich żądaniami lekturowymi.

Żeby nie było nieobiektywnie: autorki pisma do ministra Czarnka nie chcą zbyt mocnego uszczuplenia lektur i mają kilka swoich propozycji. Np. zamiast proponowanej do usunięcia „Lilli Wenedy” (cóż za ramot!) niejakiego Juliusza Słowackiego, można dać jakąś nowoczesną książkę Marcina Szczygielskiego, pisarza gejowskiego, publicysty „Playboya” i „Newsweeku”. Albo jakąś nudę (ale uniwersalną!) Olgi Tokarczuk. Albo dziełko wschodzącej francuskiej gwiazdki literatury awangardowej Clementine Beauvais.

Oczywiście, żyjemy jeszcze w wolnym kraju i każdy może mieć swoje zdanie. Miejmy nadzieję, że minister prof. Przemysław Czarnek także wytrwa przy swoim.

Leszek Sosnowski

za:bialykruk.pl


***
- To serio?!

Nie jakiś lichy żarcik?...

A może po prostu konsekwentne zwodzenia na manowce sensu przez... wiadomo kogo...
kn

Copyright © 2017. All Rights Reserved.