Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

„Murzyn” to dopiero początek. Kulturowi barbarzyńcy nadchodzą

Po epickim fiasku zeszłorocznych „antyrasistowskich” protestów Black Lives Matter, polscy rewolucjoniści nie rezygnują z prób sztucznego przeszczepienia zachodnich wzorców na krajowy grunt. Szukali, szukali, aż w końcu znaleźli; winnym wychowania całych pokoleń rasistów okazał się Henryk Sienkiewicz, który

za pomocą powieści „W pustyni i w puszczy” przeorał wyobraźnię niejednego piątoklasisty. Oliwy do ognia dolała decyzja Naczelnej Rady Języka Polskiego, uznająca słowo „murzyn” za obraźliwe i nieprzysługujące człowiekowi kulturalnemu.

Trochę szkoda mi naszej lewicy. Nie zazdroszczę im karkołomnego zadania wzbudzenia poczucia postkolonialnej winy w obywatelach kraju praktycznie nieposiadającego zamorskich posiadłości. Ale jak doskonale wiemy, w wyobraźni lewicy ­sky is the limit i skoro feministki mogą stawać wspólnie w obronie prawa do prostytuowania się, to i z Polaków można zrobić bezwzględnych rasistów. Skoro udało się w Czechach, gdzie jedyne co kojarzy się z morzem to powitanie ahoj, to czemu nie u nas?

I tak przewrotu kopernikańskiego w kwestii walki ras w Polsce chce dokonać poseł Maciej Gdula, który na łamach „Krytyki Politycznej” wezwał stanowczo do usunięcia „W pustyni i w puszczy” z listy lektur. Jego zdaniem „byłoby to elementarną profilaktyką rasizmu, o której powinniśmy pomyśleć”, gdyż z treści klasycznej pozycji polskiej literatury ma wynikać, że „panowanie białych jest konieczne, bo gdy go brakuje, czarni nie są w stanie nawet zbliżyć się do człowieczeństwa. Biali to Kanał Sueski, chinina i wiara chrześcijańska. Czarni to lenistwo, przesądy i bezmyślne zabijanie się”.

Rzeczywiście, strach pomyśleć co czeka czarnoskórego człowieka po wyjściu na ulice, gdzie szaleją wychowani na przygodach Stasia i Nel naziole. Zagrożenie jest tak ogromne, że już wkrótce powinno wyrugować się z powszechnej pamięci „Murzynka Bambo”, nie mówiąc już o „Anaruku, Chłopcu z Grenlandii”. W końcu sympatyczny Eskimos (o, pardon: Innuita!), który zamiast się umyć, zjada pełne tłuszczu mydło, daje tym samym wyraz swojej cywilizacyjnej niższości. Ach ci rasistowscy Centkiewiczowie!

Swoje trzy grosze dodały w ostatnim czasie odpowiednie media, przypominając decyzję Rady Języka Polskiego, która oficjalnie przyjęła opinię odradzającą używania określeń „Murzyn” i „Murzynka”. Zdaniem rady, słowa te niosą dzisiaj negatywne konotacje i należy dołożyć starań, aby unikać ich zwłaszcza w mediach, administracji i szkole. Tekst „W pustyni i w puszczy” zawiera 180 takich słów.

Ale przesiąknięta złogami poprzedniego systemu instytucja poszła jeszcze dalej. Patronatem merytorycznym opatrzyła inicjatywę pod nazwą „Poradnik: jak mówić i pisać o grupach mniejszościowych”, autorstwa agencji Fleishman Hillard. W publikacji działacze różnych organizacji np. Kampanii przeciw Homofobii, uczą nas jak mówić o homoseksualizmie albo jak odmieniać przeróżne feminatywy. Przekonują też, dlaczego nie można stosować takich określeń jak „fala migracji”, oraz oczywiście – dlaczego już nigdy nie powinniśmy używać słowa „Murzyn”.

Sami Państwo widzą, dokąd zmierza to szaleństwo. Lewica także widzi, ale właśnie o to jej chodzi; należy pchnąć kamyczek, który spowoduje lawinę miażdżącą i pochłaniającą wypracowane przez lata dziedzictwo. Cała reszta to teatr i pseudo-inteligenckie wypociny dla „pożytecznych idiotów”. Po takiej operacji z naszej literatury nie zostanie kamień na kamieniu; ukoronowaniem tego procesu będzie symboliczna podmiana sienkiewiczowskiej trylogii na „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk.

Polska lewica nie jest jednak w swoich pomysłach wybitnie oryginalna. Już dawno temu podobne kampanie prowadzono wobec klasyków literatury anglojęzycznej; jak przypomina Wojciech Wybranowski, „Oliver Twist” Charlesa Dickensa miał być antysemicki, „Trzy małe świnki” Jamesa Marshalla obrażały muzułmanów, „Winnetou” Karola Maya utrwalał „białą supremację” i tak dalej, i tak dalej. Działania Gduli et consortes w tym kontekście nie jawią się jako powiew świeżości, ale trącące myszką rozwiązania polegające na bezmyślnym kalkowaniu Zachodu.

Gorliwość kulturowych hunwejbinów zagraża nie tylko dziedzictwu literatury – w tym polskiej – ale także zwyczajnej rozrywce dla dzieci. Mamy aż nadto dowodów, że przepisane, ocenzurowane zgodnie ze standardami politycznej poprawności dzieła stają się po prostu dramatycznie nudne i smutne. Wystarczy wspomnieć pro-feministyczny gniot, remake Ghost Bustera czy wielki upadek serii Star Wars. W kolejce stoi już współczesna wersja „Kosmicznego Meczu”, gdzie króliczycę Lolę (obiekt westchnień królika Bugsa) skutecznie pozbawiono żeńskich przymiotów, a skunks Pepé – w nowej wizji symbol kultury gwałtu – miał porządnie oberwać za zbyt nachalne zaloty.

To, jaki krajobraz wyłoni się z najazdu neomarksistowskich barbarzyńców, najlepiej oddaje jeden z cytatów Johna Cleese, komika i członka legendarnej grupy Monty Python: „Komedia opowiada o rzeczach niewłaściwych. Świat, w którym wszystko jest z pozoru piękne, ludzie zachowują się odpowiednio i inteligentnie – nie jest już wcale śmieszny. Humor opiera się na ludziach zachowujących się głupio i sprawach idących w złą stronę… Albo podejdziesz do tego śmiertelnie poważnie, albo możesz to wypunktować aby było śmiesznie.

Poprawność polityczna rozpoczęła się jako w miarę przyzwoita idea, a następnie przybrała kompletnie niewłaściwy i absurdalny obrót. W przeszłości żartowaliśmy z narodowości, np. dlaczego Francuzi toczyli tyle wojen domowych? Żeby w końcu mogli jakąś wygrać… itd. Natomiast kiedy zacząłem żart idą dwaj Meksykanie… cała sala zamarła (…) Dlaczego mogę żartować z Niemców, Francuzów, Australijczyków, Kanadyjczyków, a z niektórych nacji nie? Kto w ogóle ustala te reguły? Zauważyłem, że dzisiaj kiedy żartujesz, ludzie chcą cię zabić. Apelują tylko o to, abyśmy nieco się z tym wstrzymali”.

Rewolucja jest jak rak; żyje tylko dzięki żywicielowi, którego powoli zabija. Dopóty ma co niszczyć, dopóki jest interesująca. Kiedy ostatnie okruszyny starego ładu zostaną zmiecione z powierzchni ziemi, obudzimy się w szarym, nudnym i… niezwykle smutnym miejscu.
 

Piotr Relich

za: www.pch24.pl
 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.