Skręcanie wyborów – czyli dolewanie benzyny do ognia. Uśmiechnięta władza przed niczym się nie cofnie
Przez chwilę wydawało się, że szybkie gratulacje złożone prezydentowi-elektowi Karolowi Nawrockiemu przez Ursulę von der Leyen oraz inne kurtuazyjne gesty liderów całego świata właściwie wyjaśniają i pieczętują sprawę. A przecież
także różnica głosów, chociaż w procentach nieduża, to jednak w liczbach bezwzględnych spora.
Minęło kilka dni i, gdy już się wydawało, że po wyborach polityczny pożar będzie przygasał w sposób naturalny, to nagle pojawili się piromani z kanistrami z benzyną i zaczęli nią chlustać na żarzące się węgle, tak żeby znowu w niebo buchnęły płomienie.
Tu w forpoczcie – Roman Giertych i Tomasz Lis.
Podważanie wyników, zarzuty fałszerstw, ataki na tzw. Aplikację Mateckiego – próbuje się w tych szarżach wyciągnąć, co tylko się da, nie zwracając nawet uwagi na to, czy jest w tym sens, czy go nie ma.
Ważne, żeby ogień emocji u „silnych razem” buchał.
Przy czym nie przeszkadzają tu nawet okoliczności wskazujące na to, iż zarzut „fałszerstwa” jest absurdalny – jak choćby w wypadku jednej z komisji, w której omyłkowo zamieniono liczby głosów kandydatów, lecz w której to komisji nie było nawet męża zaufania sztabu Karola Nawrockiego.
Do sprawy odniósł się premier Tusk, pisząc na platformie X w taki sposób, jakby chciał studzić emocje.
W moim odczuciu nie studzi, lecz gra na wyczekanie, a nawet cichcem podgrzewanie tematu.
Czy należy sprawę bagatelizować – wiedząc, iż zarzut „sfałszowania wyborów” jest bzdurny?
Czy faktycznie – jak chcą niektórzy – ten ogień podsycany benzyną płonie jedynie dla efektu, by zaraz przygasnąć pod ciężarem faktów?
Przestrzegał bym przed takim myśleniem.
Owszem, póki co scenariusz rumuński jeszcze nam na poważnie nie grozi – ale z podkreśleniem słowa „jeszcze”.
Doświadczenie ostatniego półtora roku w Polsce wskazuje, że uśmiechnięta władza przed niczym się nie cofnie.
Tym bardziej, gdy dla wszystkich jest oczywiste, że ziemia usuwa się jej spod nóg – nie tylko runął plan na dalszy ciąg kadencji, ale jeszcze chwieje się koalicja.
A przecież wiedzą ludzie z ekipy Tuska i Bodnara, że za wszystkie bezprawne działania prędzej, czy później przyjdzie im odpowiedzieć.
Tomasz Łysiak
za:niezalezna.pl