Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

„Kościół Wyborczej”, czyli „Sekta Czerska”.

Niewiele jest w Polsce instytucji tak niebezpiecznych i niszczących „polską duszę” jak GW

Z recenzji, jakie ukazały się na tylnej okładce nowej książki Artura Dmochowskiego „Kościół Wyborczej”, najbardziej przypadł mi do gustu opis Jana Pospieszalskiego. „Gazeta Wyborcza nie jest normalną gazetą. To instytucja, która realizuje misję”.

Kolejna instytucja – a było ich od czasów Rewolucji Francuskiej wiele - i jeszcze wiele powstanie. Bo to RF wskazała wroga, wytyczyła pole bitwy, określiła limit żądań oraz kary dla przeciwników. Wymiana systemów wartości i ateizacja, niszczenie tradycyjnych struktur społecznych, liberalizacja obyczajów.
Od tamtych czasów lewicowy liberalizm zdążył zainfekować Rosję, Meksyk, Hiszpanię, Kubę, Chiny, Kambodżę, słowem, pół świata, ale zgiełk bitewny trwa. A „Gazeta Wyborcza” odegrała w tym dziele na polskim rynku wielką i złowrogą rolę.

Publikacja Dmochowskiego opowiada o polskim podrozdziale tej „historii wielkiej manipulacji”, latach 1989 - 2014, które przesunęły na lewo myślenie o państwie, rodzinie i kościele. A zarazem historię najbardziej opiniotwórczego w latach 90. polskiego dziennika /nakład niemal 500 tys./ do czasów dzisiejszych, gdy jej popularność zjechała do 170 tys. egzemplarzy.

Podczas dyskusji, jaka wywiązała się podczas promocji „Kościoła Wyborczej” w Roninie, padły dwie interesujące uwagi. Pierwsza, że „ideologia GW mieści się w nurcie post – marksistowskim”, co potwierdzają moje obserwacje z terenu Wielkiej Brytanii.

Ta formuła lewicowości - zresztą trend światowy – w Anglii pojawiła się już w 1997 roku. Szkicując nowy program Labour Party, Tony Blair zrezygnował z afiliacji z komunizmem i wskazywania na jego „ojca założyciela” Marksa, a zaczął powoływać się na socjalistę – utopistę Williama Morrisa.

W ten sposób europejskie środowiska post-komunistyczna próbują zatrzeć kompromitujące ślady z przeszłości, i zdobyć nowego wyborcę. W sytuacji, kiedy  nie ma już proletariatu, wojnę podjęły inne środowiska - teraz jest to inteligencja lewicowo-liberalna. Dawni idole, Marks, Lenin, Trotzky zostali zastąpieni nowymi, jak Morris, a batalia przeniosła się z ulic i zakładów pracy do uniwersytetów Ivy Ligue i liberalnych studiów telewizyjnych. Lewactwo przebiera się w nowy kostium, tym razem bojownika o nową obyczajowość – aborcja, eutanazja, prawa mniejszości seksualnych – ale wojna trwa nadal. GW w swojej batalii z konserwatystami, z polskim kościołem, stała się częścią tego projektu na wielką, globalną skalę.
Inną ciekawą uwagą było określenie fenomenu „Kościół Wyborczej” - „sektą Wyborczej”. Rzadko które słowo tak dobrze określa sposoby działania GW – ukryte cele, demagogię i fanatyzm, sprzedawania okrągłych humanistycznych haseł, za którymi kryje się ich zaprzeczenie. W miejsce wolności, równości, braterstwa serwuje się w istocie zniewolenie, brak egalitaryzmu i wrogość do tych wszystkich, którzy wyznają inne poglądy, a zwłaszcza tych, którzy swych opinii chcą bronić.

Ma swojego proroka (Adam Michnik), ideologów (Trotzky, Gramsci, Jean – Paul Sartre), biblię (Deklarację Praw Człowieka, choć na co dzień wystarcza ściąga, polityczna poprawność), świątynie (GW, Tok FM, Duży Format), strażników świątynnych (Jarosław Kurski, Paweł Wroński, Piotr Pacewicz), kapłanów (księża Adam Boniecki, Czajkowski, biskup Pieronek) oraz wierny lud. Niewiele jest w Polsce instytucji tak niebezpiecznych i niszczących „polską duszę” jak GW. Jest jak toksyczny rodzic, zresztą  nie-biologiczny, który próbuje, to podwyższonym kieszonkowym, to laniem, przeformatować swoje dziecko.

Najbardziej skuteczna indoktrynacja odbywała się w latach 90., Potem powstawało sporo publikacji książkowych jak „Kościół Wyborczej”- w międzyczasie sama GW została wiele razy przyłapana na kłamstwie i manipulacjach – i teraz ma już znacznie trudniejsze zadanie. Ale już na początku zostaliśmy wyprowadzeni w pole. GW, pierwszy niezależny dziennik w obozie postkomunistycznym, miał być emanacją poglądów tej 10-milionowej rzeszy ludzi „S”, której logo długo pokazywano na winiecie gazety. Jednak tak się nie stało. Nie wiedzieliśmy, że mitem założycielskim GW miała być Deklaracja Praw Człowieka, a nie Konstytucja 3 maja, i że już wtedy GW rozpoczęła swoją dywersyjną robotę. Rychło sama się o tym przekonałam.
Kiedy latem 1989 roku – jeszcze jako dziennikarka TVP – przyniosłam Michnikowi artykuł o polityce kulturalnej na Woronicza, ten przeczytał materiał i powiedział: ”Świetnie, pani Elżbieto. Tylko za ostro. I po co te nazwiska?” A chodziło o Ninę Terentiew, Tadeusza Kraśkę i innych macherów od telewizyjnej kultury. Już latem 1989 roku GW doskonale znała swój kurs i wiedziała, w którą stronę zmierza. Także „w temacie Kościół katolicki”.

I ci samozwańczy „inżynierowie dusz” rozpoczęli swoje dzieło – transformowanie polskich umysłów, wykorzenianie, pozbawianie dumy z historycznego dorobku, przedkładanie „europejskości” ponad „polskość”, ateizm jako racjonalniejszy i nowocześniejszy wybór życiowej drogi, szantaż bliżej niesprecyzowaną „nowoczesnością” i „postępem”. Deklaracja za deklaracją, artykuł za artykułem. „Utracić wiarę czyli zmądrzeć” – pisał Julian Stryjkowski. „Polak nie musi być katolikiem” – twierdził drugi. „Świątynie nie dla politykierów” – gromił trzeci, sugerując, że kościoły to miejsca przeznaczone do modlitwy, a nie do spiskowania – jakby ateista miał jakiekolwiek prawo decydowania o tym gdzie powinni się modlić, a gdzie „spiskować” wierni.

Zgadzam się z Arturem Dmochowskim, że „jednym z najważniejszych zadań jakie przedstawił sobie dziennik, było uzyskanie wpływów w obszarze religijnym”. Z pewnością. Ale już nie ze zdaniem następnym, że „kościół katolicki był zatem z punktu widzenia GW najważniejszym konkurentem w walce o rząd dusz Polaków”. Bo, moim zdaniem, równie ważne było skompromitowanie i eliminacja partii prawicowych (Porozumienie Centrum, KPN, Prawo i Sprawiedliwość), ich ideologii oraz liderów. Właśnie jako depozytariuszy ideologii konserwatywnej - wartości, tradycji,  w tym wspaniałej renesansowej i XVII-wiecznej myśli politycznej, którą Europa uznała za swoją, patriotyzmem, religią katolicką. Wiara katolicka i konserwatyzm, to był – i nadal jest – pakiet, Nie ma jednego bez drugiego. I być może Autor „Kościoła Wyborczej” zajmie się w przyszłości relacją – GW  a polski konserwatyzm w ostatnim 25-leciu? Jest o czym pisać.

Najbardziej typowymi cechami działania GW, są jej hipokryzja i załganie. „Owszem, atakujemy Kościół – twierdził któryś z szefów działu religijnego – ale po to, żeby go bronić”. To tak, jakby powiedzieć dziecku: owszem, biję cię regularnie i codziennie, ale po to, abyś wyrósł na dobrego człowieka. Albo dysydentowi – zamykam cię w więzieniu dla twojego dobra, tylko dlatego, żebyś miał czas  na przemyślenie i zmianę swoich poglądów.

Bo GW atakuje Kościół, aby go atakować, a w rezultacie zniszczyć. Od razu dodajmy – kościół katolicki, bo nad innymi – buddyzmem, hinduizmem, islamem, nawet animizmem – rozciągnęła parasol ochronny. Podobnie jak nad różnymi wariactwami New Age sir George’a Trevelyana czy gnostycyzmem.
Bardzo ciekawe jest śledzenie w książce wszystkich tych wiraży, od czołobitności przed wartościami chrześcijańskimi i hierarchami na początku do chuligańskich dziennikarskich wybryków zaraz potem. A tytuły kolejnych rozdziałów pokazują chronologię tej 25-letniej kampanii. „Wiek niewinności”, „Dwa karmele”, „Wróg z Watykanu”, „Projekt gender, czyli nie tylko o seksie” i „Homo – tabu?”. Nawoływano więc do „otwarcia się” kościoła i wprowadzania zmian – wyświęcanie kobiet na diakonów, księży gejów na biskupów – które zniszczyły kościół anglikański.

Zarzucano, iż katoliccy hierarchowie mają kłopoty z demokracją, że się nie lustrują – choć próby lustracji przyjmowane były niechętnie, że odchodzą wierni, tropiono najmniejsze ślady pedofilii, chroniąc zarazem pedofilów ze swojej paczki.

Kwestionowano wynoszenie świętych na ołtarze („Koniec z fabryką świętych”), dobrze wiedząc jak ważne są role model, świadectwa życia, zwłaszcza dla ludzi młodych. Zamartwiano się „kłopotami z celibatem”, brakiem kobiet w hierarchii, nagłaśniano każdy „bunt wiernych”, choćby była to indiańska wioska w wysokich Andach, licząca 9 osób, oraz sprawę irlandzkiego księdza – pedofila sprzed 30 lat. Demaskowano „ciemne sprawki” ojca Rydzyka, brzydkie sugestie padały w stronę ks. Chrostowskiego, Sławoja Leszka Głódzia czy abp Hosera.

A przecież na początku, w maju 1989 roku GW poprosiła o poświęcenie swojego ówczesnego lokalu! A na łamach GW dostrzec można było sygnały przyjaźni z Kościołem. Nie była to jednak przyjaźń, lecz „mądrość etapu”. Bo niedługo potem rozpoczęła się regularna wojna, która trwa do dziś.
Po prostu w jakimś momencie prorok Michnik obwieścił, iż „autorytet kościoła katolickiego i Jana Pawła II zostały zmarnowane, bo stały się stroną w konflikcie o polityczny kształt polskiego państwa”. I to było i jest sedno konfliktu. GW - wzorem Guardiana w Wielkiej Brytanii, L’Humanite we Francji i Unity we Włoszech, zabrała się do likwidacji „polskich zaszłości”, które zagrażały prawdom objawionym Rewolucji Francuskiej, zresztą bazowymi dla wszystkich późniejszych krwawych przewrotów.
Państwo miało być ateistyczne, wiara – prywatną sprawą obywatela, praktykowanie ograniczone do świątyni, sztuka religijna – zatrzaśnięta na głucho w muzeach. Aby się tak stało, trzeba ją było wyśmiać i zohydzić, co czyni się to do dziś – patrz choćby: „Golgota Picnic”.

Wojna cywilizacyjna między wspólnym europejskim dorobkiem ostatnich 2500 lat  a szalonymi projektami inżynierów dusz Oświecenia – trwa. Z greckiej demokracji pozostała jej karykatura – prawa mniejszości, trwają próby wyeliminowania najważniejszego  z trzech elementów bazowych – chrześcijaństwa.
O tym wszystkim, na przykładzie GW opowiada „Kościół Wyborczej” Artura Dmochowskiego. To odważna, dobrze zdokumentowana, potrzebna publikacja. Choć nie zazdroszczę dokumentacji, żmudna robota średniowiecznego czeladnika – sieroty. Ale było warto. A potem może „GW a partie konserwatywne w Polsce”?

Elżbieta Królikowska-Avis

Komentarz ukazał się na portalu SDP.PL.



Komentarz ukazał się na portalu SDP.PL.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.