Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Dorota Kania - Pałki w rękach, pióra w szufladach

Coraz częściej obecna rzeczywistość przypomina mroczne lata 80., gdy królowała propaganda, media służyły władzy, a sądy bez szemrania wykonywały polecenia płynące z KC PZPR. Dzisiaj te polecenia płyną z Belwederu, propagandyści prześcignęli swojego mistrza Jerzego Urbana, a pióra prorządowych dziennikarzy zamieniają się często już nie w pałki, lecz w kije bejsbolowe.

Napisany ponad trzydzieści temu „Marsz intelektualistów” Jacka Kaczmarskiego nic nie stracił na aktualności. Nie mamy wprawdzie reżimu wojskowego, ale „jedynie słuszną władzę”, czyli Platformę Obywatelską. Nie ma tylko jednego Daniela Passenta, którego wymienił Kaczmarski, ale są Wojciech Maziarski, Janusz Anderman, Wojciech Czuchnowski, Tomasz Lis czy Monika Olejnik, którzy ochoczo i z pełną gorliwością zajmą się atakami na opozycję. Media, sądy, służby i „autorytety” są gotowi bronić jej do upadłego, co akurat nie dziwi, biorąc pod uwagę ich zależność przede wszystkim finansową. Wystarczy popatrzeć chociażby na media: gdyby odciąć kroplówki finansowe w postaci ogłoszeń, część publikatorów zostałaby zmarginalizowana lub wręcz zniknęłaby z powierzchni ziemi.

„Winny nie ujdzie w tym kraju kary”


Na marszu 13 grudnia Jarosław Kaczyński w swoim wystąpieniu w obronie demokracji i wolności słowa zaprotestował przeciwko naciskom Platformy Obywatelskiej i prezydenta Bronisława Komorowskiego na sędziów. Zarzucił głowie państwa, że nazywając tych, którzy krytykują nieprawidłowości wyborcze „szaleńcami”, wpływa na decyzje sądów, które orzekają w sprawie protestów wyborczych.

– Fałszerstwem jest sytuacja, w której władza, gdy okazuje się, że wybory kończą się katastrofą, że ich wynik jest w gruncie rzeczy nieznany, natychmiast rozpoczyna kampanię ukrywania tego faktu, wpływa na sądy, można powiedzieć, wręcz terroryzuje sądy i to z udziałem prezydenta RP i z udziałem prezesów sądów, tych najważniejszych w Polsce, i wreszcie rozpoczyna kampanię medialną przeciwko tym wszystkim, którzy mówią, że doszło do fałszerstwa – mówił 13 grudnia w Warszawie prezes Prawa i Sprawiedliwości.

Na te słowa natychmiast zareagowali sędziowie. Prezesi Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego w specjalnym oświadczeniu wyrazili „głębokie oburzenie”, a słowa Kaczyńskiego określili jako „pełen pogardy atak” na... sędziów.

„Jest to bezprzykładny w Europie atak polityka pretendującego do sprawowania władzy wykonawczej w Polsce na władzę sądowniczą. Jest to pełen pogardy atak wymierzony w każdego z tysięcy sędziów wszystkich sądów w Polsce” – napisali w oświadczeniu pierwsza prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf, prezes TK prof. Andrzej Rzepliński i prezes NSA prof. Roman Hauser, który kieruje również Krajową Radą Sądownictwa.

I tym właśnie oświadczeniem wyżej wymieni potwierdzili swoją całkowitą dyspozycyjność wobec obecnej władzy. Atakując przywódcę opozycyjnej partii, sędziowie ustawili się po tej samej stronie co prezydent, który przecież mianuje sędziów. Można by rzec – no tak, nie ma czemu się dziwić, oni bronią samych siebie przed utratą przywilejów i profitów. Warto jednak powiedzieć to głośno, ponieważ ciągle sędziowie mówią o „niezawisłości”. Tymczasem są oni jak najbardziej zależni, co właśnie pokazało oświadczenie wydane przez nich po wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego.

„Lecz tylko siłą zwalczymy siłę”

W nocy z 20 na 21 listopada w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej zostali zatrzymani przez policję dziennikarze, którzy relacjonowali protest przeciwko sfałszowanym wyborom. Dziennikarze trafili do aresztu, a później sądzono ich w trybie przyspieszonym. Pierwsi byli sądzeni Jan Pawlicki z telewizji Republika oraz Tomasz Gzell z Polskiej Agencji Prasowej, pozostałych czeka proces. Pawlicki i Gzell zostali wprawdzie uniewinnieni, ale warto przypomnieć, co powiedział sędzia w uzasadnieniu wyroku. Stwierdził, że… dziennikarze zostali zatrzymani przez pomyłkę. Tymczasem przed wpakowaniem ich do policyjnych radiowozów zarówno Pawlicki, jak i Gzell podczas legitymowania okazywali legitymacje dziennikarskie. Szefowa MSW Teresa Piotrowska uznała tę skandaliczną sprawę za „niepotrzebne nieporozumienie”, co było przekroczeniem granicy kompromitacji.

Nie mam wątpliwości, że tak naprawdę chodziło o przetestowanie, na ile obecna władza może sobie pozwolić, i była to ordynarna demonstracja siły.

„I zdepczemy groby – gdy każą”

Jacek Kaczmarski, pisząc słynny „Marsz intelektualistów”, zadedykował go m.in. dziennikarzom „Polityki”.

„Piosenka dedykowana wszystkim tym, którzy swoją inteligencją i swoim wykształceniem zdecydowali się służyć reżimowi wojskowemu w Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem red. Daniela Passenta, z którego wypowiedzi po 13 grudnia zaczerpnąłem do tej piosenki znaczące cytaty” – napisał Jacek Kaczmarski po wprowadzeniu stanu wojennego.

Trzydzieści trzy lata później przed marszem 13 grudnia 2014 r. tygodnik „Polityka” był opatrzony okładką z wizerunkiem Jarosława Kaczyńskiego, którego ustylizowano na Wojciecha Jaruzelskiego. „Prezes Kaczyński ogłasza stan wojenki” – głosił tytuł tygodnika, którego redaktor naczelny Jerzy Baczyński figuruje w archiwach IPN – według dokumentów Baczyński został zarejestrowany jako tajny współpracownik komunistycznej bezpieki. Po okładce „Polityki” wydawałoby się, że przemysł pogardy wzbił się na szczyty, ale to był dopiero początek. Do „boju” ruszyła premier Ewa Kopacz, która dzień przed rocznicą wprowadzenia stanu wojennego w przemówieniu w Radomiu na konwencji samorządowej najpierw sięgnęła po język komunistycznej propagandy i oskarżyła opozycję o organizowanie „seansów nienawiści”, a później zagrała starą fałszywką SB na Jarosława Kaczyńskiego.

– Nie można porównać dziś Polski do Polski stanu wojennego. Jutro pan Kaczyński nie będzie musiał niczego podpisywać. Jutro pan Kaczyński po swojej demokracji wróci do domu, aby się cieszyć przywilejami posła na Sejm i lidera opozycji. Wiemy to wszyscy – stwierdziła Kopacz. Aluzja o „podpisywaniu” to nawiązanie do fałszywki SB, według której jakoby Jarosław Kaczyński podpisał lojalkę po 13 grudnia 1981 r. Tymczasem była to esbecka prowokacja, co już dawno zostało udowodnione. Mimo to Kopacz bez skrupułów posłużyła się kłamstwem, a jej partyjni koledzy podjęli temat. Szef klubu PO Rafał Grupiński w radiowej „Jedynce” ocenił, że mimo wyroku sądowego nie można mówić, iż Jarosław Kaczyński niczego nie podpisywał.

– My tego nie wiemy, czy niczego nie podpisywał, natomiast sąd stwierdził, że dokument, który był przedstawiony, nie był oryginałem. Na tej podstawie nie można stwierdzić, że podpisywał – mówił Rafał Grupiński. Mainstreamowi dziennikarze nie mówili o skandalicznej wypowiedzi Kopacz, ale o tym, że „wraca sprawa lojalki Kaczyńskiego”. Żaden z nich nie zapytał obecnej premier o jej działalność w komunistycznym ZSL ani o profitach z tego wynikających.

Ten przykład dobitnie pokazuje, że bój o pryncypia stał się chlebem powszednim zarówno polityków, jak i przyklaskujących im dziennikarzy.

Śródtytuły pochodzą z „Marszu intelektualistów” Jacka Kaczmarskiego    



za:niezalezna.pl/62530-palki-w-rekach-piora-w-szufladach

Copyright © 2017. All Rights Reserved.