Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Marek Czachorowski-Świat chama?

Podstawową cnotą wychowawców jest długomyślność, ponieważ na owoce ich pracy zawsze trzeba poczekać, nieraz bardzo długo. Jeszcze łatwiej przeoczyć, że rzucone przez pedagogów ziarno należy także wielorako wspierać w rozwoju. Po zasiewie ostatniego listu pasterskiego biskupów, poświęconego aktualnej wulgaryzacji ojczystego języka, trzeba teraz jeszcze zabezpieczyć ten zasiew.

Ruszyła zatem pewnie armia polityków, dziennikarzy, kaznodziejów, pedagogów, naukowców, którzy już zaczęli identyfikować i wyrywać chwasty, które zadomowiły się w języku przestrzeni społecznej, a zwłaszcza medialnej. Realizacja wezwania biskupów konkretnie oznacza między innymi porzucenie internetowych portali, tytułów prasowych, telewizyjnych programów, które obfitują w słownictwo spod tzw. budki z piwem. Jeśli np. na okładce książki-wywiadu z liderem głośnej Orkiestry Świątecznej Pomocy znaleźliśmy ostrzeżenie: "uwaga, niecenzuralne wyrazy", to pewnie sprawdziliśmy, czy to nie żart i czy rzeczywiście jakimś grubym słownictwem posługuje się w dialogu społecznym ów superwychowawca polskiej młodzieży. Po zbadaniu sprawy trzeba było także wyciągnąć praktyczne wnioski, czyli np. wrzucić do kosza aktywność medialnych prymitywistów czy też zamykać portale internetowe. O czym tam dzisiaj piszą i co pokazują, możemy się sami przekonać, przeglądając tylko pierwszą stronę niektórych portali. Jakie zatem konkretne działania podjęliśmy?
Nasza niefrasobliwość w tym zakresie być może wynika już z przyzwyczajenia do zjawiska językowego prymitywizmu, także w niektórych środowiskach katolickich udzielających chętnie wywiadów również w języku spod wspomnianej "budki z piwem". Czyżbyśmy nie zauważali, że język wulgarny promuje świat poniżający człowieka? Nic zatem dziwnego, że istotnym elementem obozów koncentracyjnych była plugawa mowa, przy pomocy której realizowano ich cel, którym jest odczłowieczenie więźniów. Zwracają oni uwagę na ten fakt w swoich wspomnieniach z tego niedawnego piekła na ziemi. Wiekopomne dzieło Zofii Kossak "Z otchłani" opowiada o męczarniach w Auschwitz-Birkenau - przeżytych także przez autorkę - o tym, że istotnym elementem systemu tego obozu koncentracyjnego - systemu "konsekwentnie przepracowanego, obmyślonego w najdrobniejszych szczegółach, zmierzającego do odczłowieczenia więźniów" - była "plugawa gwara obozowa (...) pełna niechlujnych wyrażeń i obelżywych epitetów". To samo potworne nasilenie wulgarności języka odnotowywano i w Dachau. Ksiądz Stefan Biskupski podkreśla w swoim dokumencie z tego przeżytego przez siebie piekła dla polskich księży, że jego celem było znieprawienie moralne ludzi przed ich zniszczeniem fizycznym. W wyniku tamtejszego systemu antywychowawczego "powstawał nowy gatunek człowieka, któremu na imię cham (...). Swoją obecność zaznaczał cham w słowie. Im gorszy miał język, im brudniejsze wyrazy na ustach, im bardziej soczyste przekleństwa, tym większy zyskiwał poklask wśród innych chamów i uznanie opiekunów". W Dachau z ust kapo pod adresem więźniów "płynął stek kloacznych wyzwisk i obrzydliwości", co zmierzało do odczłowieczenia adresatów tej mowy.
Także zdaniem Hannah Arendt - czołowego współczesnego analityka totalitarnych systemów - obozy koncentracyjne nie miały służyć ekonomicznej korzyści, ale były niczym "laboratoria, w których poddaje się sprawdzeniu podstawowe założenia totalitaryzmu, głoszące, że wszystko jest możliwe". Zostały one wynalezione dla "odrażających eksperymentów polegających na (...) przekształcaniu ludzkiej osobowości w zwyczajną rzecz, w coś, czym nie są nawet zwierzęta". Słownictwo wulgarne z konieczności temu celowi służyło i zawsze będzie służyło, skoro jego użytkownicy oznaczają nim także sferę seksualną. Sfera ta zaś to jedyne miejsce wkraczania każdego człowieka w istnienie, a zatem poniżenie tego miejsca z konieczności oznacza poniżenie człowieka. Skoro cham obrzuca tymi samymi wyrazami także swoich najgorszych wrogów, to tym samym zakłada ich równość aksjologiczną ze sferą seksualną: tyle samo warta miałaby być owa sfera, ile najgorsi wrogowie!
Starożytny świat greckiej kultury wykluczał kontakt młodzieży z nieprzyzwoitymi mowami (jak wskazałem w poprzednim felietonie, przypominając wypowiedzi Arystotelesa z "Polityki"), natomiast czołowi nowożytni myśliciele niejednokrotnie nie widzą już w tym problemu. Przykładem może być Jean Jacques Rousseau - ojciec nowożytnej pedagogiki - którego zdaniem (zob. "Emil") "rubaszna" mowa wobec dzieci to narzędzie właściwej formacji moralnej. Już wkrótce - jak trafnie ktoś zauważył - te jakoby "tylko idee" wypisano na skórze ofiar rewolucjonistów francuskich. Tych rewolucjonistów, którzy szczególnym szacunkiem otaczali właśnie Rousseau.


za: NDz z 26.01.10  (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.