Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Dziennikarz doskonale niezależny ?

Dziennikarze zaczęli pytać o teraźniejszość i przyszłość swojego zawodu. Jeszcze uciekają w konteksty globalizacji, nieograniczone możliwości internetu etc., ale już widać, że pytanie o to, dlaczego jest tak źle, pada coraz głośniej. Nie można dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Zbyt wiele informacji o ważnych wydarzeniach jest systematycznie przemilczanych. Najnowszy przykład intensywnego przypominania widzom o wypadku samochodowym biskupa będącego pod wpływem alkoholu z równoczesnym ukrywaniem informacji o pierwszej konferencji naukowców badających przyczyny katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem jest tego kolejnym dowodem.

Wielu świetnych dziennikarzy straciło pracę w publicznym radiu i telewizji, wielu przestało uczestniczyć w medialnych dyskusjach. Przekaz TVP, PR oraz największych stacji komercyjnych jest tak jednostronny, że w naturalnym odruchu szukamy budynku cenzury lub kogoś, kto steruje mediami. Ale cenzury przecież nie ma. Kto więc jest „wajchowym”, pytają publicyści, i gdzie ulokowano wajchę? W redakcji „Gazety Wyborczej” czy w TVN? Czy aby na pewno jesteśmy demokratycznym i suwerennym krajem?

Demokracja dramatycznie zagrożona


Ci, którzy tworzą świat mediów „ważnych”, odpowiadają mniej więcej tak: to wolny rynek i mechanizm konkurencji samoczynnie wyeliminował „nieważnych”, bo „gorszych”. Przegraliście konkurencję, więc narzekacie. A to, że prawie wszyscy macie podobne poglądy i krytycznie oceniacie rządy PO i PSL, jest sprawą drugorzędną. Wolność słowa, demokracja i niezależność dziennikarska nie są zagrożone, bo nikt was nie represjonuje (?). Możecie pisać, co chcecie, na internetowych portalach, wydawać swoje gazety, wybierać swoje władze w SDP i dyskutować do woli w niszowych, internetowych telewizjach i radiowych rozgłośniach. W gruncie rzeczy TV Trwam też przegrała miejsce na multipleksie w rynkowej rywalizacji. Programy Tomasza Lisa mają przecież ogromną oglądalność, a cotygodniowa obecność programu „Bliżej” Jana Pospieszalskiego na antenie TVP jest dowodem pluralizmu w TVP. Wszystko jest w porządku, przestańcie marudzić.

Tak wygląda dzisiaj dyskusja lepszej „większości” z gorszą „mniejszością”. Tak skończyły się w III RP publiczna debata oraz dostęp obywateli do informacji i zróżnicowanych opinii. To nie tylko konsekwencja, lecz także dowód na prawdziwość tezy o dramatycznie poważnym zagrożeniu demokracji i suwerenności polskiego państwa. W książce „Pilnowanie strażników” Maciej Iłowiecki pisze, że dziennikarze to strażnicy prawdy i demokracji. Jeśli informacja jest fałszywa, „można uniemożliwić skuteczne rządzenie, dobre gospodarowanie, a nawet zahamować rozwój cywilizacji. (…) Dezinformacja używana w formie propagandy (…) jest (…) narzędziem zniewalania społeczeństw w systemach niedemokratycznych”. Jak więc temu przeciwdziałać, jeśli „w demokracjach nie znikło posługiwanie się fałszywą informacją”. Odpowiedzią Macieja Iłowieckiego jest kodeks etyczny, czyli wewnętrzny kompas dziennikarza.

Nie jest rzeczą rozważną i bezpieczną doradzać dziennikarzom, którzy, jak każda grupa zawodowa, są przekonani, że wszystko wiedzą o sobie lepiej i nie potrzebują rad. Ale mimo to spróbuję zapytać o trzy sprawy: o rolę dziennikarzy w demokracji, o ich niezależność oraz o mechanizmy, które sprzyjają dziennikarskiemu profesjonalizmowi i uczciwości zawodowej lub je blokują. Kto pyta, nie błądzi.

Dziennikarz – strażnik demokracji


Demokracja nie jest tylko procedurą, nie jest „czymkolwiek chcemy”, jak pisał włoski teoretyk polityki Giovanni Sartori, lecz czymś znacznie trudniejszym; „to sposób życia, który istnieje, jeśli chcemy i potrafimy go utrzymać”. Dodam, istnieje tylko wtedy, gdy naprawdę go chcemy i gdy potrafimy wprowadzić go w życie. Nie jestem pewna, że chcemy (myślę tu także o tzw. środowiskach niezależnych i patriotycznych) oraz że potrafimy wprowadzić go w życie. Rola dziennikarzy jest i ważniejsza i bardziej złożona, niż się wydaje. To oni na co dzień budują wspólnotę narodową i obywatelską, a zarazem pomagają w politycznym dzieleniu się wyborców na zwolenników różnych partii politycznych, co jest podstawowym warunkiem demokracji. Obywatele bez prawdziwych informacji, bez wymiany myśli i dyskusji nad programami partii politycznych oraz ciągłego patrzenia rządzącym na ręce przestają być obywatelami, a wspólnota narodowa zamienia się w stado lub zmanipulowane masy. Gdy dziennikarze przestają pełnić swoją funkcję pośredników w komunikacji społecznej, gdy przestają dostarczać wspólnocie prawdziwych informacji o tym, jaka jest, czym różni się w swoich poglądach i interesach oraz z jakimi problemami musi sobie poradzić, kończy się naród, demokracja i sprawne państwo. Kończy się także niezależność dziennikarzy i wolność słowa.

Dziennikarz niezależny

Złotym środkiem na dzisiejsze problemy środowiska dziennikarskiego ma być „niezależność”. Więc pytam; czy dziennikarz „Gościa Niedzielnego” musi być niezależny od episkopatu i Ewangelii, aby być dziennikarzem etycznym? Czy dziennikarz „Tygodnika Solidarność” jest profesjonalistą tylko wtedy, gdy pisze teksty niezależne od Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”? Czym mierzona jest niezależność dziennikarza „Gazety Polskiej Codziennie”, „Rzeczpospolitej” czy „Gazety Wyborczej”? Dystansem wobec rządu, partii rządzącej, naczelnego czy sprzeciwem wobec oczekiwań wydawcy? Czy redaktor naczelny ma prawo dobierać skład zespołu „swoich” dziennikarzy tak, by czytelnik, wybierając „Uważam Rze”, „Politykę” lub „Gościa Niedzielnego” mógł ufać, że kupi pismo, którego oczekuje? Czy więc słowo „niezależność” nie jest tylko wytrychem, który pozornie otwiera wszystkie drzwi, ale żadnych skutecznie nie zamyka, co sprawia, że drzwi przestają być potrzebne? Ten sposób myślenia prowadzi do absurdalnego wniosku, że dziennikarzowi prawdziwą niezależność gwarantuje tylko własność jedenastu hektarów ziemi lub fortuna zaoszczędzona w biznesie, polityce lub literaturze.

Dziennikarz z kodeksem etycznym

Pytanie trzecie dotyczy mechanizmów, które sprzyjają uczciwemu, profesjonalnemu, wiarygodnemu dziennikarstwu. Brak cenzury tego, jak widać, nie gwarantuje. Wciąż działają mechanizmy ukształtowane w PRL, z którymi środowisko dziennikarzy, ale także elit (naukowców też) rozstawało się pozornie i na krótko. Tylko w momentach, gdy aktualnie rządzący i opozycja byli równie silni poparciem prawie równolicznych wyborców, a wynik wyborów nie był z góry wiadomy. Jako ostatni przykład podam ustawę zmieniającą zasady płacenia podatku VAT przez mniejsze firmy z dotychczasowego „przed” na „po” otrzymaniu zapłaty za usługę lub towar. Okazała się możliwa do przyjęcia przez PO, gdy poziom poparcia dla PiS osiągnął 40 proc. Strach przed utratą władzy to najlepszy instrument kontrolny. Działa wszędzie, nie tylko w polityce.

Łatwiej być dziennikarzem i naukowcem w systemie autokratycznym. Wystarczy nauczyć się słusznych poglądów i zrozumieć oczekiwania władzy i nie trzeba ciężko pracować przy zbieraniu prawdziwych informacji czy ryzykować kontrowersyjnymi komentarzami i ekspertyzami. Praca zamienia się w pełne atrakcji zajęcie dla „już wybranych”. Brylować w cieple władzy i medialnych reflektorów – to miłe. Kontrolować dopływ nowych sił, a nie rywalizować z lepszymi od siebie – to wygodne. Nie trzeba cenzury, by wiedzieć, jak wzmacniać taki „układ bezpieczeństwa”. W krajach postkomunistycznych tęsknota za władzą niekontrolowaną wciąż jest silna i łączy wiele środowisk, z dziennikarzami włącznie. Kodeks etyczny to za mało, by cokolwiek zmienić. Warunkiem wolności i niezależności zawodowej dziennikarzy i naukowców jest scena polityczna. Bez stałej konkurencji dwóch–trzech (nie więcej niż czterech) partii politycznych, równoprawnych oraz „równie silnych” poparciem wyborców oraz konkurujących ze sobą elit politycznych, opiniotwórczych, biznesowych i obywatelskich zarówno dziennikarze, jak i naukowcy będą budowali swoją wolność i niezależność na jedenastu hektarach własnego gospodarstwa. To na demokrację zdecydowanie za mało.

Barbara Fetyszak- Radziejowska

za:niezalezna.pl (pkn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.