Publikacje polecane
Wiara i wiedza
Konflikt współczesnej świadomości
Takie stanowisko przynosi pewne pożytki: pozwala współistnieć wyobrażeniom religijnym i naukowym w obrębie jednej kultury. Niestety, to współistnienie znacznie gorzej układa się w umyśle wierzącego człowieka. Uporczywie naraża go na dysonans poznawczy, którego rezultaty w życiu jednostki bywają bardzo dolegliwe.
Niektórych prowadzą do utraty wiary. Dla innych bywają źródłem zasadniczych wątpliwości, z których wyrasta sceptycyzm wobec wszelkich prób rozpoznania natury rzeczywistości i sensu ludzkiej egzystencji. On z kolei kreuje postawy głębokiego pesymizmu – tu dobrym przykładem mogą być dzieła Samuela Becketta – albo niefrasobliwego relatywizmu, jaki proponuje kultura ponowoczesna z jej zagubioną „płynną tożsamością”.
Są wreszcie i tacy, którym przypadło w udziale doświadczenie niepojęte i niewytłumaczalne w kategoriach dostępnych poznaniu naukowemu. Ci, pod wpływem wstrząsu, na własną rękę podejmują starania, by przeniknąć zagadkę istnienia. Nierzadko w osamotnieniu i trochę po omacku szukają wyjaśnienia tego, co im się przydarzyło na skrzyżowaniu świata materialnego z duchowym, czyli w punkcie przecięcia, który w świetle przekonania o całkowitej odrębności i nieprzenikalności wiedzy i wiary wydaje się niemożliwy.
„Ludzie z doliny śmierci”
Kilka takich doświadczeń opisuje Grzegorz Górny w wydanej właśnie książce „Ludzie z doliny śmierci”. Jest to wybór tekstów publikowanych w prasie w ciągu ostatnich 20 lat. „Historie opisane w tej książce wydarzyły się naprawdę” – wyjaśnia autor na wstępie. Ich bohaterami są ludzie z krajów ogarniętych w XX w. przez komunizm, postawieni w trudnych, czasem krańcowych sytuacjach, skazani na drastyczne przeżycia. Wiodły ich one niekiedy ku krawędzi doznań metafizycznych.
Tak było z Iwanem Korszyńskim, Ukraińcem, który w łagrze w Spassku, w stanie skrajnego wycieńczenia trafił na oddział lazaretu zwany umieralnią. Gdy tam dogorywał, przyśniło się mu, że tonie, ale w ostatniej chwili starzec z białą brodą wyciąga go z oceanu na brzeg wyspy, gdzie na piasku płacze para niemowląt bliźniaczek. Korszyński nieoczekiwanie wyzdrowiał, jego los w obozie odmienił się na lepsze, został znakomitym chirurgiem, a blisko 20 lat później urodziły się mu wyśnione wówczas bliźniaczki.
Inny spośród bohaterów Górnego – Zuk Karol Spanca, Albańczyk z Kosowa – w niezrozumiały sposób przeżył upadek samochodem w 300-metrową przepaść, w której auto doszczętnie się zwęgliło. Gdy jeszcze koziołkowało, odbijając się od skał, Spanca miał widzenie: „Tajemniczy mężczyzna uśmiechał się łagodnie, a Zuk poczuł, że znajduje się w jego rękach. Ogarnął go spokój”. Z czasem się ożenił, a gdy wybuchła wojna w Bośni, uciekł do Polski. I dopiero tutaj w trzy lata po wypadku ten muzułmanin ujrzał po raz pierwszy w życiu obraz Jezusa Miłosiernego. „Poczuł dreszcze na całym ciele. Rzucił się na kolana i zaczął płakać. W postaci na płótnie rozpoznał mężczyznę, którego widział, gdy leciał w przepaść”.
Z kolei doktor Stojan Adašević, ginekolog, praktykował przez 26 lat jako najlepszy specjalista od aborcji w Belgradzie. Do czasu, gdy noc w noc zaczęła mu się śnić łąka pełna dzieci w różnym wieku, które uciekają od niego w przerażeniu, a wszystkiemu przygląda się „człowiek w czarnym ubraniu przypominający mnicha”. W końcu we śnie zapytał go, kim jest, a ten odparł: „Nazywają mnie Tomaszem z Akwinu”, i wyjaśnił, że po łące biegają dzieci usunięte jako płody przez Adaševicia. Dopiero obudziwszy się, doktor sprawdził, kim był Tomasz z Akwinu, bo nigdy o nim przedtem nie słyszał. W rezultacie odmówił przeprowadzania aborcji, chociaż w socjalistycznej Jugosławii ściągnęło to na niego regularną nagonkę. Nie ugiął się jednak, a nawet włączył w ruch obrony życia nienarodzonych.
„Bóg i nauka”
Podobne doświadczenia uświadamiają, jak zawodny i niekoherentny jest ład poznawczy, ufundowany na odrębności dwóch porządków myślowych, które w życiu pojedynczego człowieka nieraz krzyżują się i nakładają, skazując go na szok lub dezorientację. Dlatego starania zmierzające do uzgodnienia wiary z wiedzą dla osób religijnych mają zupełnie podstawowe i zarazem praktyczne znaczenie – uwalniają od wewnętrznego konfliktu, w który zaplątał jednostkę postęp nauki. Mają one także fundamentalne znaczenie dla naszej kultury, która marginalizując religię, powoduje duchowy uwiąd europejskiej cywilizacji, spycha ją w dekadentyzm niezdolny do obrony własnych wartości i tradycji.
Światopogląd scjentystyczny z teologią od kilku dziesięcioleci próbuje pogodzić ks. prof. Michał Heller, laureat Nagrody Templetona, przyznawanej za działania związane z pokonywaniem barier między nauką a religią. Niedawno ukazał się polski przekład książki pt. „Bóg i nauka. Moje dwie drogi do jednego celu”, powstałej na podstawie rozmów, jakie z ks. Hellerem przeprowadził Giulio Brotti. Jest to lektura fascynująca i zarazem przystępna dla osób bez gruntownego przygotowania naukowego czy filozoficznego. Otwiera potrzask, w którym utknęła świadomość współczesnego człowieka.
„Spośród moich licznych fascynacji – wyznaje ks. Heller – dwie okazały się szczególnie uporczywe i odporne na upływanie czasu: nauka i religia. Moją wadą jest to, że jestem zbyt ambitny. Zawsze chciałem robić tylko rzeczy najważniejsze. A czy może być coś ważniejszego od nauki i religii? Nauka daje nam Wiedzę, a religia daje nam Sens. Zarówno Wiedza, jak i Sens są niezbędnymi warunkami godnego życia. I jest paradoksem, że obie te wartości często pozostają w konflikcie”.
W rozmowie z Brottim ks. Heller obszernie przedstawia historię tego konfliktu. Pokazuje też jego iluzoryczność: „Kiedy bada się pewne struktury matematyczne, których zadaniem jest przedstawienie świata fizycznego – jak formuły teorii względności i mechaniki kwantowej – można niemalże fizycznie »dotknąć« zdolności tych formuł do wyrażenia immanentnej racjonalności wszechświata. Często naukowcy zaangażowani w prowadzenie badań nie zastanawiają się nad tym aspektem. […] Niemniej, kiedy zatrzymują się, żeby podjąć refleksję, zdają sobie sprawę, że uczestniczą w czymś, co przekracza naszą inteligencję i nasze granice pojmowania. Takie doświadczenie stanowi – tak uważam – ważny krok w stronę kontemplacji religijnej. Einstein twierdził, że w naszym zsekularyzowanym świecie to właśnie naukowcy jako nieliczni będą pielęgnować prawdziwie religijne poczucie istnienia”.
Wanda Zwinogrodzka
za:niezalezna.pl/48654-wiara-i-wiedza
„Religia nie powinna być przedmiotem maturalnym. Nie wolno mieszać wiary z wiedzą”
Cóż, kiedy nie dostaje właśnie wiedzy, a może po prostu sprawności intelektualnej i woli - można budować i takie konstrukcje...
A wystarczy wziąć chociażby do ręki książki Vittorio Messoriego: Opinie o Jezusie, Umęczon pod Ponckimk Piłatem, Mówią że zmartwychwstał i zmierzyć się z przytaczanymi dowodami.
Za trudne dla zagonionych "polityków"?...
k