Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Naczynia połączone: Tajpej i Kijów

6 maja Bi-khim Hsiao, przedstawicielka Tajwanu w USA, występując na Forum Sedona organizowanym przez amerykański think tank McCain Institute, stwierdziła, że nie zgadza się z tezą, iż Ameryka powinna porzucić Ukrainę, aby skupić się na Chinach. – Przetrwanie Ukrainy jest też naszym przetrwaniem. Sukces Ukrainy jest naszym sukcesem. (…) Nasze losy są ze sobą ściśle powiązane – powiedziała Hsiao.

Zagrożeni inwazją ze strony komunistycznych Chin Tajwańczycy bardzo dobrze rozumieją, że tocząca się na Ukrainie wojna to nie tylko walka Ukraińców. „Dziś Ukraina, jutro Tajwan”, to zdanie jest często wypowiadane przez zwykłych mieszkańców wyspy, polityków i media.

To Morawiecki, a nie Macron, ma rację

Na ścisłe powiązanie działań Chin i Rosji zwracał uwagę podczas spotkania w amerykańskim think tanku Atlantic Council premier Mateusz Morawiecki. − Nie można dzisiaj i jutro ochronić Ukrainy, mówiąc, że Tajwan to nie jest nasza sprawa. Trzeba wspierać Ukrainę, jeżeli chcemy, aby Tajwan pozostał niezależny − powiedział polski premier. Morawiecki dodał także, że wygrana Moskwy na Ukrainie może spowodować, iż Pekin natychmiast zaatakuje Tajwan.

Politycy z oddalonych od siebie geograficznie i kulturowo państw: polski premier i tajwańska ambasador, wyartykułowali w USA tę samą prawdę: w obliczu zagrożeń ze strony autorytarnych reżimów nie ma konfliktów, które nas nie dotyczą. Wypowiedź premiera RP była szczególnie ważna, bo padła zaraz po kompromitujących słowach prezydenta Francji Emmanuela Macrona w czasie jego wizyty w Chinach. Macron, odnosząc się do sytuacji Tajwanu, powiedział, że wielkim ryzykiem dla Europy jest „uwikłanie się w kryzysy, które nie są nasze”.

Tak jak dla Tajwańczyków Ukraina to także ich sprawa, tak Tajwan jest ważny dla Europy, dla Polski, bo chińska inwazja na wyspę miałaby poważne globalne konsekwencje, które szybko odczułyby Waszyngton, Paryż, Berlin i Warszawa.

Pod kontrolą Chin

Nowa ropa przemysłu czy powietrze, bez którego gospodarki się duszą – tak dziś określa się półprzewodniki. To przemysł produkcji chipów już teraz decyduje o strukturze światowej gospodarki, jak i równowadze sił geopolitycznych.

Mimo że Chiny pozycjonują się jako technologiczny gigant, to właśnie sektor półprzewodników pokazuje, iż jest to cały czas jeszcze gigant na niezbyt mocnych nogach. „Niemal na każdym etapie procesu produkcji półprzewodników Chiny są w zatrważającym stopniu uzależnione od zagranicznych technologii, z których prawie wszystkie są kontrolowane przez geopolitycznych rywali Chin – Tajwan, Japonię, Koreę Południową czy USA”, pisze w wydanej właśnie w Polsce książce pt. „Wojna o chipy” Chris Miller, dyrektor ds. Eurazji w For­eign Policy Research Institute.

Dziś z powodu braku dostępu do chipów dusi się gospodarka Rosji. Tamtejsze media pisały, że próbując omijać amerykańskie sankcje i w wyniku przemytu układów scalonych zza granicy, do Rosji trafia coraz więcej wadliwego sprzętu. Rok temu amerykańska sekretarz ds. handlu Gina Raimondo informowała, że przez sankcje Rosjanie są zmuszeni wykorzystywać chipy ze zmywarek i lodówek w urządzeniach wojskowych.

Półprzewodnikowym gigantem jest Tajwan. To z wyspy pochodzi ponad 60 proc. światowej produkcji wszystkich chipów i ok. 90 proc. tych najbardziej wyrafinowanych. Gadżety, które są podstawowymi narzędziami w naszym współczesnym życiu, od telefonów po samochody i maszyny przemysłowe, są napędzane tajwańskimi chipami. Ale fabryki, które je produkują, mogą zostać zniszczone przez inwazję. Jeśli nawet w wyniku konfliktu zakłady te przetrwają, to będą pod nadzorem komunistycznych Chin. To oznacza nic innego jak kontrolę Pekinu nad światową gospodarką.

Jednym z najbardziej ruchliwych szlaków żeglugowych jest Cieśnina Tajwańska oddzielająca Chiny i Tajwan. To tędy z Chin, Japonii, Korei Południowej i Tajwanu płyną statki do portów zachodnich, przewożąc towary z azjatyckich centrów produkcji na rynki w Europie, USA i do wszystkich miejsc pomiędzy nimi. Według danych zebranych przez agencję Bloomberg prawie połowa światowej floty kontenerowej i aż 88 proc. największych na świecie statków pod względem tonażu przepłynęły w zeszłym roku właśnie tą drogą wodną. Wojna w Cieśninie Tajwańskiej byłaby więc potężnym uderzeniem w łańcuchy dostaw do Europy.

Azja bez USA

Jak pisze Gideon Rachman w artykule pt. „Dlaczego Tajwan jest ważny dla świata” na łamach „Financial Times” – „gdyby Chiny zmiażdżyły autonomię Tajwanu, dokonując inwazji lub zmuszając wyspę do niechcianej unii politycznej, potęga USA w Indo-Pacyfiku doznałaby ogromnego ciosu”. Większość państw w regionie w obliczu nowego hegemona dostosowałaby do wymogów Chin swoją politykę zagraniczną i wewnętrzną.

Wyparcie USA z regionu oznaczałoby zmianę, którą odczułaby także Europa, bo Indo-Pacyfik jest odpowiedzialny za 60 proc. światowego PKB. Jest to drugi co do wielkości kierunek unijnego eksportu i lokalizacja czterech z dziesięciu największych partnerów handlowych UE. Około 40 proc. handlu zagranicznego UE przechodzi przez Morze Południowochińskie, o którym 8 lat temu na Międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa i Obrony w Londynie, odbywającej się w ramach targów przemysłu wojskowego Defence Security and Equipment International 2015, wiceadmirał Yuan Yubai, ówczesny dowódca Floty Północnej ChRL, powiedział, że „jest, jak sama nazwa wskazuje, obszarem, który należy do Chin”.

Wiemy, co stałoby się, gdyby USA nie były obecne w Europie w momencie rosyjskiej agresji na Ukrainie. Gdybyśmy już wtedy mieli postulowaną przez Macrona „strategiczną autonomię” Europy, Warszawa szybko stałaby się kolejnym punktem ataku Moskwy. Podobny scenariusz rozegrałby się w Indo-Pacyfiku. Po zajęciu Tajwanu, zredukowaniu w regionie wpływów USA, Pekin szybko znalazłby kolejny obiekt ataku. Wszystko to miałoby bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo i dobrobyt w Europie.

Zniewolony chiński świat

Gideon Rachman w swoim artykule zwraca uwagę na jeszcze jeden powód, dlaczego Tajwan jest ważny dla Zachodu – gra toczy się o przyszłość wolności politycznej na świecie. „Komunistyczna Partia Chin twierdzi, że rządy jednej partii, to idealny system dla Chin”. Idealny dla całego świata chińskojęzycznego – stąd narzucili go już Hongkongowi. Do 2047 r. była brytyjska kolonia miała się cieszyć się autonomią, ale w ostatnich latach Xi skruszył tam wszelkie wolności. Perła Orientu pozbawiona została już wolności wypowiedzi, prasy czy zgromadzeń. A ci, którzy stają po stronie owych wolności, jak katolicy Jimmy Lai, właściciel kiedyś największej gazety w Hongkongu „Apple ­Daily”, czy emerytowany biskup Hongkongu kard. Joseph Zen, są więzieni i prześladowani.

I na tym ponurym tle lśni Tajwan – „dobrze prosperujące społeczeństwo i żywy dowód na to, że chińska kultura jest całkowicie kompatybilna z demokracją”. KPCh chce zająć Tajwan także dlatego, by ten dowód zniszczyć i by partia mogła znów szerzyć w całym świecie tezę, niestety powtarzaną przez niektórych ekspertów ds. Chin na Zachodzie, że ze względu na swoją odmienność Chińczycy nie zasługują na poszanowanie praw jednostki, wolność czy demokrację i że „musimy szanować prawo Chin do odmienności”.

Celnie obalił te mity w artykule pt. „Czy Chiny są inne” jeden z czołowych sinologów, pisarz i krytyk literacki ­Pierre Ryckmans (pseudonim Simon Leys). Napisał on m.in., że „można by w takim razie logicznie rozszerzyć ową zasadę. Gdyby Hitler powstrzymał się od inwazji na sąsiadujące kraje, a jedynie zabijał rodzimych Żydów we własnym domu, niektórzy mogliby powiedzieć: „»Zabijanie Żydów jest prawdopodobnie niemiecką specyfiką i musimy respektować prawo Niemiec do odmienności«”.
Idea, że Chiny pewnego dnia osiągną wolność, to nadal odległa perspektywa. Ale istnienie wolnego i niezależnego Tajwanu sprawia, że osiągalna. Gdyby Xi Jinping zajął Tajwan, jak pisze Rachman, „autokracja zostałaby zakorzeniona w całym chińskojęzycznym świecie”. To miałoby ponure konsekwencje polityczne dla całego świata i posłużyłoby Pekinowi do promocji swojego autorytarnego systemu także w naszym regionie.

Hanna Shen

za:niezalezna.pl


***

„Zwycięstwo Rosji zachęci Xi Jinpinga do inwazji na Tajwan”. Chiński opozycjonista przyznaje rację premierowi Morawieckiemu

Polski premier miał rację, ostrzegając, że zwycięstwo Rosji zachęci Xi Jinpinga do inwazji Tajwanu, zaś podziały wewnątrz Zachodu są dokładnie tym, czego chce – mówi PAP dr Yang Jianli chiński opozycjonista i badacz z Uniwersytetu Harvarda. Jego zdaniem, państwa Zachodu powinny stworzyć “ekonomiczne NATO” by bronić się przed działaniami Chin wymierzonymi w ich gospodarkę.

Kiedy podczas wizyty w Waszyngtonie premier Morawiecki stwierdził, że ukraińska porażka w wojnie może skłonić Chiny mogą zaatakować Tajwan, jego słowa spotkały się z ostrą krytyką ambasady ChRL. Jednak zdaniem dr. Jianli Yanga, chińskiego dysydenta i uczestnika protestów na placu Tiananmen, diagnoza polskiego premiera była celna.

“To było dobre stanowisko; jesteśmy w momencie, kiedy zarówno Pekin, jak i Moskwa starają wbić klin między Stany Zjednoczone i ich europejskich sojuszników, tak by zapewnić, by Rosja nie została pokonana. A taki rezultat z kolei ośmieli Xi Jinpinga, by spróbować wziąć Tajwan siłą” – ocenia Yang, doktor ekonomii politycznej z Harvardu.

Jak dodaje, jedność Zachodu jest w tym względzie kluczowa w kalkulacjach przywódcy Chin wobec jego planów “unifikacji” z Tajwanem. Dlatego uważa, że niedawna wizyta prezydenta Francji w Pekinie i jego słowa sugerujące, że Europa powinna stać z boku w sprawie Tajwanu, prowadząc osobną politykę niż USA, są dokładnie tym, czego życzy sobie Xi.

“To co zrobił Macron, to woda na młyn dla Xi. Strategia Chin jest prosta: dziel i rządź. Zarówno Putin rozpoczynając swoją inwazję, jak i Xi pokładali swoje nadzieje, że USA i Zachód są zbyt zależne od rosyjskiej energii i chińskiej gospodarki, by mocno utrzymać swoją jedność. I jesteśmy w tym aspekcie w krytycznym momencie, kiedy pojawiają się pęknięcia w tej jedności” – analizuje ekspert.

Jak uważa Yang, Xi jest zdecydowanie bardziej od swoich poprzedników zdeterminowany, by zapisać się na kartach historii jako ten, który podporządkował sobie Tajwan. Dodaje jednak, że dotychczasowe wnioski z wojny na Ukrainie mogły odwieść go od planów siłowego przejęcia wyspy.

“Obserwując uważnie, jak przebiega ten konflikt i jak zareagował na niego Zachód, on musi się liczyć z tym, że stanie w obliczu mocnej odpowiedzi ze strony USA oraz europejskich i azjatyckich sojuszników, jeszcze mocniejszej, niż w przypadku Ukrainy” – mówi Yang.

Ekspert zaznacza przy tym, że kluczowe znaczenie będą miały kwestie ekonomiczne, bo Pekin często używa powiązań gospodarczych i swojej pozycji jako środka presji i przymusu wobec innych państw. Yang przywołuje tu przykład Litwy, która po tym, jak otworzyła przedstawicielstwo Tajwanu w Wilnie spotkała się z sankcjami handlowymi ChRL.

“W ostatnich latach jasno widzieliśmy, że za każdym razem, kiedy jakaś demokracja naraziła się Chinom np. w sprawie praw człowieka, czy Tajwanu, Chiny natychmiast stosowały odwet ekonomiczny. Litwa była tylko jednym z przykładów, ale wartym przytoczenia, bo w reakcji na działania Chin, Europa przyszła z pomocą Litwie i złagodziła ich skutki” – mówi Yang.

Uważa przy tym, że choć “decoupling”, czyli rozwiązanie więzów gospodarczych z Chinami nie jest praktycznym rozwiązaniem, to model zastosowany w przypadku Litwy powinien być zastosowany szerzej. Według Yanga, mógłby on posłużyć jako podstawa do stworzenia “ekonomicznego NATO”, którego członkowie pomagają sobie wzajemnie w razie stosowania przez Pekin wrogich działań gospodarczych.

“W tej chwili Polska, czy jakiekolwiek inne państwo nie może być pewne, że jeśli postawi się Chinom i narazi na odwet gospodarczy, otrzyma taką pomoc. Ale jeśli powstałoby takie +NATO+, to pozwoliłoby na silniejszą pozycję demokracji wobec Pekinu” – zaznacza. Jak ocenia, taka organizacja mogłaby zacząć się od najbardziej chętnych na współpracę państw Sojuszu, by stopniowo rozszerzać się, obejmując np. państwa azjatyckie, jak Japonia i Korea Płd.

“Oczywiście, takie inicjatywy nie powstają od razu. Ale niedługo możemy przekonać się, że taki sojusz demokracji będzie konieczny” – mówi Yang.

za:www.stefczyk.info

Copyright © 2017. All Rights Reserved.