Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - WIECZERNIK

Jerozolimskie wzgórze Syjon, pozostające poza murami Świętego Miasta, wieńczą ważne dla chrześcijaństwa obiekty, wśród nich Wieczernik. Od wojny sześciodniowej w 1967 roku, kiedy armia izraelska po krótkim ostrzale wdarła się przez Bramę Syjońską do miasta, odebrany muzułmanom Syjon pozostaje pod władzą Izraela. Izraelski jest również budynek, w którym na pierwszym piętrze chrześcijanie rozpamiętywają zdarzenia Wielkiego Czwartku i jego następstwa. To w tej „sali na górze”, jak miejsce to identyfikują Ewangelie, rodził się Kościół, którego pierwszym ogniwem było zstąpienie Ducha Świętego na apostołów i wszystkich tych, którzy tego dnia zgromadzili się wokół nich. Była wśród nich także Maryja, słusznie tytułowana Matką Kościoła.

Smutek Wieczernika jest przejmujący. Nawet dziś udziela się pielgrzymom, którzy w tym pomieszczeniu rozważają wszystko to, co się wtedy tu wydarzyło. A działo się bardzo wiele.  Zanim Jezus przystąpił do długiej mowy pożegnalnej, czemu Jan Ewangelista poświęcił cztery długie rozdziały, od czternastego do siedemnastego włącznie, uczynił coś, co nie mogło pomieścić się w kategoriach myślowych ludzi tamtego czasu i tamtego świata kultury semickiej. Wstał od stołu, przepasał się prześcieradłem, wlał wody do misy i przystąpił do umywania nóg uczniom, jak niewolnik swojemu panu. Należy zrozumieć oburzenie Szymona Piotra, kiedy w słowach zdecydowanych zganił postępek Jezusa, nachylonego u jego stóp. Scena ta, która tak głęboko wpisała się w chrześcijańską świadomość, nie może być należycie oceniona przez nas, ukształtowanych na fundamencie cywilizacji miłości, bo taką cywilizacją pragnie i usiłuje pozostać chrześcijaństwo. By właściwie pojąć treść tego zdarzenia, należałoby chociaż na moment oderwać się od naszych duchowych korzeni i wyobrazić sobie świat bez chrześcijaństwa, bez nauki płynącej z Ewangelii. Postawmy się w świecie surowych obyczajów, jakże często bezdusznych, kształtowanych przez tradycję patriarchalną i legalizm starotestamentowy, gdzie obowiązywała babilońska zasada ząb za ząb, oko za oko, gdzie starożytne prawa dopiero ociosywano. Postawmy się w świecie praworządności rzymskiej, owszem, wypracowywanej na potrzeby porządku społecznego i politycznego w Cesarstwie Rzymskim według zasady dura lex, sed lex, ale praworządności dalekiej jeszcze do wypracowania pojęcia o litości i miłosierdziu.

Nie jeden raz próbowałem wyobrazić sobie taki świat, świat bez chrześcijaństwa, świat wtórnego barbarzyństwa. Daremnie. Można by popaść w obłęd.  Z pomocą przychodzi rzeczywistość, taki świat już się odradza na naszych oczach, teraz, dziś, i to odradza się po najtragiczniejszych w dziejach ludzkości doświadczeniach zabójczych ustrojów totalitarnych, komunizmu, bolszewizmu, nazizmu, hitleryzmu  i podobnych im ideologii. Również współczesna Europa, będąca kagankiem cywilizacji przez kilkanaście poprzednich wieków, odcina się obecnie od swych duchowych korzeni i w swej antyludzkiej ideologii odwołuje się do opacznie pojętej tolerancji i do niczym nieograniczonej wolności człowieka, na naszych oczach popadając w stan samozagłady. Ma ten proces przyspieszyć islamizacja kontynentu, przedsięwzięcie podjęte z rozmysłem przez antychrześcijańskie ośrodki decyzyjne.

Europa zapomniała o przesłaniu wielkoczwartkowej Paschy, kiedy Jezus rzucił kolejną garść ziarna pod budowę cywilizacji miłości. Od tamtego zdarzenia w historię zostały wplecione zasady tej cywilizacji, której kojące właściwości mają prostować wyboisty trakt dziejów ludzkich. Ziarna tej cywilizacji przekazał Jezus tym nielicznym wybranym, ludziom prostym, nieokrzesanym, ciągle jeszcze ignorantom, jak na to wskazują naiwne pytania zadawane Mu podczas wieczerzy paschalnej. Gorzej – ludziom niepewnym, bo jeden z nich Go zdradził, drugi wyparł się, a wszyscy z bojaźni rozpierzchli się w chwili próby, kiedy zaledwie kilka godzin później strażnicy świątynni przyszli Go aresztować w ogrodzie Getsemani u stóp Góry Oliwnej.

Jezus jednak znał serca swoich wybrańców, wiedział, że można im zaufać, że to oni poniosą w świat naukę o miłości. Wiedział dobrze, że powrócą do treści mów z Wieczernika, jak tylko przewali się ów ogrom niepojętych zdarzeń wywołanych Jego nieprzewidywaną przez nikogo śmiercią, kiedy wzburzony ocean wypadków uspokoi się i nastanie cisza, pozwalająca na wejście w zwykłą codzienność. Muszą ochłonąć po tragedii zdrady, ukrzyżowania, śmierci i po tych przedziwnych spotkaniach Zmartwychwstałego, które zrezygnowanym uczniom stwarzały nadzieję, że sprawa nie jest do końca przegrana. Muszą w końcu rozliczyć się w swym sumieniu z tchórzostwa i bojaźni, czemu ulegli w swej małostkowości, na szczęście chwilowej.

Tę próbę odzyskania normalności w gronie apostołów najpełniej ilustruje postawa Piotra, który po tym wszystkim, co zaszło w Jerozolimie, powróciwszy w swe rodzinne strony nad Jezioro Genezaret, pewnego wieczora otrząsnął się z apatii, wstał od stołu  i rzucił domownikom zwięzłe słowa: Idę łowić ryby!  (J 21,3). W tym krótkim zdaniu obnaża się chęć powrotu do dawnego trybu życia i zajęć rybaka, może i próba odsunięcia w niepamięć przygody, jaką było chodzenie przez trzy lata z Nauczycielem, którego nauka, jak wszystko na to wskazywało, zeszła wraz z Nim samym do grobu. Problem w tym, że Jego w tym grobie już nie było.

 O nie, Piotrze! Raz jeszcze zamiar ułożenia sobie spokojnego życia według własnego scenariusza nie powiedzie ci się. Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi – usłyszał, kiedy nad ranem, bo bezowocnym połowie nocą, ten zagubiony na chwilę człowiek rzuca się w jezioro powodowany  sugestią Jana, który rozpoznał stojącego na brzegu Nieznajomego: To jest Pan! (J 21,7). To wystarczyło, aby świeże wspomnienia znów przeobraziły się w chęć działania. Nie da się  beztrosko odejść od Jezusa, kiedy  już raz powoła człowieka do zleconych mu zadań, choćby on sam jeszcze nie rozpoznawał ich sensu.

Przygoda Wieczernika nie zakończyła się wraz z opuszczeniem wyłożonej dywanami sali na górze, gdzie  apostołowie przygotowali Mistrzowi ostatnią Paschę. Dom, w którym znajdowała się owa sala, stał się dla Żydów, którzy w Jezusie rozpoznali Mesjasza, ich pierwszym kościołem. Jeszcze tego samego dnia po szabacie, w dzień naszej niedzieli, Jezus przyszedł wieczorem do zgromadzonych tam uczniów. Pomimo zaryglowanych drzwi przeniknął do środka, stanął pomiędzy nimi, pokazał im rany w boku, na dłoniach i stopach, pozdrowił ich przesłaniem pokoju i przekazał im, już jako kapłanom, władzę nauczania i odpuszczania grzechów. Powrócił do nich za tydzień, bo podczas pierwszych odwiedzin  brakowało Tomasza i żadne argumenty apostołów nie docierały do przekonania tego twardo stąpającego po ziemi człowieka, że widzieli Pana (J, 20,19-29). Wątpiącą postawę Tomasza można zrozumieć, niewierny apostoł domagał się pozostania z Jezusem w relacji faktów, tak jak się to działo za Jego życia, nie zaś argumentów karmionych wiarą. Ta została zadana Kościołowi, który już się organizował w górnej sali Wieczernika.

Do tego Wieczernika powrócili apostołowie po wstąpieniu Jezusa do nieba. Było już tam około stu dwudziestu osób, dość pokaźna gromada, a dom musiał być pojemny. Z mową do zgromadzonych wystąpił Piotr, doradzając, by uzupełnić uszczuplone grono apostołów po zdradzie Judasza. Po wspólnej modlitwie rozdano losy. Los padł na Macieja, jednego z dwóch postawionych kandydatów, i to on zajął miejsce odstępcy.

Aż wreszcie nadszedł ów dzień zapowiedziany, dzień Pięćdziesiątnicy, kiedy na zgromadzonych w Wieczerniku zstąpił Duch Święty, co na zewnątrz uwidoczniło się czymś w rodzaju płomyków ognia nad ich głowami. Był to dzień, który niejako oficjalnie zapoczątkował życie Kościoła. Ostatecznie i bezpowrotnie zakończył się okres chodzenia z Mistrzem, przedłużony jeszcze o czterdzieści dni po Jego zmartwychwstaniu. Już tego prowadzenia za rękę nie potrzebowali. Mocno stanęli na własnych nogach. I znów Piotr jako pierwszy dał temu przekonaniu wyraz: Ci ludzie nie są pijani, jak przypuszczacie, bo jest dopiero trzecia godzina dnia (Dz 2,15). W kpiącym nieco tonie rozpoczął swe długie przemówienie, skierowane do Żydów zgromadzonych przed domem Wieczernika, którzy nic nie pojmując z wylanego na apostołów daru języków,  zdarzenie to próbowali ośmieszyć i zbyć kpiną. I taką też otrzymali ripostę. Tak, o dziewiątej rano nie pije się wina, by się nim upić. Dzieje się coś wielkiego, oto spełniają się dane ludowi wybranemu zapowiedzi dawnych proroków o zbawieniu. Ratujcie się z tego przewrotnego pokolenia (Dz 2,40). I około trzech tysięcy Żydów przyjęło tego dnia chrzest, a byli to ludzie głównie spoza Jerozolimy, z żydowskiej diaspory rozrzuconej szeroko po świecie, nawet spoza granic Cesarstwa Rzymskiego.

Skąd u Piotra ta nagła przemiana? Ta odwaga? Ta pamięć, by cytować proroka Joela? To nie ten sam Piotr z dziedzińca pałacu Kajfasza, który stchórzył przed służącą. Przejmujący jest ten fragment Dziejów Apostolskich, który opisuje uwięzienie Piotra z rozkazu Heroda Agryppy I i skazanie go na śmierć za przykładem Jakuba Apostoła, bo to spodobało się Żydom (Dz 12,3). Historia wprost niewiarygodna, tak barwnie opisana przez Łukasza i tak cudownie odmalowana na ścianie watykańskich  apartamentów papieży przez Rafaela Santi. W noc przed egzekucją, wyznaczoną na dzień po święcie Paschy, z pilnie strzeżonego więzienia wyprowadził Piotra na ulicę anioł. Gdy apostoł znalazł się na ulicy za bramą więzienia, natychmiast anioł odstąpił od niego. Wtedy Piotr przyszedł do siebie i rzekł: Teraz wiem na pewno, że Pan posłał swego anioła i wyrwał mnie z ręki Heroda i z tego wszystkiego, czego oczekiwali Żydzi. Po zastanowieniu się poszedł do domu Marii, matki Jana, zwanego Markiem, gdzie zebrało się wielu na modlitwie (Dz 12, 10-12). Na marginesie: z treści ostatniego zdania możemy wnioskować, że Wieczernik, gdzie zgromadzeni trwali na wspólnej modlitwie w intencji uwolnienia Piotra, znajdował się w domu należącym do rodziny Marka Ewangelisty.

Dla Wieczernika pewien współczesny artysta wykonał w brązie drzewko oliwne. Jest krępe, jak to oliwka, o solidnym, grubym pniu, z którego rozchodzą się  trzy potężne konary, a z tych konarów wyrastają wiotkie gałązki pokryte świeżymi listkami. Kompozycja ta posiada głęboką wymowę. Oto z jednego pnia, którym w kontekście  biblijnym jest patriarcha Abraham, biorą początek trzy religie monoteistyczne: judaizm, chrześcijaństwo i islam. Są niczym trzy rzeki, których wody nigdy nie mieszają się ze sobą. Każda z tych religii jest autonomiczna i każda zmierza w wyznaczonym przez Opatrzność kierunku.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.