Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad-Dotknięcie misterium (iniquitatis)

Sytuacja jest dynamiczna. Coś wisi w powietrzu; widzimy to dookoła. W każdym razie widzi ta część z nas, która (jeszcze) czuwa, myśli i się modli. Coś bardzo groźnego i nieobliczalnego w skutkach czai się...

Atak nuklearny?
Gdzieś daleko od nas.
Albo całkiem blisko.
Aktywne wkroczenie Chin do wojny?
Albo Białorusi rządzonej przez szantażowanego kołchoźnika.
Może zamieszki w Polsce jako skutek furii fanatyków i wybujałych ambicji części klasy politycznej?
A może wojna domowa u Moskali?

Żaden ze scenariuszy nie wydaje się abstrakcyjny.
Jest w czym przebierać.
Wojna atomowa może wybuchnąć dlatego, że broń atomowa po prostu jest, czeka.
Być może już za długo czeka i pokusa „naciśnięcia guzika” okaże się nie do odparcia.
Dlatego wydaje mi się dziwne – pisałem już o tym nie raz – że w Polsce nie idziemy drogą podjętą (masowo i głęboko) przez naród, Kościół i polskie władze – latem 1920 roku.
Niejeden mądry człowiek mówił mi, że już na to czas...

W październiku Łódzkie Koło Stowarzyszenia „Odrodzenie” (z niezmordowaną panią Marią Piotrowicz na czele) zabrało swoich działaczy i sympatyków na kolejną, patriotyczną wyprawę do stolicy.
W ciągu jednej soboty zwiedziliśmy: Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL (w dawnym areszcie śledczym na Rakowieckiej), Muzeum Księdza Jerzego Popiełuszki (w piwnicach kościoła na Żoliborzu) i Cmentarz Powązkowski (w tym „Łączkę”).
Rakowiecka… idziemy w milczeniu, ostrożnie, z lękiem po śladach skazańców, których prowadzono tu na rozstrzelanie lub powieszenie.
Modlimy się w celach śmierci i pod murem straceń, który (po zdjęciu tynku) ukazuje rzędy dziur po kulach (gdy w 1956 r. zaprzestano masowych egzekucji, oprawcy zamurowali dowód zbrodni).
Oszczędna ekspozycja pamiątek, rozmieszczona w więziennych celach i korytarzach, stanowi świadectwo męki nie do opisania. Krzyczy cały budynek: mury, schody, kraty, sienniki... Widzimy jak na dłoni, w całej sadystycznej „okazałości”, owo misterium iniquitatis, na które wskazywał Jan Paweł II w Auschwitz: całą tę machinę diabelskiego zamiaru wyniszczenia narodu, który pragnął być wolny i chrześcijański.

Tak samo krzyczy – jakby to ująć – „świadectwo męki pojedynczego człowieka”: Muzeum bł. ks. Jerzego (choć są tu również setki odniesień do męczeństwa całego narodu i pierwszej „Solidarności”). Trzeba to co pewien czas w sobie ożywiać, by nie zamarła pamięć. Zwłaszcza w dniach, gdy zło gotuje się do ostatecznego skoku. Stąd bardzo ucieszyły nas tłumy młodzieży, przyprowadzone do Muzeum, w ten sobotni dzień, przez (jeszcze) myślących nauczycieli.  

Zwiedzaliśmy te święte miejsca razem z Antonim i Haliną – małżeństwem z Ukrainy, które zadomowiło się w Łodzi kilka lat temu (Antoni jest narodowości polskiej). Rozmawialiśmy o wojnie. Przy kolorowych, powiększonych fotografiach zamęczonego księdza Antoni mówi mi: „Nie może wygrać wojny ten, kto napada twoją ziemię i domy; porywa i zabija kobiety, dzieci i księży. Wygrywa zawsze ten, kto ich broni…”

Chciałbym, żeby Antoni był dobrym prorokiem. W powrotnej drodze zastanawiam się… jak taka obrona mogłaby wyglądać w Polsce? Czy tak jak to, całkiem niedawno, lansowali niektórzy celebryci, piosenkarki i – pożal się, Boże! – „polityczki”.

Według sondażu TVN-u walkę z bronią w ręku deklaruje 27% badanych.
Aż 24% chciałoby wyjechać z kraju lub się poddać. A co zrobi ta druga połowa? Schowa się w domu i zamknie drzwi na klucz?
Lecz jeśli rozwalą dom irańskim dronem? Będziemy czekać na „Terytorialsów” i dzięki słać panu Macierewiczowi?

Moi synowie mówią mi, całkiem rozsądnie, żebym się nie zadręczał, bo podobne wyniki notują badania w wielu krajach.
Potem, gdy sytuacja (ewentualnie) się zaogni, większość – ze strachu, z przymusu, ze wstydu, ostatecznie z patriotyzmu – idzie na front.
Więc stawiam sobie (zawczasu) pytanie: Co ja bym zrobił?
Szczęśliwy dziadek siedmiorga cudownych wnucząt, mąż najlepszej żony na świecie i tato dla idealnych synowych.
Facet otoczony masą przyjaciół i twardych patriotów, felietonista…
Jak bym się „opcjonalnie” zachował w godzinie próby?
Pytanie coraz bardziej na czasie.
 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.