Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - JUNIPERO SERRA

W osobie Junipero Serry zbiegają się wątki życia niezliczonych rzesz misjonarzy, którzy od XVI wieku przybywali do Ameryki z różnych zakątków Europy, nie tylko z Hiszpanii, by niekiedy z narażeniem życia nieść światło wiary ludom żyjącym w okowach pogaństwa.

Z Majorki do Meksyku

W osobie Junipero Serry zbiegają się wątki życia niezliczonych rzesz misjonarzy, którzy od XVI wieku przybywali do Ameryki z różnych zakątków Europy, nie tylko z Hiszpanii, by niekiedy z narażeniem życia nieść światło wiary ludom żyjącym w okowach pogaństwa. O Indianach kalifornijskich powiadano w XVIII w., że nie znają żadnych praw, żadnej kultury, żadnego Boga. A pomimo to dostrzeżono w nich istoty w pełni ludzkie, godne niewyobrażalnego wysiłku ze strony franciszkańskich łowców dusz, by wydźwignąć ich na wyższy poziom egzystencji, tak duchowej, jak i materialnej.

Junipero Serra przyszedł na świat w 1713 roku w miejscowości Petra na Majorce, na wyspie w archipelagu Balearów na Morzu Śródziemnym. Od młodości związał się z tamtejszą stolicą, z Palmą, gdzie ten chłopski syn uczęszczał na nauki do zakonnych szkół. Na chrzcie dano mu imię Miguel José, które zmienił w czasie profesji na imię zakonne – Junipero - być może w nawiązaniu do nazwy wysokiego jałowca, krzewu prawie niezniszczalnego, mogącego rosnąć wszędzie, nawet na pustyni, co symbolicznie mogło sugerować jego niezłomność w działaniu. W wieku piętnastu lat został przyjęty na stołeczny uniwersytet imienia Rajmunda Lullyego (zm. 1315 r.), średniowiecznej, barwnej postaci, kochanka o złamanym sercu, małżonka, uczonego, ekscentrycznego myśliciela, poety, wagabundy, który przemierzał znaczne obszary Europy, wreszcie pustelnika, a na koniec męczennika ukamienowanego przez Arabów w Afryce za próbę nawracania mahometan na chrześcijaństwo.

Po studiach, które ukończył z najwyższymi wyróżnieniami, młody Serra otrzymał katedrę filozofii. Przez piętnaście lat zakonnik ten wykładał doktrynę Tomasza z Akwinu, Dunsa Szkota i innych myślicieli średniowiecznych. Czuł, że nauczanie nie było jego powołaniem. Nie widział się uczonym. Marzył o dalekich ludach, jeszcze nieochrzczonych. Chciał być - jak patron uniwersytetu - misjonarzem. Od dłuższego czasu wysiłki czynione w tym kierunku  zostały wreszcie uwieńczone powodzeniem. Od władz zakonnych otrzymał zgodę na wyjazd do Meksyku. Miał trzydzieści sześć lat, gdy po wyjątkowo długiej, trzymiesięcznej, morderczej podróży dotarł w końcu do Vera Cruz w towarzystwie współbrata zakonnego, swego byłego studenta, Palou – jak się okazało – dozgonnego przyjaciela, a później jego biografa.

Po zakotwiczeniu w porcie, bez ociągania się, Junipero ruszył do miasta Meksyku, przynaglany gorliwością nawracania Indian. W drodze zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, którego skutki zaciążyły nad całym jego późniejszym życiem. Podczas jednego z postojów został ukąszony przez jadowitego węża tak niebezpiecznie, iż ledwie uniknął śmierci. Nigdy niewyleczona rana sprawiła, że Junipero okulał, i to na trwałe, co w przyszłości miało bardzo ograniczać jego ruchliwość podczas dalekich, pieszych podróży. Z drugiej strony jego dzielność w znoszeniu bólu zyskiwała mu podziw i sympatię Indian. Po krótkiej aklimatyzacji we franciszkańskim kolegium misyjnym San Fernando władze zakonne wyznaczyły go prawie natychmiast do pracy wśród jeszcze nienawróconych Indian z plemienia Pame, należącego do wielkiej rodziny Chichimeków.

Udał się zatem Junipero Serra do Queretaro, do franciszkańskiego klasztoru Santa Cruz, przy którym już w 1683 roku - przykładem Rzymu - zostało założone pierwsze w Ameryce Apostolskie Kolegium do Propagowania Wiary. Tam sposobił się do pracy misyjnej, poznając  mowę i zwyczaje swoich przyszłych parafian. Ułożywszy dla nich w ich języku prosty katechizm i zbiór podstawowych modlitw, wyruszył w towarzystwie Francisco Palou przez dzikie góry Sierra Gorda. Po wielu dniach wędrówki dotarł w odcięte od świata doliny, gdzie mógł odnaleźć ślady pracy swych poprzedników sprzed dwóch stuleci, zamordowanych przez Indian braci z zakonu św. Augustyna. Działalność wśród Indian w Sierra Gorda polegała w pierwszej kolejności na zorganizowaniu osad misyjnych. By takie mogły powstać, należało zachęcić i skłonić tubylców do zejścia z gór i osiedlania się w dolinach, gdzie można było uprawiać ziemię i hodować bydło. Systematyczna, cierpliwa i ciężka praca przyniosła rezultaty. Udało się zorganizować aż pięć misji, które z czasem, w latach 1750-1753, dały początek indiańskim osadom: Jalpan, Landa, Tilaco,
Tancoyol i Conca.

Przebrnięcie z powodzeniem przez pionierski okres organizowania misji w tak trudnym rejonie, jakim były góry i środowisko Sierra Gorda, kazało władzom zakonnym odwołać Junipero Serrę do Meksyku z myślą o przygotowaniu go do pracy na jeszcze trudniejszym froncie. Tym miała być praca wśród żyjących na północy Apaczów. Właśnie doszła wiadomość o zamordowaniu przez tych wojowniczych Indian w okrutny sposób kilku żołnierzy i dwóch misjonarzy. Zatrzymawszy się w San Fernando, spędził w kolegium aż siedem lat, a nie kilka miesięcy, na co liczył. Gwardian kolegium zmienił bowiem zdanie, widząc w nim nie tylko doświadczonego misjonarza, ale również zdolnego wykładowcę i chętnie słuchanego kaznodzieję, tudzież wizytatora rozproszonych na ogromnym obszarze Meksyku osad misyjnych i franciszkańskich domów zakonnych. Pomimo kalectwa i trudności w poruszaniu się, przemierzył tysiące kilometrów pieszo, konno, na wozie i łodziami. Docierał w najdalsze okolice, pokonywał dżunglę na południu, pragnął być obecny wszędzie, a już najchętniej pośród swych ukochanych Indian. Ci zaś, sami zaprawieni do znoszenia wyszukanych katuszy w rytualnych inicjacjach, najbardziej podziwiali w nim dzielność w znoszeniu cierpienia z powodu ropiejącej rany po ukąszeniu węża. Tak przeto nie w stolicy, która gorszyła go swym bogactwem, próżnością i ostentacją, lecz pośród najbiedniejszych Indian odnalazł swoje powołanie. Związany jednak ślubem zakonnego posłuszeństwa, pobyt w mieście znosił z cierpliwością jako dopust Boży. Niespełnione pragnienie dotarcia do Apaczów i nawracania tych dzikich ludów rekompensował skrajną ascezą i umartwieniami, w czym doszukiwał się skutecznych środków ekspiacji za grzeszne życie Hiszpanów.

Wyprawa po nowy zasiew

I oto w latach sześćdziesiątych XVIII wieku miasto Meksyk ogarnęła gorączka i podniecenie. Odkryta jeszcze w XVI stuleciu przez Hiszpanów Kalifornia, ziemia do tego czasu zaniedbywana przez króla Hiszpanii jako peryferia ogromnego imperium, znalazła się w samym centrum zainteresowania wielkich mocarstw europejskich, Anglii i Rosji, z których każde na własną rękę wysyłało ekspedycje badawcze i kupieckie do zajęcia obiecujących w bogactwa wybrzeży Pacyfiku na odcinku kalifornijskim. Na to Hiszpania nie mogła pozwolić. Wicekról w Meksyku otrzymał z Madrytu rozkazy, by jak najszybciej wysłać w zagrożony rejon posterunki wojska i misjonarzy. Przed Junipero Serrą otwierała się wymarzona okazja powrotu do misyjnego dzieła. Tym razem tę jego gorliwość zaakceptowali przełożeni. Dzięki doświadczeniom, jakie wyniósł z Sierra Gorda, utwierdzali się w przekonaniu, że ten kulejący, słaby, ale gorliwy zakonnik, wówczas zbliżający się do sześćdziesiątki, powinien poradzić sobie w tym arcytrudnym przedsięwzięciu. I dołączyli go do ekspedycji gubernatora Gaspara de Portoli wysłanego w 1767 roku na Półwysep Kalifornijski, czyli do Dolnej Kalifornii – Baja California – z rozkazem przejęcia w imieniu franciszkanów znajdujących się tam misji jezuickich, pozostawionych bezpańsko po wydalonych z zamorskich dominiów Hiszpanii zakonników Towarzystwa Jezusowego. Po wykonaniu zadania Gaspar de Portola otrzymał rozkaz kontynuowania ekspedycji dalej na północ, aż do  Górnej Kalifornii – Alta California – jak podówczas nazywano obszar dzisiejszego amerykańskiego stanu Kalifornia. Ekspedycja podzieliła się na dwie części, morską i lądową. Morzem płynęły trzy statki, San Carlos, San Antonio i San José. Junipero Serra, pomimo swego kalectwa szedł na północ lądem. Towarzyszyli mu trzej współbracia zakonni, nieodłączny Francisco Palou, niestrudzony kronikarz wyprawy Juan Crespi i Fermín Lasuén. Do osobistych posług, jako kalece, przydzielono mu piętnastoletniego chłopca indiańskiego. Grupa zakonników i żołnierzy dotarła w okolice dzisiejszego miasta San Diego na granicy USA z Meksykiem w lipcu 1769 r. Tam dowiedzieli się o straszliwym losie ekspedycji morskiej, którą rozproszył szalejący sztorm, a większość załogi powalił szkorbut i inne choroby.

Junipero Serra przystąpił natychmiast do dzieła. Zakonnicy potrzebowali kilku godzin, by założyć misję św. Jakuba - San Diego de Alcala - i odprawić pierwszą Mszę Świętą na ziemi kalifornijskiej. Tak rozpoczęło się wielkie dzieło zakładania franciszkańskich misji kalifornijskich. Nieugięty zakonnik ufundował ich jeszcze dziewięć: San Carlos w 1770 roku, w następnym roku kolejne dwie, San Antonio i San Gabriel, San Luis Obispo założył w 1772 roku, po czym nastąpiła czteroletnia przerwa i w 1776 roku w miesiącach jesiennych rozpoczęły działalność dwie kolejne misje, San Francisco i San Juan Capistrano. Santa Clara powstała w 1777 roku, a ostatnią misją założoną przez Junipero Serrę w 1782 roku była San Bonaventura po pięcioletniej przerwie w fundacjach. W tymże roku współuczestniczył w zakładaniu misji w Santa Barbara. Owe dłuższe przerwy między fundacjami spowodowane były wieloma czynnikami, między innymi sporami między franciszkanami a ówczesnym gubernatorem Kalifornii Philipe de Neve oraz komendantem wojskowym Pedro Fagesem na tle lokacji misji, ich zaopatrzenia i finansowania, w sposobie traktowania Indian,  a nawet podważanych przez władzę świecką duchowych kompetencji Junipero Serry. Werdykty w owych sporach zapadały w mieście Meksyku na dworze ówcześnie urzędującego wicekróla, zawsze z korzyścią dla stanowiska ojca Serry. Najbardziej drażliwą sprawą była różnica w traktowaniu Indian przez władzę cywilną a duchowieństwo zakonne. Stając murem w obronie Indian, narażali się franciszkanie władzy świeckiej, która widziała w tubylcach przede wszystkim siłę roboczą w szybko powstających majątkach ziemskich. Na to Junipero Serra nie wyrażał zgody, zyskując sobie zaszczytne miano nie tylko apostoła Kalifornii, ale i obrońcy Indian, ich ojca. W przeciwieństwie do Meksyku centralnego, gdzie system encomiendy oparty na pracy Indian o wysokiej cywilizacji – takich jak Aztekowie -wprowadzono tuż po konkwiście, czyli w pierwszych dziesięcioleciach XVI stulecia, w Kalifornii podobnej gospodarki nie można było zastosować. Kalifornijscy Indianie byli przecież dziećmi natury, a nie obywatelami wysoko rozwiniętych systemów ekonomicznych na podobieństwo Mexików o wielowiekowej tradycji funkcjonowania ich państwa. Pracując w różnych rejonach Nowej Hiszpanii, Junipero Serra doskonale zdawał sobie sprawę z istnienia  owej różnicy i dokładał wszelkich starań, by Indian kalifornijskich niejako trzymać pod kloszem nietykalności przed zaborczością posiadaczy ziemskich.

Kiedy ojciec Indian umierał 28 sierpnia 1784 roku, do misji San Carlo Boromeo tłumnie zeszli się tubylcy, by okazać mu uszanowanie. Strojni w pióra, stali z godnością, w milczeniu, pogrążeni w smutku, stali u boku żołnierzy, marynarzy, białych osadników, hiszpańskich urzędników, gubernatora Kalifornii. Wszyscy ci ludzie na wieść o śmiertelnej chorobie apostoła przybywali do jego łoża z najodleglejszych stron. Ojciec Palou musiał czuwać, by nie rozszarpano umierającego na relikwie. Dopiero po śmierci przyjaciela pociął na kawałki połę jedynego habitu, jaki  posiadał,  i porozdzielał strzępy zgromadzonym. Gdy brakło sukna, rozdzielił siwe kosmyki włosów cisnącym się ludziom. Indianie otrzymali najwięcej pamiątek po zmarłym, w tym medaliki, zwyczajowo rozdawane neofitom.  Palou zatrzymał dla siebie brewiarz ojca na pamiątkę dozgonnej przyjaźni. Znoszone sandały ojca przypadły komendantowi garnizonu w Monterey na usilną jego prośbę. Lekarz, który opatrywał ranę po ukąszeniu węża, uprosił dla siebie chusteczkę zmarłego, twierdząc, że będzie miała większy skutek w leczeniu chorób aniżeli jakikolwiek lek. Sam zaś zmarły otrzymał do trumny drewniany krzyż, ten sam, z którym przybył do Meksyku z Majorki i z którym nie rozstawał się przez całe życie.  Przyjaciel i biograf zmarłego, ojciec Palou, zauważył, że podczas pogrzebu trzeba było okrążyć plac przed kościołem dwukrotnie, by chętnym dać możliwość choćby przez chwilę ponieść trumnę zmarłego przed złożeniem jej do grobu. Dwa stojące na redzie statki odpaliły z dział, jakby chowano generała. I nieustannie biły dzwony.

W 1884 roku, w setną rocznicę śmierci Apostoła Kalifornii, amerykańskie władze stanowe przegłosowały dzień jego śmierci jako święto stanu Kalifornia. Świadectwem doceniania roli w dziele chrystianizacji Kalifornii przez tego fizycznie słabego i kalekiego zakonnika są mnogie pomniki ustawiane w wielu miejscach tej urokliwej, słonecznej krainy. Jan Paweł II  odwiedził grób Junipero Serry 1987 roku, a rok później  wyniósł go do chwały ołtarzy jako błogosławionego. Nadszedł obecnie czas, by poprzez akt kanonizacji tego oddanego sprawie Indian zakonnika, mógł być on czczony w Kościele powszechnym.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.