Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad - Fałszywy alarm

Newsem, który niczym rój Perseid przemknął niedawno przez nasze media (i tak samo szybko zniknął), była sensacyjna informacja o tym, że Rosja rozpoczęła instalowanie zasieków z drutu kolczastego, na granicy między Polską a Obwodem Kaliningradzkim. Jest wielce prawdopodobne , że plan odgrodzenia  Kaliningradu od Polski mógł mieć związek z niedawną deklaracją Kazimierza Kutza. Przypomnijmy: Kutz w wywiadzie dla „Newsweeka” oświadczył, że „gdyby był młodszy, to dałby z Polski dyla”. Dodał, że nie godzi się z obecną sytuacją w kraju i może „albo się buntować, albo spie....ać”. Nie ma wątpliwości, że gdyby Kutz – pewnego pięknego dnia – postanowił spie....ić przez zieloną granicę, uruchomiłby lawinę. I nietrudno się domyśleć, jaki kraj docelowy lawina ta by wybrała... Ja drugoj takoj strany nie znaju. Najwidoczniej tego właśnie wystraszyli się Rosjanie: fali polskich uchodźców spie......ących masowo do Kaliningradu.

Wyobraźmy sobie ten tłum migrantów (polskich aktorów, piosenkarzy, modelek), wędrujący pod jesiennym słońcem do lepszego życia w Obwodzie Kaliningradzkim – słynącym z kultury, demokracji i rakiet Iskander. Wszyscy ci artyści, maszerujący przez ruskie chaszcze, nie jeden raz skarżyli się zachodnim mediom na mękę bytowania w Polsce pod faszystowskim butem. Czy można się dziwić, że teraz – obawiając się zemsty reżimu – pękli i za przykładem Kutza, podążają na północ, ku jutrzence wolności? Wystarczyłaby im tylko iskra. Jakaś powakacyjna refleksja Jarosława Kaczyńskiego lub wezwanie Tomasza Arabskiego do prokuratury i lawina by ruszyła! Widzimy teraz, jak brzemienne w skutkach mogłoby być wezwanie Kutza do spie.....nia z Polski. Rosjanie w pierwszej chwili pomyśleli więc, że trzeba ratować Obwód przed zalewem uchodźców. Nikt lepiej od nich nie wie, co czuje człowiek prześladowany, któremu wyrywa się paznokcie, lub zaszywa żywego kota w brzuchu.

Oczywiście – w gronie uchodźców nie brakło by polityków. Na przykład Ryszarda Petru. Wszak państwo polskie to – według niego – „tak naprawdę państwo sowieckie”. Zatem wybór między polskim ZSRR a putinowską Rosją byłby prosty: to tak jakby wybierać między dżumą a dysleksją. Czy na los migranta szukającego zaczepienia w Rosji – tej ostoi demokracji i wolnego sądownictwa – zdecydowałby się profesor Adam Rzepliński? Trudne pytanie, niedawno stwierdził on, że jego Trybunał stał się ofiarą „wojny hybrydowej”. Ja na miejscu pana prezesa i posła Petru bym się nie wahał. Argumentów za opuszczeniem Polski jest dużo: „Państwo sowieckie”, „wojna hybrydowa”, „planowane aresztowania”, „tortury”, „ćwiartowanie Michnika i Lisa”... Po wypowiedziach Kutza na temat Polski wyjście jest tylko jedno: Panie i panowie, sp.....amy!

Oczywiście, gdyby wszyscy ci artyści „wymigrowali” na północ, życie polityczne w kraju stałoby się nudne i bezbarwne, a rząd i partia rządząca straciliby potężne narzędzie promocji: Wszak co najmniej od roku wiadomo, że inwektywy opozycji są całkowicie przeciw-skuteczne i przysparzają atakowanej władzy popularności.     

Tu mała dygresja. Dlaczego akurat aktorzy (piosenkarze, modelki) – spośród tylu innych profesji – mają być jakoś szczególnie namaszczeni do ról autorytetów w sprawach polityki, ekonomii, czy Trybunału Konstytucyjnego? Temat wymaga głębszego zastanowienia.

W szafie, pod bielizną, trzymam (prawie mi dziś niepotrzebny) dyplom aktora dramatu. W dawnych, dobrych (dla teatru) czasach – kiedy jeszcze parałem się tym zawodem – powszechnie uważano, że „aktor jest od grania, jak d..a od sr..ia” (excussez le mot, ale sami aktorzy tak wtedy o sobie mówili). Było to słuszne podejście. Odkryty już dawno temu „paradoks aktora” polega – w największym skrócie – na tym, że „aktor jest prawdziwy wtedy, gdy udaje”. W praktyce wygląda to tak, że aktor uwodzi widza autentyzmem i uczciwością dzięki... swej scenicznej „sztuczności” (czyli grze). Osiąga on to utożsamiając się w pełni z cudzym tekstem i z wymyśloną postacią. Ów paradoks świetnie wyraził Zygmunt Krasiński: „Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością...” Lecz prawdą jest też i to, że dopóki aktor panuje – zawodowo – nad rolą i nad swoją psychiką, dopóty nie grozi mu „artystyczne kłamstwo”. Aktor rzemieślnik – profesjonalista w swoim fachu – nigdy nie popadnie w fałsz narcyzmu, bo na scenie jest w pracy. Kończy pracę, wraca do domu, je kolację, idzie spać – jak Gustaw Holoubek, jak Andrzej Szczepkowski.

Sytuacja zmienia się rozpaczliwie w przypadku, kiedy mamy do czynienia z aktorem o osobowości chwiejnej emocjonalnie: egzaltowanym i skłonnym do megalomanii. Długoletnie granie cudzych tekstów (oraz odtwarzanie obcych mu stanów emocjonalnych) może zrodzić w nim potrzebę (kompleks) wypowiedzenia się „po swojemu”. Taki aktor chce (wreszcie!) „stać się sobą”, chce przemówić „własnym tekstem”. I jeśli w tym momencie zdarzy mu się „flirt z polityką” (np. pozwolą mu wejść w rolę komentatora wydarzeń), wówczas zaczyna imitować słowa i namiętności swoich partyjnych mentorów (np. Adama Szeinfelda).

Tu mamy częściową odpowiedź na pytanie, dlaczego takim mirem cieszy się u aktorów (piosenkarzy, modelek) Platforma Obywatelska... Ponieważ potrafi ich przekonać, że są lepsi od tych wszystkich moherów, pisiorów, dewiantów, oszołomów i małomiasteczkowych niedouków. I z tego powodu wolno im powiedzieć więcej niż innym. Zastosowano tu myśl wypowiedzianą ongiś przez komunizującego egzystencjalistę – J.P. Sartre’a. Stwierdził on: „Piekło to inni” i spora liczba artystów o dygotalnej, narcystycznej osobowości, na to się załapała: Kogoś, kogo się nienawidzi, najłatwiej jest opisać jako potwora z piekła rodem, a potem latać po ulicach i krzyczeć: „O, potwór, potwór! Zabije mnie, pożre!” Chyba tacy właśnie ludzie – latając po ulicach i po redakcjach – nagle poczuli, że „są Kimś”, że mają realny, polityczny wpływ na kształt i losy „zapyziałej, katolickiej Polski”!

Lecz cena za rozkoszne uczucie „bycia Kimś” jest zawsze słona. Artysta – który potraktuje siebie i swój zawód jako trampolinę do zdobycia pozycji politycznego celebryty – utrwali w sobie jedynie potrzebę wystawiania główki do głaskania – przez media, decydentów i środowiskowe autorytety. A to nie wystarczy, żeby być.

*            *              *
Rosjanie po dwóch dobach epatowania opinii publicznej zasiekami, odstąpili od zamiaru ich pobudowania na granicy z Polską. Pozostaje nam odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego?

Ano widocznie po namyśle, lub po jakichś konsultacjach, uznali, że zasieki nie będą potrzebne. Ponieważ żadnej fali uchodźców nie będzie. Ponieważ rzesza potencjalnych uchodźców zdecyduje się pozostać w Polsce. Ponieważ w Polsce jest bardziej potrzebna.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.