Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Krzysztof Nagrodzki-Jak walczyłem i kolaborowałem z władzą ludową. Wspomnienia kombatanta Cz.2

W poprzednim odcinku było o ostrym starciu bezpośrednim.
Wymuszonym zresztą przez czynnik wadzy z pała, kiedy spokojni opuszczaliśmy Dworzec Główny w Warszawie –po sobotnim piwku -należnym-po tańcach w akademiku na pl. Narutowicza.
Teraz będzie o kolaboracji.
Tak – trzeba stanąć oko w oko z prawdą   :-)

A prawda miała na imię Jola.
Na nazwisko K… No, mniejsza…
W każdym razie - jak się okazało - Tata był jednym z najważniejszych „czynników partyjno-państwowych” w PRL!
Na szczęście kolaboracja nie posunęła się zbyt daleko… Ale było miło  :-)

Ciut dalej poszła z córą innego prominenta ówczesnej wadzy- Krysią N.
Moja ówczesna dziewczyna-Beatka-panienka z warszawskiego okienka leżącego akurat naszego-akademickiego-miała koleżankę; właśnie o imieniu Krysia.
Krysia nie mieszkała z nami na Ochocie a na prominentnej Saskiej Kępie.
Latem Beatka wyjechała z Mamą na odpoczynek gdzieś pod Warszawę, a my z Krysią N. postanowiliśmy ja odwiedzić.
Wtedy w dobrym tonie był auto-stop.
Zatem wyszliśmy na rogatki Stolicy dla podjęcia stosownych czynności transportowych.
Tyle, że jakoś zniosło nas nie na właściwe-północne a na południowe.
…Czemuś…  :-)

No i trudno- zniosło to zniosło-widać przeznaczenie.
I tak znaleźliśmy się w Krakowie.

Mieliśmy przenocować w schronisku PTTK przy ul. Wenecja (jeżeli dobrze pamiętam), ale ani tam, ani gdzie indziej, miejsc ani-ani.
Pozostał zatem-po możliwie szczegółowym zwiedzeniu tego zacnego Grodu-dworzec Kraków Główny.    
I trudno.
I dobrze…
Jakoś przesiedzieliśmy, przekimaliby do rana, a świtaniem….
...A świtaniem… Horror!
Po zamglonych ulicach snuły się biało-niebieskie tramwaje!
Nie normalne-jak w Warszawie ożywcze biało-czerwone, a… Brr…

Natomiast powrót do stolicy był super!

Ledwo dotarliśmy na autostopowe miejsce wyjściowe, a tu zatrzymała się „Wołga” i - proszę bardzo! Do samej Warszawy!
Do tej pory nie wiem, czy to było takie wspaniałe zrządzenie Losu, czy jednak oko Taty.
Dalekosiężne  :-)
Dla jasności-kolaboracja-ku zdziwieniu moich pozawarszawskich, akademikowych kumpli-nie posunęła się dalej.
Oczywiście ze względu na wierność Beatce…


Copyright © 2017. All Rights Reserved.