Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Mówię Hartmanowi: sprawdzam

Z zaciekawieniem, ale i z narastającym smutkiem, przechodzącym w zażenowanie, przeczytałem w sobotnio-niedzielnej „Gazecie Wyborczej” (5−6 listopada 2022 r.) tekst prof. Jana Hartmana zatytułowany „Mówię chrześcijanom: sprawdzam”. Autor w swym obszernym artykule podważa sens dalszego istnienia Kościoła katolickiego.

Przynajmniej takiego, jakim on go widzi, czyli jako pozbawioną sacrum, z gruntu ludzką, organizację totalitarną o skłonnościach kryminalnych, która wyrządziła ludzkości więcej krzywd niż dobrego. Tak ułatwiwszy sobie zadanie, Hartman rusza do zwycięskiego boju.

Krakowski profesor ma dość chrześcijaństwa, chrześcijan i Kościoła, stwierdza, że świat z ich powodu jest strasznym miejscem („Świat nie musi być tak straszny, jakim był pod tysiącletnią władzą Kościoła”). Dziwię się nieco umiarowi prof. Hartmana, gdyż przy wymienianiu grzechów Kościoła nie dodał do nich winy za pandemię COVID-19 oraz wojnę rosyjsko-ukraińską. Choć tu trzeba oddać sprawiedliwość, w kwestii pandemii znalazło się oskarżenie Kościoła… o brak ogłoszenia żałoby dla uczczenia ofiar tej choroby.

Krzywe zwierciadło – teologia

W tekście Hartmana trudno nie zauważyć, że jeśli chodzi o ocenę istoty istnienia Kościoła, autor artykułu porusza się po dobrze znanych z historii torach marksizmu i wolnomularstwa. Choć zdaję sobie sprawę z odrębności „ideologicznych” obu tych nurtów myślowych, to mam wrażenie, że w kwestii chrześcijaństwa i chrześcijan mówią one niekiedy podobnym językiem. Pomijam sprawę różnych odmian wolnomularstwa − tego związanego z Francją, anglosaskiego czy też jeszcze innych odłamów.

Trzeba stwierdzić, że artykuł prof. Hartmana jest konstrukcją opartą na zmanipulowanych fundamentach. Przedstawiając samą istotę przesłania Kościoła, autor pisze, że każdy, kto wierzy w Chrystusa, nawet pomimo swych grzechów, zostanie zbawiony. „Ten cud (zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa) – jak pisze Hartman – niesie wszystkim wyznawcom nadzieję zbawienia”. Można to skomentować bardzo krótko: i tak, i nie. Niektóre Kościoły chrześcijańskie rzeczywiście twierdzą, że „wiarą jesteśmy zbawieni”, jednak dla innych liczy się także świadectwo życia, choć zbawienie jest także łaską niezasłużoną przez nasze dobre uczynki, a zbawionym (pomijam tu rolę czyśćca w Kościele katolickim) można zostać także na łożu śmierci. Na tej pierwszej teologicznej manipulacji oparta jest druga: „lecz gdy ktoś nie przyjmie (Dobrej Nowiny), pozostając nieprzejednanym i wyznając swe fałszywe bóstwa, sam będzie winien temu, że zostanie potępiony” – pisze Jan Hartman. To nie jest prawdą, przynajmniej w katolicyzmie, który naucza, że mogą istnieć różne drogi do Boga, także dla ludzi, którzy nie uważają się za chrześcijan.

Filozof z Krakowa tworzy jednak swój własny obraz wiary chrześcijańskiej, sugerując, że każdy, kto nie wierzy w Jezusa Chrystusa, zostanie potępiony, i pisze: „Oto wiara katolicka. Bez krzywego zwierciadła, lecz również bez maskowania”. Po dokonaniu tych fałszywych założeń Hartman uderza w tak przekonstruowaną ideę Kościoła, zadając pytanie: „Czy współczesny człowiek ma w sobie tyle autonomii i odwagi, żeby starać się to przesłanie ocenić, czyli zapytać: »Czy w ogóle jest to prawda? Czy głoszenie takich przekonań jest etyczne?«”.

Krzywe zwierciadło – historia

W dalszej części swego wywodu autor przeciwstawia tak rozumiane chrześcijaństwo państwu „dojrzałemu”, jak pisze, „prawdziwie niepodległej republice”, w której źródłem prawa zamiast religii są: równość, praworządność i demokratyzm, jakby zapominając, że w przeszłości mieliśmy już przykłady eliminowania chrześcijan z życia publicznego oraz tworzenia prawdziwie niepodległej republiki, jaką była Francja w czasie rewolucji zwanej wielką. Wtedy bezlitośnie mordowano inaczej myślących pod bardzo podobnymi hasłami: wolności, równości i braterstwa.

Dosyć trudno przekopać się przez ten tekst, pełen oskarżeń i kpin z chrześcijaństwa, próbując w nim odnaleźć jakieś sensowne argumenty lub uzasadnienia. Zamiast tego mamy szyderstwo z Jezusa Chrystusa, Maryi i nauki Kościoła oraz twierdzenia, że chrześcijaństwo nie różni się od mitów greckich czy skandynawskich. Hartman nazywa też Kościół organizacją, która czyni zło w sposób systematyczny i systemowy oraz krzywdzi, i to najczęściej bezkarnie. Pisze: „Kto go wspiera, wspiera ten system. Robią to również ci liczni księża, o których katolicy mówią, że są wspaniali albo cudowni”.

W dalszej części swego tekstu Hartman oskarża Kościół katolicki o wspieranie faszyzmu, wysyłanie do Auschwitz Żydów czy zabijanie sierot w ochronkach w Irlandii i Kanadzie. Zarzuty te są tak niedorzeczne, absurdalne i bezczelne, że trudno z nimi dyskutować. Wiedza, że niemieccy naziści chcieli od korzeni zniszczyć Kościół katolicki w Polsce, wysyłając wielu księży i zakonników do obozów, takich jak Dachau czy Auschwitz (gdzie śmiercią męczeńską zginął o. Maksymilian Kolbe), najwidoczniej spływa po Hartmanie. Co do działań ks. Tiso, to rzeczywiście trudno je obronić. Odpowiadając jednak na pytanie, gdzie był Watykan i papież w tym czasie, trzeba podkreślić, że Pius XII był wtedy w trudnym położeniu, otoczony faszystami i nazistami, których de facto był zakładnikiem. Gdy powstała marionetkowa republika słowacka, Watykan uznał ją, uważając, że w ten sposób papież będzie miał wpływ na jej władze. Istnieją listy i telegramy świadczące o tym, że Pius XII próbował powstrzymać deportację Żydów ze Słowacji.

Jeśli chodzi zaś o zarzut, że Kościół katolicki w swoich ochronkach w Kanadzie „zabijał” dzieci rdzennych mieszkańców tego kraju, to trzeba podkreślić, że do tej pory nie przeprowadzono badań potwierdzających te doniesienia. Jak na razie więc jest to fakt medialny ochoczo podnoszony przez lewicowo-liberalną prasę i portale. Warto w tej sprawie przypomnieć, że działająca w latach 2008−2015 Komisja Prawdy i Pojednania jednoznacznie odrzuciła sugestie, by w przeszłości w Kanadzie dochodziło do masowego mordowania autochtonów. Kanadyjska gazeta „The Dorchester Review” zwraca uwagę, że we wczesnych latach działania systemu edukacji w Kanadzie praktycznie wszystkie szkoły były prowadzone przez Kościół katolicki, a chrześcijański pochówek był normą w większości szkół. Ponadto znajdujący się w pobliżu szkoły cmentarz przykościelny mógł służyć jako miejsce pochówku uczniów, którzy umarli w szkole, a także członków społeczności lokalnej i samych misjonarzy.

Wszystkie chwyty dozwolone

Już choćby na tych przykładach widać, że tekst krakowskiego filozofa nie jest poważną i obiektywną próbą oceny wpływu myśli chrześcijańskiej na cywilizację zachodnią, lecz miejscami solidnie zaprawionym nienawiścią paszkwilem, którego celem nie jest udowodnienie czegokolwiek, a jedynie wylanie kubła pomyj na polskich katolików.

Niestety tekst ten czyta się ze smutkiem i zażenowaniem, tym bardziej że napisał go człowiek, który z uwagi na pełnioną funkcję nauczyciela akademickiego powinien nieco rozumniej posługiwać się słowem pisanym. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w artykule nie chodzi o żadną prawdę, a jedynie o dołożenie wszystkim katolikom tym, co jest pod ręką: manipulacją, półprawdą czy jawnym kłamstwem. Wypada także zauważyć, że to właśnie w katolickiej (jak z niesmakiem podkreśla Jan Hartman) Polsce człowiek taki jak on może swobodnie głosić swoje radykalne poglądy, a nawet publicznie upokarzać ludzi wierzących, pisząc o Jezusie, że poziom świadomości moralnej, który przejawia się w jego wypowiedziach, dramatycznie ustępuje etycznej mądrości Arystotelesa czy Kratesa z Teb (znam Arystotelesa i pozwolę sobie z tezą tą się nie zgodzić).

I na koniec uwaga na temat cytowanych przez Jana Hartmana urywków Pisma Świętego. Otóż dany fragment świętej księgi chrześcijan rozumie się w kontekście całej Biblii, a nie buduje całą teologię wokół wyrwanego z większej całości fragmentu.

Jacek Szpakowski

za:niezalezna.pl

***

"Pan każe-sługa musi"... Jeno koniec żałosny. I wieczny!

k

Copyright © 2017. All Rights Reserved.