Rocznica 3 maja, czyli jak Mateusz Morawiecki powiedział władzy auf Wiedersehen
Dokładnie 3 maja 2021 roku rząd premiera Mateusza Morawieckiego popełnił historyczny błąd. Polska została oddana w ręce carycy Ursuli. Czy mając takich patriotów, potrzebujemy jeszcze zdrajców?
Trzeciego maja będziemy świętować wyjątkową rocznicę. Otóż 3 maja 2021 roku premier Mateusz Morawiecki dokonał spektakularnego strzału we własną stopę, przez co cały jego rząd utykał aż do przegranych dwa lata później wyborów. A miało być tak pięknie!
Najpierw 30 kwietnia rząd zaakceptował Krajowy Plan Odbudowy. Nie byłbym zdziwiony, gdyby w tym dniu Donald Tusk otworzył szampana, nalał dwa kieliszki, a jeden z nich podał Ursuli von der Leyen.
Pamiętny 3 maja 2021
KPO zostało wysłane do Komisji Europejskiej dokładnie 3 maja. W oficjalnym rządowym komunikacie napisano: “do Polski trafi 58 miliardów euro”.
“(…) ważne jest, by te pieniądze, jak najszybciej zaczęły pracować w naszej gospodarce” — mówił 4 lata temu wiceminister Waldemar Buda.
Wciąż zastanawiam się, co mieli w głowach politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy w dniu święta Konstytucji 3 maja, która była desperacką próbą uwolnienia Polski ze szponów carycy Katarzyny, zdecydowali się oddać Polskę w szpony carycy Ursuli von der Leyen. Taki właśnie przydomek nosi szefowa Komisji Europejskiej, która owija sobie polskich premierów wokół palca, tak jak caryca Katarzyna owinęła sobie króla Stanisława Poniatowskiego.
Mateusz Morawiecki wprawdzie nie stawał na baczność na widok Ursuli von der Leyen, tak jak uczynił to kiedyś Donald Tusk, ale to tylko różnica w postawie ciała, a nie w postawie politycznej.
Sukces gorszy od klęski
Morawiecki ogłosił wynegocjowanie KPO swoim wielkim sukcesem, chociaż Zbigniew Ziobro przestrzegał, aby nie godzić się na mechanizm warunkowości oraz kamienie milowe i miał świętą rację. Nie należy ufać politykowi z Niemiec, nawet wtedy, kiedy władzę sprawuje w Brukseli jak Ursula von der Leyen albo w Moskwie jak caryca Katarzyna
W 2021 roku w całej Polsce pojawiły się bilbordy o miliardach “dla polskich wsi, miast i miasteczek”. Rząd Mateusza Morawieckiego zapłacił 6,5 miliona złotych za tę ogromną kampanię informacyjną, która obróciła się przeciwko jego rządowi. Moglibyśmy nazwać ją językiem marketingu kampanią teaserową — bo przykuwały uwagę i zapowiadały coś niezwykłego. Był to niezwykły prezent dla ówczesnej opozycji.
Ursula von der Leyen pokazała Polakom kran, z którego lecą euro-banknoty, a następnie ostentacyjnie zakręciła kurek. To wykorzystał Donald Tusk i cała opozycja, która machała tymi pieniędzmi przed twarzami Polaków przez kolejne dwa lata.
Kopanie i zasypywanie
Teraz Ursula von der Leyen dała zielone światło i transfery finansowe ruszyły, a dzięki temu rząd Donalda Tuska mógł dać zielone światło, aby ruszyły mafie VAT-owskie. Ściągalność podatków spada na łeb na szyję.
Gazeta Polska 30 kwietnia poinformowała, że “w drugiej połowie roku zabraknie pieniędzy na leczenie”. O dziurze w budżecie NFZ mówi nawet Lewica, która wchodzi w skład rządu. Ale premier Tusk ma bardzo prosty plan — byle do wyborów.
Walka z mową nienawiści
A po wyborach prezydent Trzaskowski podpisze wszystko, co trzeba, w tym ustawę o mowie nienawiści, którą zawetował prezydent Duda. Jednak ustawy są dla mięczaków. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar już miesiąc temu wydał wytyczne, zgodnie z którymi prokuratura ma zająć się ściganiem mowy nienawiści. Normy ustawowe będą naciągane do granic możliwości, a zapewne także przekraczane.
Na to szykuje się już Instytut Ordo Iuris, który w najnowszym newsletterze wyjaśnia: “Wytyczne wprost żądają od organów prokuratury zwalczania „nietolerancyjnych poglądów i postaw” i przewidują przeszukiwanie skrzynek poczty elektronicznej, przeczesywanie wszystkich profili społecznościowych oraz zatrzymywanie sprzętu elektronicznego”. Wystarczy podejrzenie, że dana osoba głosi poglądy sprzeczne z obowiązującą liberalną ideologią.
für Deutschland
A można było to wszystko zatrzymać, gdyby prezes jarosław Kaczyński słuchał ministra Zbigniewa Ziobro, a nie premiera Mateusza Morawieckiego. Teraz ten ostatni pełni prestiżową funkcję szefa Europejskiej Partii Konserwatystów i Reformatorów, a ten pierwszy wciąż ma bardzo poważne problemy ze zdrowiem. To oznacza złe rokowania dla Polski…
A jednocześnie całkiem dobre rokowania dla Niemiec. Magazyn Wprost zwrócił uwagę na publikację Frankfurter Allgemeine Zeitung. Napisano w niej że:
“Rząd Tuska reorganizuje polskie instytucje kultury po erze narodowo-konserwatywnej partii PiS. (…) Skupia się na integracji i tworzeniu ofert dla Niemców” – pisze Frankfurter Allgemeine Zeitung.
Dziś święto Konstytucji 3 Maja, ale za 11 dni będzie rocznica Targowicy
Dziś obchodzimy 234 rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, pierwszej w Europie i drugiej w świecie - po konstytucji USA - spisanej konstytucji. Ustawa zasadnicza, która miała zahamować proces upadku I Rzeczypospolitej, umożliwić stworzenie silnego, suwerennego państwa, obowiązywała formalnie zaledwie nieco ponad 14 miesięcy. Dzieło patriotów zniszczyła pozostająca na usługach Berlina i Moskwy/Petersburga agentura - Konfederacja Targowicka. Zdrajcy skorzystali z militarnego wsparcia "najbardziej postępowej" (jak twierdziły ówczesne elity naszego kontynentu) europejskiej władczyni - Katarzyny II. Nauki płynące z dwóch dat: 3 maja 1791 roku - uchwalenie Konstytucji 3 Maja i 14 maja 1792 roku - powstanie Konfederacji Targowickiej, są do dziś aktualne. Może właśnie dlatego koalicja 13 grudnia cenzuruje i ogranicza nauczanie historii w szkołach.
Konstytucja 3 Maja została zaprojektowana w celu zlikwidowania obecnych od dawna wad opartego na wolnej elekcji i demokracji szlacheckiej systemu politycznego Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Konstytucja zmieniła ustrój państwa na monarchię dziedziczną, ograniczyła znacząco demokrację szlachecką, odbierając prawo głosu i decyzji w sprawach państwa szlachcie nieposiadającej ziemi (gołocie), wprowadziła częściowe zrównanie praw osobistych mieszczan i szlachty oraz stawiała chłopów pod ochroną państwa, w ten sposób łagodząc nadużycia pańszczyzny. Konstytucja formalnie zniosła liberum veto.
Przyjęcie monarchicznej Konstytucji 3 maja sprowokowało wrogość Imperium Rosyjskiego, które od 1768 roku było protektorem Rzeczypospolitej i gwarantem nienaruszalności jej ustroju. Katarzyna II uruchomiła także swoją agenturę w Polsce, która, pod pozorem obrony przyrodzonych praw - dzisiaj nazwalibyśmy je: "wartościami europejskimi", wystąpiła przeciwko własnej ojczyźnie.
18 maja 1792 roku 100-tysięczna armia rosyjska wkroczyła, na prośbę targowiczan, na terytorium I Rzeczypospolitej (a dokładnie na te obszary, które pozostały po I rozbiorze Polski). Rozpoczęła się wojna polsko-rosyjska w obronie Konstytucji 3 Maja.
W wojnie tej Polska została pokonana przez wojska Katarzyny II. Formalną władzę w kraju, z nadania Rosji, przejęli zdrajcy. W ich gronie znalazł się król Stanisław August Poniatowski, który wcześniej przystąpił do Konfederacji Targowickiej.
Motywem tego kroku była zdrada Prus, które mimo wielokrotnych obietnic króla Fryderyka Wilhelma II, nie udzieliły wsparcia Polsce. Tak kończy się liczenie na Berlin - chciałoby się zauważyć.
Antypolskie działania zdrajców przypieczętowały decyzje tzw. Sejmu grodzieńskiego z 1793 roku, który to "sejm" uznał za niebyłe wszystkie akty prawne powstałe w czasie Sejmu Czteroletniego, a więc i Konstytucję 3 Maja. Analogia z pomysłami uznania za niebyłe wszystkiego, co uchwalono w Polsce w latach 2015-2023 sama się nasuwa.
W szkole Nowackiej raczej się o tym nie dowiemy.
Zielona Góra: Awantura o obchody 3 Maja.
Skandal jakich mało! W tym roku obchody 234. rocznicy uchwalenia Kostytucji 3 Maja, będą się odbywały w Zielonej Górze pod pomnikiem Bohaterów II Wojny. Przy okazji będzie piknik wojskowy. Wydarzenie ma mieć charakter wojewódzki, a zielonogórzanie już mówią o partyjnej imprezie Platformy Obywatelskiej.
Było godnie i uroczyście
Co roku uroczystości odbywały się po pomnikiem Konstytucji 3 Maja w Parku Sowińskiego. To tradycyjne miejsce dla tego typu spotkań, które zostało odremontowane przez poprzedniego prezydenta Janusza Kubickiego. Teraz władze miasta z nadania PO postanowiły zerwać z tradycją i wymyśliły, że uroczyste obchody wraz z ceremoniałem wojskowym odbędą się na Placu Bohaterów, na którym stoi Pomnik Bohaterów II Wojny Światowej. Tyle tylko, że ten pomnik nie ma nic wspólnego z chlubnymi wydarzeniami z naszej historii. Wielu Polakom kojarzy się z sowieckim uciskiem, komunistycznym zamordyzmem w wykonaniu Bieruta oraz Jaruzelskiego i poddaństwem Polski pod radziecki but.
Budniak: To symbol sowieckiej niewoli
3 Maja 1791 r. to dla Polaków jedna z najważniejszych dat w naszej historii. Święto 3 Maja wróciło do łask po 1990 roku. W PRL zostało usunięte z katalogu oficjalnych świąt przez sowietów i ich polskich komunistycznych pomagierów, którzy w latach 1945-1990 sprzedali się sowieckiej komunie.
Radny i dr historii Marek Budniak, opublikował w tej sprawie post na facebooku, który jest już komentowany przez zielonogórzan.
„Ze zdziwieniem przyjąłem informację o tym, że Prezydent Zielonej Góry Marcin Pabierowski, organizuje obchody Święta Konstytucji 3 Maja na Placu Bohaterów przy Pomniku, który dla wielu mieszkańców jest symbolem sowieckiej niewoli. Dotychczas, co roku, spotykaliśmy się po Mszy św. w Konkatedrze przy Pomniku Konstytucji 3 Maja symbolu solidarnościowej walki o niepodległość.”
Budniak zauważa, że to co zaproponowano w tym roku, to wprost zakłamywanie naszej historii.
„Nikt poważny nie odważyłby się bowiem na obchody tego święta pod pomnikiem, który dla zielonogórzan jest symbolem sowieckiego ucisku i polskiej zdrady. Ten pomnik był przecież wyrazem podziwu dla armii radzieckiej” – podkreśla historyk.
W podobnym tonie wypowiada się część komentujących. Jak podkreślają szokujące jest, iż prezydent miasta Marcin Pabierowski nie organizuje obchodów pod pomnikiem Konstytucji 3 Maja.
Za obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja odpowiada miasto. Jak udało nam się ustalić wśród osób decyzyjnych w urzędzie miasta jest były członek PZPR, który tworzył system komunistyczny w Polsce.
Maćkowiak: ktoś nie odrobił lekcji
Grzegorz Maćkowiak, radny miejski i szef klubu PiS w Radzie Miasta Zielona Góra podkreśla, że Plac Bohaterów jest fatalnym miejscem dla upamiętnienia uchwalenia Konstytucji 3 Maja.
To święto wpisuje się w kształtowanie państwowości polskiej i walkę o naszą wolność i niepodległość. Tymczasem Pomnik Bohaterów II Wojny, to zaprzeczenie tych wartości. To postkomunistyczny symbol, który powinien zostać już dawno rozebrany. Budowanie wokół niego pozytywnej narracji w dniu tak ważnego święta, jest szkodliwym działaniem dla naszej tożsamości i pamięci historycznej. Ktoś albo nie odrobił lekcji i popełnił błąd, albo chce gloryfikować symbole komunistyczne, co należy uznać za działanie z premedytacją. Szkoda, że w tak pięknym dla nas dniu zielonogórzanie będą musieli świętować przy postsowieckiej budowli, która kojarzy się z komunistycznym zamordyzmem - ocenił Maćkowiak.
Wychodząc naprzeciw patriotom, Marek Budniak zaprasza wszystkich, którzy chcą uczcić ten dzień godnie i zgodnie z tradycją na mszę świętą do Konkatedry św. Jadwigi na godz. 12.00. Następnie zebrani przejdą pod Pomnik Konstytucji i złożą hołd twórcom drugiej w świecie Konstytucji i wszystkim jej obrońcom.
A zatem auf Wiedersehen Polsko! I udanej majówki.
Marco Rubio: „Ekstremizm to polityka otwartych granic, nie AFD”
Na uznanie silniej w Niemczech Alternatywy dla Niemiec za organizację terrorystyczną zareagował m.in. sekretarz stanu USA Marco Rubio. Polityk zaznaczył, że decyzja niemieckich służb to oznaka tyranii, do jakiej posuwają się dziś politycy w walce z opozycją.
Sekretarz stanu USA Marco Rubio wezwał w piątek Niemcy do odwołania decyzji o zaklasyfikowaniu Alternatywy dla Niemiec jako organizacji ekstremistycznej, nazywając tę decyzję „tyranią w przebraniu”. Ocenił, że prawdziwym ekstremizmem jest polityka imigracyjna Niemiec, której AfD się sprzeciwia.
„Niemcy właśnie przyznały swojej agencji szpiegowskiej nowe uprawnienia do inwigilowania opozycji. To nie jest demokracja — to tyrania w przebraniu” – napisał Rubio na platformie X, odnosząc się do decyzji niemieckiego kontrwywiadu, Urzędu Ochrony Konstytucji.
„Prawdziwym ekstremizmem nie jest popularna AfD — która zajęła drugie miejsce w ostatnich wyborach — ale raczej zabójcza polityka imigracyjna otwartych granic, której sprzeciwia się AfD. Niemcy powinny zmienić kurs” – dodał.
Niemiecki kontrwywiad (BfV) zaklasyfikował w piątek Alternatywę dla Niemiec (AfD) jako organizację ekstremistyczną, która zagraża demokracji. Urząd oświadczył, że AfD „działa przeciwko wolnościowemu, demokratycznemu porządkowi państwa”. Jednocześnie to partia, która cieszy się znacznym poparciem w… demokratycznych wyborach.
BfV podjął decyzję na podstawie wewnętrznej ekspertyzy liczącej ok. 1,1 tys. stron. W dokumencie podkreślono, że ocena AfD bazuje przede wszystkim na dominującym w tej partii rozumieniu narodu, które opiera się nie na obywatelstwie, a przede wszystkim na pochodzeniu.
Zaklasyfikowanie AfD jako organizacji ekstremistycznej umożliwi władzom stosowanie niejawnych metod monitorowania działalności tego ugrupowania, które w lutowych wyborach parlamentarnych zajęło drugie miejsce.
Stygmat wiążący się z nadaniem takiego statusu oraz wynikające z niego ograniczenia w zajmowaniu posad w służbie publicznej sprawią, że AfD będzie też trudniej przyciągać nowych członków – zauważył Reuters.
Wcześniej za ekstremistyczną uznano młodzieżówkę AfD oraz jej struktury w trzech landach: Turyngii, Saksonii i Saksonii-Anhalcie.
Klasyfikacja AfD jako podmiotu ekstremistycznego nie oznacza delegalizacji ugrupowania. Zdecydować może o niej tylko Trybunał Konstytucyjny na wniosek jednej z dwóch izb parlamentu (Bundestagu lub Bundesratu) lub rządu.
Interwencja Rubio jest już kolejnym działaniem nowej amerykańskiej administracji w obronie AfD. Wcześniej wiceprezydent J.D. Vance wzywał Niemców, by nie wykluczali z rządzenia organizacji i nie budowali wokół niej „zapór ogniowych”. W minionych wyborach partię wprost poparł również doradca prezydenta, miliarder Elon Musk.
Amerykańscy politycy zwrócili uwagę na coraz bardziej tyrańskie zapędy europejskich elit również po anulowaniu pierwszej tury wyborów prezydenckich w Rumunii, po tym jak wygrał ją niewygodny Calin Georgescu.
Arkadiusz Jarzecki
za:wnet.fm