Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Tomasz Terlikowski - Panie Bartoś, odczep się Pan od Kościoła

Tak krótko i jednoznacznie mam ochotę skomentować wypociny byłego dominikanina, które dziś zamieścił „Newsweek”. Zakonnik, który złamał dane Bogu i ludziom słowo, zdecydował się tym razem zająć spowiedzią dzieci przed Pierwszą Komunią Świętą. I zajął się nią we właściwy sobie, histeryczny i sfrustrowany sposób, który – nie wiedzieć czemu – uchodzi wśród dziennikarzy za dowodzący wielkiej wiedzy i ogromnego otwarcia.
A oto kilka próbek „twórczości teologicznej”, a w zasadzie pseudopsychologicznego bełkotu profesora Bartosia.
Zaczyna się od opisu przygotowania do spowiedzi, który ma wstrząsnąć rodzicami. A dowiadujemy się z niego, że dzieci „mają się zastanowić czy szanują rodziców, a więc czy są posłuszne matce i ojcu, czy  nie zapominają o Bogu, a więc czy odmawiają pacierz rano i wieczorem, czy przechodząc obok kościoła, robią znak krzyża? Czy nie śmieją się z kolegów i koleżanek” – oskarżycielskim tonem oznajmia Bartoś. I to ma już zmrozić serca i sumienia rodziców… Mojego nie mrozi, choć moja córka (pierwsza) już za rok do komunii świętej i spowiedzi pójdzie. I dowie się, że trzeba robić rachunek sumienia, a nawet (o zgrozo), że rodziców trzeba szanować.
A dalej jest tylko mocniej. „Cały ten proces sprawia, że dziecko dowiaduje się od normatywnego dla niego otoczenia, że jest brudne i złe (…) W ten sposób dokonuje się  traumatyzująca inicjacja, głęboko osiadająca w psychice, bo oddziałująca na ośrodki w starej części mózgu, odpowiedzialnej za warstwy odruchowe: gwałtowny lęk, agresję, popęd seksualny (…) Lęk religijny, silny i niemożliwy do opanowania, towarzyszy dorosłym już ludziom aż do starości. I nigdy ich nie opuszcza. (…) Dla Kościoła – świadomie lub nie – jest to najskuteczniejsza, wymagająca najmniej nakładów forma utrzymanie na całe życie aktywności religijnej wyznawców, którzy bez możliwości wyrażenia swojej woli, zostają uzależnieni od religii osadzonej na pierwotnym instynkcie – lęku” – przekonuje Bartoś, by zaapelować.
„Przedstawiony tu opis prowadzi prostą drogą do wniosku, że pierwsza spowiedź w ta wczesnym okresie życia, jest okrutną przemocą rodziców i przedstawicieli Kościoła wobec bezbronnego dziecka. Jest rodzajem wulgarnego gwałtu na psychice osoby niezdolnej do obrony. Stąd mój apel – rodzice, ratujcie dzieci. Nie pozwalajcie na taką przemoc wobec waszych małych córek i synów. Domagajcie się zaprzestania zwyczaju pierwszej spowiedzi świętej. Obudźcie się, weźcie odważnie sprawy w swoje ręce”.
Resztę tekstu miłościwie pominę. Jest tam o „kompulsywnym warunkowaniu”, które jest głęboko niemoralne, jest o tym, że oddając dzieci Kościołowi wcale nie oddajemy ich w dobre ręce, a na koniec mamy kilka uwag o odwadze Bartosia, który naraża się pisząc taki tekst na niechęć innych duchownych. Ale on da sobie radę, bo „ma lat czterdzieści, a nie osiem” (swoją drogą czytając ten tekst można odnieść wrażenie, że ojciec Bartoś ma lat sześć, a nie czterdzieści, bo tak – jak on – na własne błędy reaguje moja córka, która zawsze uważa, że jak zbije wazon, to winien jest wazon, bo stał w nieodpowiednim miejscu, a z prof. Bartosiem jest jakoś podobnie, bo za to, że on złamał dane Bogu słowo, winien jest Kościół, z Panem Bogiem do spółki).
I w zasadzie nie byłoby czego komentować, bowiem cały ten tekst jest jednym wielkim usprawiedliwieniem decyzji życiowych byłego dominikanina, gdyby nie fakt, że swoim pisaniem filozof ten robi wodę z mózgu zwykłym ludziom. Apeluje do nich o odrzucenie ważnego sakramentu (niestety odrzuconego już w znaczącym stopniu na Zachodzie Europy), opisuje Kościół, teologię i życie w Kościele językiem kompletnie nieadekwatnym i nie mającym nic wspólnego z rzeczywistością. A robi to po to, by jak najwięcej ludzi popełniło jego błąd i odrzuciło Kościół, narażając swoje życie wieczne.
Dlatego apeluję do Pana Bartosia: Drogi Panie, odczep się Pan od Kościoła! Rób Pan ze swoim życiem (także wiecznym), co chcesz, ale nie niszcz wiary innych! Nie niszcz pięknego zwyczaju pierwszej komunii i pierwszej spowiedzi. Zwyczaju, który jest głęboko wychowawczy. A piszę to, jako ojciec czwórki dzieci, z których jedno już w przyszłym roku będzie u pierwszej komunii. I daj Boże, żeby w trakcie przygotowania do niej, dowiedziało się, czym jest grzech, jak dotknął je grzech pierworodny, i że jest Miłość, która jej grzech może zmyć! Tą Miłością jest Jezus Chrystus. On ma moc zmienić nasze życie, także życie Tadeusza Bartosia. A Pan, Panie Tadeuszu, musi w to tylko uwierzyć. Pojednanie jest o wiele lepszą drogą leczenia własnych frustracji niż sianie nienawiści do Kościoła.
Komentarze:
Kiedy popełniamy jakiś paskudny czyn, podejmujemy decyzje, nie do końca zgodne z naszym sumieniem możemy albo: bić się w piersi, przeżyć ekspiację, żałować, albo... "dorabiać ideologię do zboczenia". To dlatego np. Fakty i Mity - na exkapłanach "stoją". Ten sam mechanizm działa i tutaj. To symptomatyczne. Pan Bartoś zaś, skoro jest takim znawcą psychologii, powinien sobie z tego zdawać sprawę. I nie wiadomo, czy jego wiara dziecinna z takimi lękami i skojarzeniami z gwałtami była sprzężona, (co imputuje dzieciom) - to wtedy Bogu trzeba dziękować, że zrezygnował z kapłaństwa, bo szkód narobiłby jeszcze więcej - czy sobie tak dywaguje. Jedno i drugie godne pożałowania. W sumie współczuję mu.
Sumienie go gryzie. W innym przypadku po "wyswobodzeniu" się od Kościoła przestałby się nim zajmować. Widać nie może spać po nocach. Albo też nikt nie chce go zatrudnić jako fachowca w jakiejkolwiek dziedzinie i musi dorabiać artykułami, które mógłby zamieszczać równie dobrze w "Faktach i Mitach" lub "Obleśnych Nowinkach".

za: /fronda.pl/ (xwk)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.