Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Przerażające. 27 dzieci przeżyło aborcję. W szpitalu czekano na ich śmierć

Do parlamentu Zachodniej Australii trafiła w zeszłym roku petycja, której sygnatariusze domagają się zbadania sprawy 27 dzieci, które najprawdopodobniej przeżyły aborcję – i którym lekarze pozwolili później umrzeć. Podpisało ją 7 tysięcy osób – znacząca ilość jeśli weźmie się pod uwagę, że w tej prowincji Australii żyje tylko 2,6 miliona osób. Pomimo tego ich sprawa nie znalazła do dzisiaj finału.

Poseł Nick Goiran, który nagłośnił tą sprawę, nadal jednak walczy o prawdę.
Przepisy dotyczące aborcji nie są w Australii regulowane na poziomie całego państwa, każda z prowincji ma swoje własne. W wypadku Zachodniej Australii w 1998 roku zalegalizowano aborcję na życzenie przed 20 tygodniem ciąży. Po tej granicy aborcji można dokonać tylko, jeżeli istnieje duże ryzyko, że dziecko urodzi się chore lub poród może stanowić zagrożenie dla życia matki.

Granica 20 tygodni nie jest przypadkowa. Najmłodsze wcześniaki przetrwały poza organizmem matki po urodzeniu się w 21 tygodniu ciąży. Jednak wraz z postępami medycyny szanse na przetrwanie mają coraz młodsze dzieci – i stosowanie 20 tygodni jako granicy, podobnie jak dzieje się w USA daje prawodawcom pewien margines, nawet jeśli obecnie szanse na przetrwanie 20-tygodniowego dziecka są równe zeru.

Poseł Nick Goiran, zasiadający w parlamencie Zachodniej Australii z ramienia Partii Liberalnej od 2008 roku, nie jest radykalnym obrońcą życia. Uważa, że obecne przepisy dotyczące aborcji w jego regionie są słuszne i że matki powinny mieć możliwość zabicia swoich dzieci przed 20 tygodniem ciąży. Pomimo tego zainteresował się parę lat temu losem dzieci, które były abortowane później – i które jakimś cudem przeżyły. Wykorzystując dostępne posłowi narzędzia przeprowadził własne śledztwo – i otrzymał szokujące rezultaty.

„Zostawiono je na śmierć”

Dzięki jego staraniom minister zdrowia musiał ujawnić, że w latach 1999-2016 w Zachodniej Australii aż 27 dzieci przeżyło aborcję, z czego w wypadku 21 mowa o aborcji późnoterminowej. 15 miało pomiędzy 20 i 25 tygodniami, a sześć było starszych niż 26 tygodni. Żadne z nich już nie żyje. Obecnie najmłodsze dziecko, które przeżyło poza łonem matki, miało 21 tygodni i 4 dni. Zdaniem posła nie jest statystycznie możliwe, żeby wszystkie umarły z przyczyn naturalnych, tym bardziej, że po 20 tygodniu szanse na przetrwanie wcześniaka rosną dramatycznie z każdym dniem.

Dziecko urodzone w 26 tygodniu ciąży ma już 80-90% szans na życie. Oczywiście aby tak młode dziecko przeżyło należy mu zapewnić odpowiednią opiekę medyczną. Poseł uważa, że lekarze dokonujący aborcji nie dopełnili tego obowiązku i dzieci, które przetrwały „zabieg” po prostu zostawiono same czekając, aż umrą. Minister zdrowia poniekąd to potwierdził mówiąc, że nie ma żadnego śladu w papierach, że po nieudanej aborcji lekarze podjęli jakąkolwiek pomoc medyczną. Prawo Zachodniej Australii wyraźnie tego zabrania – jeżeli dziecko ma powyżej 23 tygodni, to lekarze są zobowiązani zrobić wszystko, co w ich mocy, aby mu pomóc.

27 dzieci zostawionych na śmierć to liczba szokująca sama w sobie – nawet jeden przypadek by taki był. Tymczasem o sprawie było bardzo cicho w australijskich mediach, podobnie jak o rekordowej petycji wzywającej rząd do zajęcia się nią. Goiran uważa, że dzieje się tak gdyż w Australii aborcja jest poniekąd tematem tabu i dziennikarze boją się krytyki jeśli odważą się go podjąć. Stwierdził też, że w wypadku nienaturalnej śmierci dorosłego, a zwłaszcza 27 dorosłych, dziennikarze rzuciliby się na temat i trafiłby na pierwsze strony gazet. Gdyby zginął kryminalista w radiowozie, to rząd od razu powołałby spec-komisję mającą zbadać przyczyny. W tym wypadku nic takiego się na razie nie stało – i zdaniem posła powodem tego jest to, że nikt nie chce ruszyć tematu aborcji.

Martwe prawo

Po tym, gdy przedstawiona przez niego parlamentowi petycja nie przyniosła skutku poseł Goiran znalazł sobie kolejny cel. Chce mianowicie zmienić przepisy tak, aby do podobnych przypadków więcej nie dochodziło. Poseł chce, aby parlament Zachodniej Australii ogłosił prawo, które jasno stwierdza, że wcześniak urodzony na skutek nieudanej aborcji cieszy się taką samą opieką prawną jak dziecko urodzone w każdy inny sposób. Chce również, aby lekarze byli zobowiązani do informowania urzędników o przypadkach, w których dziecko przeżyło aborcję oraz do informowania koronera jeżeli zmarło w późniejszym terminie. Koroner dzięki temu mógłby ustalić, czy udzielono mu niezbędnej opieki medycznej.

Goiran otwarcie mówi, że jego propozycje reform są bardziej symboliczne niż praktyczne. Jego zdaniem obecnie obowiązujące przepisy całkiem nieźle chroniłyby dzieci – gdyby tylko były przestrzegane. Goiran chce, aby dzięki jego reformom każdy lekarz czy urzędnik miał cały czas świadomość, że dziecko, które przeżyło aborcję, ma takie same prawa jak wszystkie inne dzieci.

Wiktor Młynarz,

za:www.stefczyk.info

Copyright © 2017. All Rights Reserved.