Katyń 1940-2010
Zadbajmy o Polskę
W czasie uroczystości żałobnych ks. abp Józef Michalik zwrócił uwagę, że tragiczna śmierć pod Katyniem ukazała nowe oblicze naszego Narodu. Na ile ono wcześniej było zamazane?
- Pozwolił nam wszystkim Bóg przeżywać ostatnie dni jako rzeczywiście czas intensywny i pogłębiony. Arcybiskup Michalik rzeczywiście powiedział kilka prawdziwych, ciepłych, naprawdę ważnych słów o Narodzie. Naród na to czekał i dlatego ludzie oklaskami spontanicznie potwierdzali prawdziwość tych słów. Bo Naród czuje się gospodarzem tych wydarzeń, które już od ponad tygodnia przeżywamy, bo to Naród w pewnym sensie reżyseruje te wydarzenia, przybywając tak licznie, by złożyć hołd tym, co zginęli, a przede wszystkim Panu Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Jestem przekonany, że ta śmierć jest dla naszego państwa ważna, ale dla Narodu jeszcze ważniejsza.
Słowa ks. abp. Michalika o nowym obliczu Narodu, w moim przekonaniu, dotyczą przede wszystkim jego obrazu w mediach. Ono przez ostatnie lata było zamazywane albo rozmazywane - jak to było w mediach. Swoje prawdziwe oblicze Naród w pewnym sensie nieco "ukrył" - to, które teraz ukazał. Naród się nieco wycofał, bo my, Polacy, nie lubimy być w ciągłej konfrontacji i gdy ktoś krzyczy, ośmiesza, a jednocześnie nie chce słuchać argumentów, to wolimy się lekko wycofać i przeczekać. Do czasu. I teraz Naród niejako powrócił z tymi cechami, które tak naprawdę zawsze go charakteryzowały. Te dni są rzeczywiście bardzo ważnym momentem w naszej historii. To, co Polacy pokazują od tygodnia, to jest prawdziwe oblicze Narodu, który ma swoją duszę, swój charakter, swoje zasady i umie rozpoznać swoich wodzów. I nawet jeśli od tych zasad czasem w konkretnych sytuacjach praktycznie odstępuje, to jednak z zasad tych i z tych treści nie chce zrezygnować. Potrzebny jest nam jakiś punkt odniesienia. Dzięki temu w sytuacji trudnej, tragicznej mamy się do czego odwoływać i na czym oprzeć. Takie momenty, kiedy to prawdziwe oblicze Narodu daje o sobie znać, przeżyło chyba każde pokolenie Polaków, każde pokolenie w naszej historii miało swój egzamin - wysiłku pracy, innym razem walki zbrojnej, a jeszcze kiedy indziej modlitwy i przebaczenia, solidarności. Każdy taki egzamin potrafił odsłonić tę naszą polską, "duszę anielską". Takich nas ukształtował Chrystus i Jego Ewangelia. I nawet jeśli dziś ktoś jest praktycznie niewierzący, a jest uczciwym i otwartym człowiekiem, to intuicyjnie zwraca się ku tym samym zasadom życia społecznego.
W czasie tych dni, w trakcie uroczystości pogrzebowych ukazany został zupełnie inny obraz Pana Prezydenta niż ten prezentowany przez ostatnie lata w mediach...
- Zdecydowanie tak. Ale tu dotykamy innego problemu, który jest rozpoznawalny już chyba od kilkunastu lat, a który w ostatnich latach, szczególnie przez niektórych ludzi PO i sprzyjające im niektóre media, przybrał na sile. Chodzi o nienaturalną agresję, która potraktowana jako instrument walki partyjnej jest sztucznie i świadomie wywoływana i podtrzymywana z pełną wiedzą, że to nieprawda i że to manipulacja. I to dominowało, jeśli chodzi o wizerunek medialny Pana Prezydenta. Teraz prawda o tym człowieku, o jego małżeństwie, rodzinie, a także o innych osobach z jego politycznego otoczenia wyszła na jaw. Mamy teraz trochę więcej prawdy, gdy chodzi o patrzenie na Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, na jego służbę Ojczyźnie, na jego misję, zadania i cele polityczne, które sobie stawiał. Problem jednak nie leży jedynie w samym przekłamywaniu, które dokonuje się w mediach, ale bardziej w tym, że my wszyscy zaczynaliśmy już trochę akceptować tę sytuację, w pewnym sensie potwierdzając, że tak można. Tak jakbyśmy się już przyzwyczaili, że tak być musi. To jest też dalszy efekt społeczny tego zbyt długiego "wycofania się", o którym mówiłem wcześniej. A to ani tak nie musi być, ani tak nie można. Te dni pokazały, że wszyscy poczuliśmy się jacyś zdrowsi, dzięki temu, że przywrócone zostało trochę prawdy. W tym cierpieniu Pan Bóg pozwala nam już doświadczyć źródła nowej siły.
Czy te dni, które przeżywamy, będą w przyszłości dla młodego pokolenia jakimś punktem odniesienia?
- Jestem głęboko przekonany, że tak. Przy pogrzebie patrzyłem na rzesze ludzi, wśród których były nawet małe dzieci, patrzyłem na tę służbę harcerzy... Temu pokoleniu i dzieciom, i młodzieży, i starszym pozostanie zarówno obraz tych wydarzeń, jak i ich atmosfera. Bez wątpienia wszyscy to zapamiętają tak, jak np. pamiętamy pogrzeb ks. Jerzego Popiełuszki. Dla większości z nich będzie to punktem odniesienia w późniejszym życiu. Ufam głęboko, że dla wielu będzie to pewny drogowskaz, co i jak mają czynić na rzecz Narodu i Ojczyzny.
Czy Ksiądz Arcybiskup uważa, że wszyscy przeżywają te dni jednakowo i równie głęboko?
- Zdecydowanie nie, ponieważ zależy to od wielu czynników. Wpływają na to zarówno atmosfera miejsca, w którym się żyje, doświadczenia życiowe, często trudne, jak i stopień dotychczasowego osobistego zaangażowania w sprawy społeczne. Mieliśmy wiele przykładów w te dni, jak różne motywy przyprowadzały ludzi do kościołów na modlitwę i do Warszawy przed Pałac Prezydencki. Bardzo zróżnicowane, ale chyba jednakowo piękne były świadectwa uczestników tych spotkań. Osobiście najbardziej poruszały mnie wypowiedzi ludzi młodych.
A jak Ksiądz Arcybiskup przyjął informację o katastrofie prezydenckiego samolotu i śmierci tylu ważnych dla Polski osób?
- Wiadomość ta dotarła do mnie kilkanaście minut przed godziną 10.00, gdy przyjechałem pod katedrę, by przewodniczyć Liturgii święceń prezbiteratu. Już pierwsza informacja mówiła jednoznacznie o katastrofie samolotu oraz o wielu ofiarach śmiertelnych i o pewnej liczbie osób w szpitalu. Podaliśmy taką informację wiernym jeszcze przed rozpoczęciem Liturgii. Księdza biskupa Błażeja Kruszyłowicza poprosiłem zaś, by już odprawiał Mszę Świętą w intencji ofiar śmiertelnych jeszcze nam z imienia nieznanych. W trakcie Liturgii do katedry przybywało coraz więcej ludzi, tym bardziej że w czasie Mszy Świętej przez kilkanaście minut głos dzwonu katedralnego niósł się po mieście. Podczas Liturgii dotarła do nas informacja, że prawdopodobnie wszyscy, którzy byli na pokładzie samolotu, zginęli, oraz pierwsza lista pasażerów, najważniejszych osób w Państwie. Poleciłem tę listę odczytać wraz z podaniem poszczególnych urzędów, w czasie przygotowania darów ofiarnych, składając w ten sposób niejako namacalnie ich życie na ołtarzu Chrystusowym.
Jak osobiście przyjąłem tę informację? Od pierwszej chwili bardzo poważnie. Przede wszystkim dlatego, że chodzi o Katyń. We wprowadzeniu do Liturgii użyłem sformułowania: "Nowe Ofiary Katynia". Od początku tak to odbieram, niezależnie od napływających informacji oraz kolejnych pytań dotyczących samej katastrofy. Poza tym państwowy wymiar urzędów, które były tam reprezentowane, a przede wszystkim liczba najważniejszych osób w Państwie. To wzbudziło moje zaskoczenie, na granicy wręcz niedowierzania. Ponadto, wiele z tych osób znałem bezpośrednio, to musiało poruszyć i otwierać serce na tę nową tajemnicę polskich dziejów oraz na plany Bożej Opatrzności. W takim tonie też mówiłem o tym na zakończenie Mszy Świętej.
Rozmiar, czas i miejsce tej tragedii sprawiają, że oprócz przeżywanego bólu i smutku tak wiele mamy do przemyślenia. Do czego nas ofiara tych ludzi zobowiązuje, najpierw w wymiarze osobistym, a następnie narodowym, społecznym?
- Osobiście od samego początku mam wewnętrzne przekonanie, że każda z tych osób, dosłownie każda, która była w delegacji Rzeczypospolitej Polskiej na uroczystości w Katyniu, podjęła własną, odrębną decyzję o tej podróży. To była przede wszystkim decyzja serca. Dla przykładu, zaledwie dziesięć dni wcześniej gościłem w Szczecinie śp. Pana Janusza Zakrzeńskiego, który wręcz dzielił się swoim niepokojem związanym z tym lotem. Dużo mówił też o cmentarzu, na którym chciałby być pochowany. Wtedy słuchałem tego, jak mówienia o dalekiej przyszłości. Ale odżyło to we mnie, gdy usłyszałem jego nazwisko na liście pasażerów. Pomyślałem: a jednak poleciał. Potem nadchodziły analogiczne świadectwa co do kilku innych osób. Każdy i każda z nich podjęli tę decyzję, że chcą być w Katyniu, właśnie w tę Rocznicę, właśnie z Panem Prezydentem Lechem Kaczyńskim. To jest dar każdego i każdej z nich dla Polski, dla nas. To jest dar miłości. To jest więc także swoiste wyznanie wiary. O tym m.in. mówiłem w homilii w czasie wieczornej Mszy Świętej w ich intencji w wypełnionej wiernymi katedrze. To z kolei stawia nam pytania, czy jesteśmy gotowi, by tę ich - po ziemsku przerwaną Miłość - teraz podjąć i nią żyć. To także woła o potrzebę takiej postawy nie tylko dziś i jutro, ale jeszcze bardziej w kolejnym pokoleniu. To wskazuje na potrzebę wychowania kolejnego pokolenia ludzi miłujących Polskę. Z Boga się taka miłość rodzi.
Złożona z życia ofiara blisko 100 osób w dramatyczny sposób przypomniała światu o 22 tysiącach zamordowanych przez Sowietów polskich oficerach w Katyniu. To chyba wielkie wyzwanie dla nas, nauczycieli, historyków, mediów, aby ta pamięć nie okazała się krótka...
- To prawda. Mówiłem chyba już w czasie tej pierwszej Mszy Świętej, że ofiara ich życia jest też ofiarą w służbie Prawdy. Prawdy o Katyniu zagłuszanej przez tyle lat, praktycznie wobec świata, aż do tej katastrofy. Ta Prawda jest bardzo ważna, gdyż jest kwintesencją Prawdy o duchowych zmaganiach XX wieku, które nie tylko nie są do dzisiaj zakończone, ale które - jak widzimy - jeszcze narastają. Ujawnianie takiej Prawdy jest warunkiem zachowania człowieczeństwa w każdym pokoleniu.
Nasza wiara mówi nam, że Pan Bóg, jeśli nawet dopuszcza zło, to potrafi z niego wyprowadzić dobro. Jakieś przebłyski tego już chyba widać, choćby po tym, co działo się w Warszawie przed Pałacem Prezydenckim, a także w innych miastach. Jak tego potencjału państwowego zrywu nas, Polaków, nie zmarnować?
- Przede wszystkim Pan Bóg nikomu nie odbiera życia ot tak. On kocha życie. Zdarza się natomiast, że gdy sam człowiek odbiera życie drugiemu, Pan Bóg to dopuszcza, bo musiałby nieustannie cudownie interweniować, a przecież po to obdarzył nas wolną wolą (to naprawdę jest przeogromny Boży Dar), byśmy zarówno podejmowali decyzje, jak też byśmy brali odpowiedzialność za skutki tych decyzji. Nielogiczne jest, gdy decydują ludzie, ale odpowiedzialnością za skutki tych decyzji chce się obarczać Pana Boga. Zawsze jednak, nawet z głębi skutków najgorszych ludzkich decyzji, Pan Bóg jest w stanie poprowadzić nas ku dobru, jeżeli Mu się poddamy w dalszym pielgrzymowaniu przez dzieje. Spontaniczna jedność Polaków w tym momencie jeszcze nie musi mieć koniecznie wymiaru państwowego, chociaż - ze względu na osobę Pana Prezydenta RP - rzeczywiście ma to charakter przyznania się do Polski jako do naszego Państwa, a nawet upomnienia się o nasze Państwo. Jak tego nie zmarnować? To już bardziej pytanie do osób, które teraz trzymają i które kiedykolwiek trzymać będą ster spraw państwowych w swoich rękach. Niestety, często ma się wrażenie, że właśnie te osoby jakby na siłę chciały marnować i rozpraszać myślenie państwowe zwykłych obywateli. Natomiast bez wątpienia trzeba w Polsce na różny sposób podtrzymywać myślenie obywateli właśnie kategoriami Państwa. Naszego Państwa. Proszę zauważyć, że praktycznie wszystkie Ofiary katastrofy coś z takiej odpowiedzialności za Państwo, za nasze Państwo miały. To rzeczywiście jest symptomatyczne.
Nie sposób w tych dniach nie docenić tych wyrazów solidarności, żalu i szczerego współczucia dla Ofiar i ich Rodzin, które płyną z całej Polski. Czy to też nie powinien być czas narodowych rekolekcji, które zawsze zakładają rachunek sumienia, wyznanie win, postanowienie poprawy, zadośćuczynienie?
- Pozwólmy zwykłym ludziom na razie przeżywać te dni właśnie w takiej atmosferze, jaką sami spontanicznie stworzyli. Sami też dołączajmy nieustannie z naszą modlitwą. Módlmy się za Ofiary, za wszystkie Ofiary Katynia, ale także módlmy się za Polskę. Coraz więcej módlmy się za Polskę. W planach Bożej Opatrzności możliwe jest, że to Ziarno, które właśnie w Katyńskim Lesie obumarło, może dać plon obfity. Nie od razu, może dopiero po wielu modlitwach, pracach, a nawet cierpieniach. Ale zaczątek może być szybko. Zaczątek jest już dzisiaj. Dalszy wzrost tego plonu także jest naprawdę możliwy. O to Boga prośmy. Mam nieodparte wrażenie, że zarówno Pan Prezydent Lech Kaczyński, jak też każda z Ofiar z perspektywy wieczności prosi nas: Teraz wy zadbajcie o Polskę! Teraz wy zajmijcie się Polską. A katyńskie przesłanie śp. Biskupa Polowego Tadeusza Płoskiego, podkreślające: "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi", powinno stać się dla nas wszystkich swoistym duchowym testamentem. Wtedy możliwe stanie się także spełnienie wołania śp. Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego o potrzebie, ale także o możliwości prawdziwego pojednania narodów. Niech Bóg to sprawi. A Im niech da wieczny Pokój w Ojczyźnie niebiańskiej.
Dziękuję za rozmowę.
za: NDz z 19.4.10 (kn)