Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Katyń 1940-2010

Cień Katynia

Mija 12. rocznica katastrofy samolotu Tu-154, którym leciała delegacja na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, najwyżsi dowódcy wojskowi, parlamentarzyści, działacze społeczni. Elita Narodu. To bezprecedensowe wydarzenie poruszyło całą Polskę, ale też świat

– przypomina „Nasz Dziennik”.

Tragedia smoleńska, podobnie jak w 2005 roku, gdy odszedł św. Jan Paweł II, zjednoczyła Polaków. Wyzwoliła w nas ogromne pokłady solidarności i poczucie wspólnoty narodowej. Jednak nie trwało to długo, bo znalazły się siły, które robiły wiele, by zniszczyć jedność. Z ogromnym atakiem spotykały się też hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy, które nie przyjmowały za pewnik rosyjskiej wersji wydarzeń pod Smoleńskiem, głoszącej, że to błędy załogi poskutkowały dramatem.

Nie było łatwo. Z pytaniami o przyczyny tragedii z 10 kwietnia i piętrowymi wątpliwościami próbowaliśmy dotrzeć do Brukseli. Ale nie spotkaliśmy się ze zrozumieniem. Unijne elity przy aktywnym wsparciu polityków polskiej opozycji zarzucali wszystkim próbującym dociec prawdy antyrosyjskie fobie.

Sprawie nie pomagały liberalno-lewicowe media, które były przeciwne stawianiu trudnych pytań o przyczyny katastrofy, nazywając je teoriami spiskowymi. Już kilkanaście lat trwa śledztwo polskich organów, kolejne raporty potęgują niepewność i wątpliwości. Tymczasem w świetle wojny na Ukrainie oraz kolejnych zbrodni Rosjan w tym kraju coraz bardziej zasadne wydaje się zadawanie pytań o smoleńską tragedię.

Dziś już raczej nikt nie powinien mieć wątpliwości, do czego zdolny jest Putin. Czy doczekamy się prawdy o katastrofie smoleńskiej? Wierzę, że tak jak w przypadku zbrodni katyńskiej, nawet jeśli przyjdzie nam na to czekać kilkadziesiąt lat, mgła kłamstwa w końcu opadnie.

Aneta Przysiężniuk-Parys

za:www.radiomaryja.pl

***

Ambasador Ukrainy o syrenach: To uczczenie pamięci zmarłych. Tymczasem łódzki samorządowiec nazywa to... "frajdą"

Dziś dla uczczenia pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej w wielu miastach Polski o godzinie 8.41 rozbrzmiały syreny. Do sprawy odniósł się m.in. Andrij Deszczyca, Ambasador Ukrainy w RP.

"Dzisiaj w Warszawie były puszczony dźwięk syren o 8:41 rano jako uczczenie pamięci zmarłych w tragedii Smoleńskiej w 2010 roku" - napisał w mediach społecznościowych Ambasador Ukrainy w Polsce.

"W wyniku tragedii zginęło dużo osób z polskiego urzędu, także wówczas prezydent RP Lech Kaczyński. Pamiętamy" - podkreślił ukraiński dyplomata.

Przypomnijmy, że od kilku dni trwała w Polsce ostra debata na ten temat połączona niejednokrotnie z hejtem. Część samorządów zdecydowała się nie włączać syren, motywując to kwestią dużej ilości ukraińskich uchodźców wojennych w Polsce.

Przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi Marcin Gołaszewski [KO] nazwał uczczenie pamięci ofiar syrenami "frajdą". Wzbudziło to oburzenie internautów.

"W Łodzi syreny milczały - z szacunku dla Ofiar. Kamiński, Morawiecki była frajda w innych miastach, jak wyły?" - pytał Marcin Gołaszewski premiera i ministra spraw wewnętrznych.

za:www.tysol.pl

***
Wstyd za taaakich radnych. Łódz, mimo nie najlepszych tradycji, nie zasługuje na takie .... cóś...

kn


***

Rosyjska zbrodnia w Smoleńsku: motyw, sprawcy, dowody - 12. ROCZNICA TRAGEDII SMOLEŃSKIEJ

Narzędzie zbrodni? Ładunek termobaryczny, czyli klasyczne materiały wybuchowe wzbogacone w paliwo. Ślady? Pozostałości substancji eksplozywnych i charakterystyczne zniszczenia samolotu. Sprawca? Rosyjskie służby specjalne, które remontowały samolot Tu-154, a następnie przejęły śledztwo i niszczyły liczne dowody. Motyw? Chęć likwidacji polskiej elity, która w 2010 r. - podobnie jak dzisiaj władze Ukrainy - stała na przeszkodzie w realizacji imperialnych planów Kremla. Poszlaki? Sfałszowane sekcje zwłok, "samobójstwa" świadków, tajne rozmowy.

Co po 12 latach wiemy o tragedii smoleńskiej z kwietnia 2010 roku? I – jednocześnie – co przez ten czas udawało się ukrywać, przemilczać lub wyszydzać mediom, które dziś dostrzegają bestialstwo i bezwzględność putinowskiej Rosji, ale po Smoleńsku głosiły konieczność polsko-rosyjskiego pojednania, powielały narrację Kremla, a kwestionującym wersję Putina zarzucały rusofobiczną paranoję?
MOTYW

Po co Rosja miałaby zabijać Lecha Kaczyńskiego? Takie pytanie – w formie szyderstwa – padało często po 2010 roku. Podawano też w wątpliwość samą zdolność Władimira Putina do wyeliminowania głowy sąsiedniego państwa. Dziś, po rosyjskiej agresji na Ukrainę, polityczno-gospodarcze tło katastrofy smoleńskiej jest wyraziste jak nigdy dotąd.

– 12 sierpnia 2008 roku Lech Kaczyński – podczas agresji rosyjskiej na Gruzję – przemawiał na wiecu w Tbilisi. To wówczas padły słynne słowa: „Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę”. 23 listopada 2008 roku nieznani sprawcy oddali na terytorium Gruzji, przy tzw. granicy z kontrolowaną przez Rosjan Osetią Południową, trzy serie z kałasznikowa w kierunku kolumny samochodów, w której podróżowali znienawidzeni przez Moskwę prezydenci: Lech Kaczyński i Micheil Saakaszwili. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale incydent uruchomił przemysł pogardy wobec prezydenta RP (B. Komorowski: „Jaki prezydent, taki zamach”);

– 15 lutego 2010 roku do pracy w MSZ niespodziewanie wraca Tomasz Turowski – w latach 1976–1985 agent najbardziej elitarnej, zakonspirowanej komórki wywiadu: Wydziału XIV w Departamencie I; dostęp do danych tej agentury miały służby sowieckie. Zostaje powołany na stanowisko kierownika wydziału politycznego w ambasadzie RP w Moskwie i od razu wyznacza mu się organizację prezydenckiej wizyty w Rosji. Także w lutym 2010 roku Radosław Sikorski, szef MSZ, pisze w „Sueddeutsche Zeitung”, że z punktu widzenia Polski perspektywa ściślejszej współpracy NATO z Rosją jest bardzo obiecująca, „członkostwo Rosji w NATO przyniosłoby większą stabilność” i że „wspólnie możemy wiele zyskać”;

– 26 marca 2010 roku do prezydenta Kaczyńskiego trafiła ekspertyza w sprawie umowy gazowej z Rosją, przygotowana przez Piotra Naimskiego. Z dokumentu wynikało, że wbrew temu, co mówił Waldemar Pawlak, Polska może zdywersyfikować dostawy gazu. I że Gazpromowi zapewniono pozycję monopolisty w dostawach dla PGNiG aż do 2037 roku, a polityka energetyczna rządu PO-PSL zabezpiecza rosyjskie, a nie polskie interesy. Po zapoznaniu się z raportem Lech Kaczyński usilnie szukał sposobów na prawne zablokowanie polsko-rosyjskiej umowy gazowej;

– 8 kwietnia 2010 roku, dwa dni przed katastrofą, „The Wall Street Journal” pisał: „Cały gazowy przemysł Polski i specjalny wysłannik USA ds. energetyki zebrali się na konferencji na temat gazu łupkowego (...). Amerykańscy giganci rozpoczną odwierty gazu łupkowego w Polsce w ciągu najbliższych kilku tygodni. W razie sukcesu polityka energetyczna Polski, podejście do kwestii dwutlenku węgla, a nawet polityka zagraniczna mogą się całkowicie zmienić (...). Odkrycie wielkich złóż gazu łupkowego w Polsce mogłoby osłabić znaczenie Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej”. Starania te popierał Lech Kaczyński. Już po Smoleńsku, w czerwcu 2010 roku, p.o. prezydenta RP Bronisław Komorowski wypowiedział się przeciwko wydobyciu gazu łupkowego, twierdząc, że doprowadzi to do „dewastacji obszarów krajobrazowych Polski”;

– w grudniu 2009 roku biuro ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego rozsyła do posłów foldery reklamowe MAW Telecom. To firma wchodząca w skład konsorcjum, które wygrało przetarg na remont polskich tupolewów, a następnie skierowało je do zakładów należących do bliskich znajomych Władimira Putina. W tym samym miesiącu Komorowski zachęca posłów z Komisji ds. UE do szybkiej pracy nad ustawą, w której wpisano możliwość opuszczenia UE w wyniku głosowania zwykłą większością sejmową. Ostateczną treść projektu uzgodniono 9 kwietnia 2010 roku, dzień przed katastrofą smoleńską, w której zginął prezydent Lech Kaczyński. Przegłosowaną przez PO w październiku 2010 roku ustawę podpisał... jej inicjator, czyli Bronisław Komorowski, nowy prezydent RP;

– po tragedii smoleńskiej, w której zginęła nie tylko prezydencka para, lecz także wszyscy najważniejsi dowódcy wojskowi oraz polska elita niepodległościowa (dotkliwie osłabiona została najbardziej antyrosyjska partia w Polsce – PiS), w polskiej polityce zagranicznej nastąpił zdecydowany zwrot ku Rosji. SKW podjęła współpracę z FSB, a na szczeblu BBN regularnie dochodziło do spotkań z przedstawicielami aparatu bezpieczeństwa Rosji;

– 29 października 2010 roku wicepremier Waldemar Pawlak i wiceszef rządu Władimira Putina – Igor Sieczin – podpisali porozumienie w sprawie zwiększenia do Polski dostaw gazu rosyjskiego. Umowa zakładała dostarczanie przez Rosjan gazu do 2022 roku po najwyższych cenach w Europie, a jednocześnie zawierała zapis dotyczący tranzytu gazu przez Polskę do 2019 roku (z możliwością wydłużenia aż do 2045 roku) za cenę niższą niż ta, którą Federacja Rosyjska płaciła Białorusi czy Ukrainie;

– w grudniu 2013 roku podczas posiedzenia Komitetu Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej podpisano rządowy program „Polska–Rosja 2020”. Zakładał on długoterminową współpracę Polski i Rosji, strategiczne partnerstwo UE i Rosji, „wspólną produkcję” gospodarczą z Kremlem w oparciu o nowoczesne technologie, „zielone korytarze” na granicy polsko-rosyjskiej, regularne konsultacje Warszawy z Moskwą w sprawie „różnych aspektów bezpieczeństwa”;

– w styczniu 2014 roku koncesję na obrót energią elektryczną w naszym kraju uzyskała spółka IRL Polska kontrolowana przez moskiewski koncern Inter RAO. Pod koniec maja 2014 roku firma ta rozpoczęła handel energią elektryczną w Polsce, zawierając pierwszą transakcję na Towarowej Giełdzie Energii. W zarządzie Inter RAO zasiadał wtedy m.in. Borys Kowalczuk, syn osobistego „kasjera” Władimira Putina – Jurija Kowalczuka. A w jednej ze spółek-córek Inter RAO – JSC Inter RAO – pracował wówczas na kierowniczym stanowisku znany w Polsce rosyjski szpieg Władimir Ałganow.


SPRAWCY


1. Remont

– jesienią 2008 roku – a więc niedługo po wystąpieniu Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi – przedstawiciele polskiej firmy Polit Elektronik, która pół roku później wygrała wraz z MAW Telecom przetarg na remont tupolewów, poinformowali zakłady „Awiakor” w Samarze o swoim zwycięstwie w... nieogłoszonym jeszcze nawet konkursie ofert;

– 16 lutego 2009 roku polski resort obrony oficjalnie ogłosił przetarg na remont tupolewów. Już sześć dni później (parę tygodni przed rozstrzygnięciem przetargu!) startujący w nim Polit Elektronik podpisał porozumienie z przyszłym rosyjskim wykonawcą i podwykonawcami remontu: „Awiakorem” z Samary, „Tupolewem” z Moskwy, „Saturnem” z Rybińska i „Hydrauliką” z Ufy.  Zakłady podpisujące umowę z Polit Elektronik zobowiązały się „nie brać udziału w jakichkolwiek innych umowach dotyczących remontu samolotów Tu-154M nr 90A837, 90A862 [tj. 101 i 102], silników D-30KU, WSU-TA-6A należących do MON RP i nie dostarczać elementów remontowych do remontu wyżej wymienionych wyrobów”. Mówiąc krótko: Rosjanie wyraźnie dali do zrozumienia, że Tu-154 musi trafić do spółki „Awiakor” w Samarze, a przetarg powinna wygrać polska firma Polit Elektronik. Inaczej nie dostarczyliby nawet części do samolotu;

– 9 września 2009 roku podsekretarz stanu w MON Zenon Kosiniak-Kamysz informował szefa tego resortu Bogdana Klicha, że remont samolotów Tu-154M jest „nadzorowany przez II Departament Federalnej Służby ds. Współpracy Wojskowo-Technicznej z Zagranicą Federacji Rosyjskiej (FSWTS), który wyraził zgodę na dokonanie remontu samolotów w OAO Aviacor Samara”. Szefem FSWTS, która kontrolowała przetarg i remont polskich Tu-154, był gen. Michaił Dmitriew, wieloletni funkcjonariusz KGB i rosyjskiego wywiadu SWR. Po katastrofie smoleńskiej gen. Dmitriew został doradcą ministra Siergieja Szojgu, koordynującego 10 kwietnia 2010 roku akcję „zabezpieczenia” wraku tupolewa;

– tupolew, który rozbił się pod Smoleńskiem, od 20 maja do 23 grudnia 2009 roku przebywał w zakładach „Awiakor” należących do rosyjskiego oligarchy Olega Deripaski, zaprzyjaźnionego z Władimirem Putinem. Prawą ręką Deripaski jest Walerij Pieczenkin, były agent KGB i FSB. Deripaska został objęty zachodnimi sankcjami po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku oraz w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę w 2022 roku;

– zakłady „Saturn”, w których odbył się remont silnika Tu-154M nr 101, od 2009 roku kontrolowane są przez Siergieja Czemiezowa – byłego agenta KGB, bliskiego przyjaciela Władimira Putina, z którym obecny prezydent Rosji pracował razem w latach 80. w Niemieckiej Republice Demokratycznej. W marcu 2022 roku USA wprowadziły ograniczenia wizowe i zamroziły aktywa Czemiezowa, jego żony, synów i pasierbicy w związku z inwazją Rosji na Ukrainę.


2. „Katastrofa” i śledztwo

– sprowadzanie samolotu w Smoleńsku nadzorował z Moskwy generał-major Władimir Benediktow, który od dłuższego czasu należy do ścisłej grupy najwyższych dowódców sił zbrojnych. Po Smoleńsku został awansowany przez Siergieja Szojgu. W Czeczenii dowodził on krwawymi akcjami „antyterrorystycznymi” i powietrznymi operacjami specjalnymi. Obecnie na Ukrainie nadzorował m.in. nieudane operacje transportu Iłami-76 specjalnych jednostek, które po wylądowaniu w pobliżu Kijowa miały zająć stolicę i zlikwidować ukraińskie dowództwo;

– między 10 a 13 kwietnia 2010 roku doszło do kluczowych manipulacji na miejscu katastrofy. 11 lipca w samolocie Tu-154 świadomie wybijano szyby, a wrak niszczono. Między 11 a 12 lipca przynajmniej siedem części maszyny zmieniło położenie, w tym statecznik, który przeniesiono o 50 m w kierunku centrum miejsca katastrofy. 11 i 12 kwietnia 2010 roku modyfikowano zawartość kart pamięci aparatów fotograficznych należących do ofiar. W tym czasie – jak wynika z notatek, jakie sporządził tuż po 10 kwietnia 2010 roku płk Mirosław Grochowski – rosyjskimi służbami na wrakowisku rządził gen. Siergiej Bajnietow, inny bliski współpracownik ministra Siergieja Szojgu;

– oficjalnie postępowanie w sprawie tragedii zostało przejęte przez Rosję po tym, jak Donald Tusk zawarł tajne porozumienie z premierem Władimirem Putinem. Zaczęło wówczas obowiązywać rozporządzenie, wydane 13 kwietnia 2010 roku przez Putina, które badanie katastrofy i koordynowanie działań krajowych i międzynarodowych powierzyło Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu Tatiany Anodiny. W wyniku tej decyzji Polska musiała zaakceptować konkluzje raportu MAK;

– rosyjskie śledztwo prokuratorskie w sprawie katastrofy smoleńskiej prowadzi od początku zastępca prokuratora generalnego Rosji gen. Aleksander Bastrykin, objęty obecnie zachodnimi sankcjami. To w jego ręce trafiły wszystkie kluczowe dowody, na przykład wrak i czarne skrzynki. Bastrykin to kolega Władimira Putina z czasów studiów, dziś jest jego bliskim doradcą. W sierpniu 2008 roku smoleński prokurator osobiście kierował pracami grupy śledczej Komitetu Śledczego w celu zbadania faktów „zbrojnej agresji Gruzji przeciwko Osetii Płd.”. W 2012 roku kazał wywieźć do lasu niezależnego dziennikarza „Nowej Gaziety” Siergieja Sokołowa i groził mu śmiercią. Niedawno Bastrykin stwierdził zaś, że „rosyjski Komitet Śledczy ma udokumentowane dowody ludobójstwa i brutalnego traktowania ludności cywilnej przez radykalnych nacjonalistów na Ukrainie”;

– w kwietniu 2010 roku żołnierze Żandarmerii Wojskowej dwukrotnie przylatywali do Rosji, by zbierać dowody w sprawie tragedii smoleńskiej. W obu przypadkach ich działania ograniczyły się do zakrapianych imprez oraz sauny w hotelu użyczonym przez funkcjonariuszy FSB.
NARZĘDZIE ZBRODNI

– w końcowym raporcie smoleńskim opisany jest dokładnie przebieg dwóch eksplozji, jakie miały miejsce w Tu-154. Zebrano bogaty materiał dowodowy: od wiarygodnych zapisów kopii rejestratorów (na podstawie zapisów amerykańskich urządzeń TAWS i FMS) i analizy mechanicznych zniszczeń elementów samolotu – poprzez komputerowe badania Amerykanów wykazujące na przykład, że drzwi tupolewa nie mogły zostać wbite na metr w ziemię w wyniku „zwykłego” uderzenia samolotu w ziemię – aż po identyfikację śladów materiałów wybuchowych na Tu-154;

– na eksplozję w lewej części skrzydła wskazują „loki” powybuchowe, czyli charakterystyczne zawinięcia materiału na poszyciu spodnim oderwanej końcówki części lewego skrzydła; odkształcenia odłamków na skutek wewnętrznej fali powybuchowej; rozrzut odłamków we wszystkich kierunkach w stosunku do toru przemieszczania się samolotu (także w tył i na boki); identyfikacja wewnętrznych części skrzydła, które osiadły na gałęziach wysokich partii drzew;

– według podkomisji smoleńskiej główną przyczyną zniszczeń Tu-154 była eksplozja kesonu baku balastowego (która nastąpiła po wybuchu na skrzydle). W jej wyniku zniszczony został sam keson, czyli fragment lewej części centropłata, wraz z przednim dźwigarem i osmolonymi żebrami. Dźwigar przeleciał około 70 m na zachód. Wybuch rozsadził trzecią salonkę, zabijając wszystkich jej pasażerów i rozrzucając ich szczątki na całej długości wrakowiska;

– równocześnie fala detonacyjna wysadziła lewe drzwi pasażerskie, które z ogromną siłą wbiły się na metr w ziemię, a tysiące fragmentów kuchni zostały rozproszone na 1/3 obszaru katastrofy. Fala detonacyjna idąca w kierunku ogona rozerwała fragment kadłuba i spowodowała wywinięcie lewej i prawej burty wraz z dachem na zewnątrz konstrukcji;

– obecność materiałów wybuchowych (trotyl, heksogen, pentryt) na szczątkach lewego skrzydła i wewnętrznego fragmentu poszycia samolotu została już udowodniona przez laboratoria w Polsce, USA i Wielkiej Brytanii. Pozostałości takich substancji wykryto na przynajmniej 107 elementach wewnętrznych samolotu – przede wszystkim na metalowych częściach foteli;

– jak ustaliła „GP” – podkomisja smoleńska definitywnie stwierdziła, że eksplozje w Tu-154 były spowodowane przez ładunek termobaryczny. To rodzaj materiału wybuchowego wykorzystującego tlen z otaczającego powietrza do wytworzenia eksplozji o wysokiej temperaturze. Według naszych informacji, podkomisja smoleńska w najbliższych dniach przedstawi wyniki dwóch różnych analiz dowodzących takiego charakteru eksplozji.
ŚLADY

Ślady na miejscu katastrofy dowodzące takiego przebiegu zdarzeń to:

– 60 tys. elementów samolotu na miejscu tragedii, choć według oficjalnej wersji spadł on z zaledwie 5 m na błotniste podłoże. Dla porównania: wysadzony w powietrzu nad Lockerbie w 1988 roku boeing, po upadku z ponad 9 tys. metrów, rozpadł się na około 10 tys. części;

– brak krateru, który powinien powstać po uderzeniu w miękki grunt ponad 70-tonowego samolotu, przesuwającego się po ziemi przez około 150 m. Na całym obszarze wrakowiska nie ma też innych śladów silnego uderzenia kadłuba w ziemię;

– liczne odłamki osmolone i opalone rozsiane około 100 m przed miejscem upadku samolotu. Jak wynika z raportu polskich archeologów z 2010 roku, jeszcze przed głównym polem szczątków odnalezione zostały liczne odłamki samolotu o wielkości od kilku do kilkunastu centymetrów kwadratowych, które nosiły ślady oddziaływania termicznego oraz mechanicznego. Część z nich miała swoiste mikrokratery na swojej powierzchni – to cecha charakterystyczna dla zniszczeń spowodowanych przez detonację;

– całkowite zdarcie z wewnętrznej części kadłuba wykładziny wraz z izolacją;

– kompletne rozczłonkowanie kilkunastu ofiar siedzących w salonce nad centrum eksplozji i rozrzucenie ich ciał na całym obszarze wrakowiska;

– liczne i rozległe rany oparzeniowe zwłok ofiar odnalezionych poza sferą ognia naziemnego.  Niezależnie od obrażeń mechanicznych ciał u około 25 proc. ofiar stwierdzono rozległe rany oparzeniowe (do 40 proc. powierzchni ciała). Część z tych ciał znajdowało się w odległości nawet ponad 55 m od źródła ognia naziemnego;

– co najmniej 35 ciał zostało całkowicie lub częściowo odartych z odzieży. Były to przede wszystkim ciała osób siedzących w przedniej części samolotu, poczynając od trzeciej salonki. Jak pokazują badania, ubrania mogą być zerwane z pasażera, jeśli zostanie on narażony na prędkość powietrza przekraczającą 460 km/h. Tymczasem prędkość samolotu Tu-154M przed upadkiem na ziemię wynosiła około 265 km/h.
POSZLAKI

Katastrofie w Smoleńsku towarzyszyły niezwykłe wydarzenia:

– przed tragedią ówczesny szef kancelarii premiera Tomasz Arabski odbył dwa tajemnicze spotkania z Jurijem Uszakowem, zastępcą szefa administracji Władimira Putina: 25 lutego 2010 roku w Warszawie i 17 marca 2010 roku w Moskwie;

– jeśli chodzi o spotkanie warszawskie – tajne rozmowy Arabskiego z Uszakowem rozpoczęły się w Kancelarii Premiera, a skończyły w jednej ze stołecznych restauracji. W spotkaniu brał udział Władimir Grinin – ówczesny ambasador Rosji w Polsce, główny uczestnik gry dyplomatycznej Moskwy, mającej na celu obniżenie rangi wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Grinin to przyjaciel Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB w Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD;

– spotkanie Arabskiego w Moskwie odbyło się w restauracji w sposób nieformalny. Przedtem szef kancelarii premiera Tuska zwiedzać miał przez trzy godziny plac Czerwony i Galerię Tretiakowską. W rozmowach Arabskiego z Uszakowem wziął udział Igor Sieczin, ówczesny wicepremier, prawa ręka Władimira Putina, szef frakcji „siłowików” (środowiska byłych agentów KGB/FSB) w Rosji. Po spotkaniu Arabski zabronił Justynie G., pracownicy ambasady RP w Moskwie, informowania ambasadora Jerzego Bahra o treści swoich rozmów z Rosjanami. W aktach prokuratury czytamy: „Dla Jerzego Bahra ta sytuacja była zupełnie nienormalna i niezrozumiała”. Ale i Justyna G. nie słyszała całej rozmowy Arabskiego z Uszakowem. „Świadek [Justyna G.] rozmowę z wicepremierem Sieczinem tłumaczyła całą, natomiast rozmowę z ministrem Uszakowem tłumaczyła częściowo z tego powodu, iż część rozmowy odbyła się w języku angielskim i wtedy była proszona, żeby im nie towarzyszyć” – stwierdziła prokuratura;

– tuż przed katastrofą smoleńską Dmitrij Miedwiediew zmienił naczelnika FSB w Smoleńsku. Został nim pułkownik Oleg Konoplew – wcześniej zastępca szefa FSB w Twerze, skąd pochodzi także znany z wieży w Smoleńsku płk Nikołaj Krasnokucki. Rok po katastrofie smoleńskiej Konoplew został awansowany na generała-majora. Awansował także Krasnokucki;

– przed wylotem do Smoleńska piloci Tu-154 otrzymali od Rosjan karty podejścia z błędnymi danymi;

– wkrótce po tym, jak Tu-154 z prezydentem Polski uległ zniszczeniu w Smoleńsku, na miejscu pojawiły się oddziały specnazu wojsk wewnętrznych, znane z udziału w krwawych operacjach specjalnych na Północnym Kaukazie. W oficjalnym rosyjskim raporcie MAK zatajono fakt obecności tych jednostek na miejscu tragedii;

– już 10 kwietnia 2010 roku czołowi politycy PO otrzymali SMS-a wysłanego przez najbliższe otoczenie Donalda Tuska. Treść wiadomości brzmiała:
„Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”;

– para tzw. rejestratorów katastroficznych tupolewa nr 101 – czyli rejestrator pokładowy MSRP-64M-6 i rejestrator dźwiękowy MARS-BM nr 323025 (dwie najważniejsze „czarne skrzynki”) – została dwukrotnie „znaleziona” na wrakowisku pod Smoleńskiem. I to tego samego dnia: 10 kwietnia 2010 roku. Na charakterystyczne pomarańczowe rejestratory natrafiono najpierw wczesnym popołudniem, po godz. 14:30. Według rosyjskich protokołów urządzenia te nie były uszkodzone, a po dokładnych oględzinach zostały spakowane do polietylenowych worków i zabrane. Wieczorem te same skrzynki – z identycznymi napisami i tego samego koloru – zostały odnalezione w Smoleńsku ponownie. Tyle że nosiły już ślady „rozległych i licznych” uszkodzeń;

– istnieje aż pięć różnych kopii zapisów rozmów z kokpitu. Różnice między ich długością sięgają aż dwóch minut, co jest niepodważalnym dowodem na fałszerstwo przynajmniej czterech z pięciu będących w obiegu kopii. Co więcej, rozbieżności dotyczą nie tylko czasu trwania całości nagrania, lecz także odstępów między tymi samymi wypowiedziami na różnych kopiach;

– już 10 kwietnia 2010 roku minister zdrowia Federacji Rosyjskiej Tatiana Golikowa powiadomiła Donalda Tuska, że Rosjanie będą przeprowadzali sekcje zwłok bez polskich lekarzy i prokuratorów. Premier RP nie zaprotestował. Gdy 11 kwietnia do Moskwy przybyli polscy prokuratorzy oraz Ewa Kopacz, obdukcje ofiar były już zakończone. W wyniku tych zaniechań część ofiar katastrofy smoleńskiej spoczęło nie w swoich grobach, a protokoły sekcyjne sporządzone przez Rosjan świadczą o tym, że sekcje w ogóle się nie odbyły. Tomasz Arabski i Ewa Kopacz wmawiali bliskim ofiar, że trumien nie wolno otwierać. 24 września 2010 roku Donald Tusk został powiadomiony, że Rosjanie w trumnie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego (a także kilku innych ofiar smoleńskich) złożyli zwłoki innej osoby. O zamianie ciał dowiedziała się też wtedy komisja Millera i Naczelna Prokuratura Wojskowa. Mimo to informacji tej nie przekazano bliskim prezydenta, a ekshumację świadomie zablokowano;

– w sierpniu 2011 roku samobójstwo popełnił 53-letni naczelnik FSB w obwodzie twerskim, gen. Konstantin Moriew, który przesłuchiwał smoleńskich kontrolerów po katastrofie (ich zeznania potem zmieniono);

– w październiku 2012 roku samobójstwo popełnił Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka-40, który lądował w Smoleńsku przed tupolewem. Z wypowiedzi Musia wynikało, że kontrolerzy ze Smoleńska złamali wszelkie procedury, i że kopie nagrań z kokpitu tupolewa zostały sfałszowane;

– pod koniec stycznia 2014 roku „nieznani sprawcy” przecięli przewody hamulcowe w samochodzie pilota Jaka-40 por. Artura Wosztyla. Pilot natychmiast zgłosił sprawę na policję, bo półtora miesiąca wcześniej doszło do identycznego zdarzenia. Policjanci potwierdzili, że przewody zostały przecięte celowo.

Grzegorz Wierzchołowski

za:niezalezna.pl

***

Ukraina odsłania prawdę o Smoleńsku. Kim jest Dmitrij Rogozin

„Przyjedź do Smoleńska, porozmawiamy” – takim wpisem skomentował Dmitrij Rogozin artykuł TASS informujący o propozycji misji pokojowej na Ukrainie, złożonej przez wicepremiera RP Jarosława Kaczyńskiego w trakcie wizyty w Kijowie. Kim jest człowiek, który niemalże wprost przyznał, co stało się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku? I dlaczego teza o zamachu w Smoleńsku była wyśmiewana jako przejaw maniakalnej rusofobii, chociaż dzisiaj świat jako oczywistość przyjmuje, że Putin chce zlikwidować Wołodymyra Zełeńskiego i ukraińską elitę?

Słowa Rogozina - w latach 2011-2018 r. wicepremiera Rosji, obecnie szefa Roskosmosu (czyli "rosyjskiej NASY", państwowej agencji kosmicznej) - brzmią nie tylko jako pogróżka, ale także jako intencjonalne bądź nie przyznanie się do zamachu w Smoleńsku. W "katastrofie" samolotu 10 kwietnia 2010 r. zginął Lech Kaczyński - znienawidzony przez Władimira Putina za słynną wizytę w Tbilisi w 2008 r. podczas rosyjskiej agresji na Gruzję. Teraz były wicepremier Rosji pogroził śmiercią bratu śp. prezydenta RP, Jarosławowi Kaczyńskiemu, który przybył do bombardowanej stolicy Ukrainy, próbując - tak jak Lech Kaczyński - pokrzyżować imperialne plany Rosjan.

Autor "zaproszenia do Smoleńska" nie jest szeregowym rosyjskim politykiem. Dmitrij Rogozin to jeden z najpotężniejszych ludzi w Rosji, od lat znajdujący się w najściślejszym kręgu Władimira Putina. Słynie z nadzwyczajnej - nawet jak na realia Kremla - brutalności, cynizmu i wyrachowania. A od 2008 r. ma dostęp do większości wojskowych tajemnic Moskwy.
Brudna robota Rogozina

Swoją karierę rozpoczął w 1997 r., gdy jako deputowany z okręgu woroneskiego w Dumie Państwowej stał się aktywnym działaczem na rzecz "ochrony praw etnicznych Rosjan w byłych republikach radzieckich". Nie dziwi więc, że kilka lat później był już zaufanym człowiekiem Putina do zadań specjalnych. Po pierwsze: w 2002 r. został mianowany Specjalnym Przedstawicielem Prezydenta Rosji do rozwiązania "problemów kaliningradzkich", które pojawiły się w związku z przystąpieniem krajów bałtyckich do Unii Europejskiej. Rogozin otrzymał potem oficjalny list z podziękowaniami od Putina. Po drugie: na zlecenie władz stworzył nacjonalistyczną partię Rodina, która - jako koncesjonowana opozycja - miała przeciągnąć na rzecz Kremla elektorat Partii Narodowo-Bolszewickiej. Od 2005 r. sloganem Rodiny było "Za Putina, protiw prawitelstwa" ("za Putinem, przeciw rządowi"). Co ciekawe, w tymże 2005 r. politycy Rodiny podpisali petycję do prokuratora generalnego z żądaniem delegalizacji organizacji żydowskich w Federacji Rosyjskiej.

Od 2008 do 2011 r. Rogozin pełnił funkcję ambasadora Rosji przy NATO, co świadczyło o maksymalnym zaufaniu, jakie ma do niego Moskwa. Do jego głównych zadań należało zwalczanie wszystkimi możliwymi sposobami Gruzji, Ukrainy i Polski. "Nie zaproszą tych zbankrutowanych, skandalicznych reżimów do NATO... tym bardziej, że w grę wchodzi ważne partnerstwo z Rosją. Europa widzi, co dzieje się z gospodarką Ukrainy - wkrótce firmy zaczną się zamykać, a kraj splajtuje. Europa nie może sobie pozwolić na wspieranie Ukrainy" - grzmiał Rogozin w grudniu 2008 r., po tym, jak Gruzji i Ukrainie odmówiono przystąpienia do Planu Działań na rzecz Członkostwa w NATO.

To wszystko okraszone było specyficznym słownictwem. Ihor Sahacz, ukraiński delegat przy NATO, wspominał:

"Po raz pierwszy słyszałem, żeby tak wysoki urzędnik jak delegat używał tego, nawet nie wiem, jak to określić, czy to slang, czy język środowisk przestępczych... Rozumiem język rosyjski, ale, przykro mi, nie wiem, co znaczyły jego słowa".

Ten styl bycia Rogozina w ówczesnych rozmowach z zachodnimi politykami niestety był skuteczny - według nieoficjalnych informacji gangsterski sposób negocjowania Rosjanina wymiernie przyczynił się do zdystansowania NATO od Ukrainy i Gruzji oraz do rezygnacji USA z instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce. Zresztą w nagrodę w lutym 2011 r. prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew mianował Rogozina specjalnym przedstawicielem ds. obrony przeciwrakietowej, mającym dyskutować tę kwestię z NATO.

Dziesięć miesięcy później polityk znów awansował: został powołany na stanowisko wicepremiera odpowiedzialnego za przemysł obronny i kosmiczny.

Jako wicepremier od obronności Dmitrij Rogozin odegrał istotną rolę w przejęciu Krymu i krwawej okupacji Donbasu, dlatego też stał się jedną z pierwszych siedmiu osób objętych wtedy sankcjami przez USA. Znany rosyjski neonazista Dmitrij Diomuszkin ujawnił, że Rogozin osobiście selekcjonował do zabijania Ukraińców w Donbasie skrajnie nacjonalistyczne, szowinistyczne i neonazistowskie środowiska w Rosji; samemu Diomuszkinowi obiecywał za to posadę mera jednego ze wschodnioukraińskich miast. W marcu 2015 r. partia Rodina i Rogozin zorganizowali w Petersburgu Międzynarodowe Rosyjskie Forum Konserwatywne, na którym pojawili się m.in. przedstawiciele neonazistowskiej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec, faszystowskiej Brytyjskiej Partii Narodowej i neofaszystowskiego Złotego Świtu (Grecja). Krytykowano zachodnie sankcje nałożone na Rosję po agresji na Ukrainę, a jeden z gości Rogozina z NPD mówił: „godna podziwu jest cierpliwość, jaką wykazuje Władimir Putin wobec agresywnej polityki NATO”.
Kremlowskie komanda śmierci

Czy jeżeli Lech Kaczyński zginął w 2010 r. w zamachu, Rogozin może mieć na ten temat wiedzę? Graniczy to z pewnością - tak jak to, że został wtajemniczony w plany Putina co do zamordowania Wołodymyra Zełenskiego.

W 2018 r. niezależna "Nowaja Gazieta" opisała wspólne podejrzane interesy, jakie na mieniu państwowym bratanek Rogozina - Roman - robił z niejakim Aleksiejem Biesiedą.

Ten ostatni to nikt inny jak syn Siergieja Biesiedy, generała FSB i szefa opisywanej niedawno w "GP" tzw. 5 Służby FSB. Owa formacja to tajemnicza agencja wewnątrz rosyjskiego aparatu szpiegowskiego, stojąca za zadaniami związanymi z listą proskrypcyjną, którą na długo przed inwazją opisywały media, powołując się na ustalenia zachodnich wywiadów. Na liście tej mają - według m.in. amerykańskich służb - znajdować się nazwiska Ukraińców przeznaczonych do uwięzienia lub fizycznej eliminacji.

Celem numer jeden jest oczywiście prezydent Ukrainy - Wołodymyr Zełenski. To właśnie na zlecenie Biesiedy - biznesowego znajomego Rogozina - działać mieli "wagnerowcy", czyli prywatni najemnicy wysyłani w grupach do Kijowa jako polityczne komanda śmierci. (Nawiasem mówiąc: wspólnym przyjacielem Rogozina i Biesiedy jest Siergiej Czemiezow, były agent KGB, w którego zakładach "remontowano" w 2009 r. silniki polskiego Tu-154).

Warto tutaj zauważyć, że obecnie mainstreamowe media - czy to w Polsce, czy za granicą - jako oczywistość traktują informacje o tym, że Władimir Putin delegował oddziały, mające po prostu zabić prezydenta sąsiedniego państwa. Nikt tego nie kwestionuje, nikt nie zadaje pytania, dlaczego prezydent Rosji miałby to zrobić, nikt nie każe weryfikować takich informacji z uwagi na "rusofobię" tych, którzy je podają, nikt nie mówi o teoriach spiskowych, nikt nawet nie szydzi (jak Bronisław Komorowski po ostrzelaniu auta z Lechem Kaczyńskim w Gruzji: "jaki prezydent, taki zamach").

A przecież gdy pojawiły się pierwsze poszlaki świadczące o tym, że 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku mogło dojść do "udziału osób trzecich", eksperci, dziennikarze i politycy przychylający się do tej hipotezy odsądzani byli od czci i wiary. Przypomnijmy, że wkrótce po publikacji raportu MAK Marcin Wojciechowski (w 2015 r. delegowany przez MSZ za rządów PO-PSL na placówkę ambasadorską w... Kijowie) pisał w "Gazecie Wyborczej":
„Z całą pewnością na podstawie prac ekspertów wiadomo już, co nie było przyczyną katastrofy. Nie była to ani awaria, ani zamach. [...] Ciekawe, czy teraz autorzy najbardziej fantastycznych wersji katastrofy przyznają się do błędu i przeproszą? Za dezinformowanie, budzenie upiorów, podsycanie podejrzliwości między samymi Polakami oraz Polakami i Rosjanami”.

Ponadto - o czym mało kto dziś pamięta - w pierwszych miesiącach po katastrofie smoleńskiej niektóre polskie media, jak np. "GW", zwalczały tezy o zamachu, posługując się komentarzami... rosyjskich wojskowych. Choćby kosmonauty i bohatera Związku Radzieckiego Magomeda Tałbojewa oraz „wybitnego rosyjskiego eksperta od katastrof lotniczych” Władimira Gierasimowa, który stwierdził, że MAK "znakomicie wykonał swoją robotę". To tak, jakby dziś bazując na opiniach kremlowskich ekspertów wojskowych, dementować "fantastyczne teorie", że na Ukrainie trwa wojna, oraz wyśmiewać informacje o "wagnerowcach", którzy przybyli do Kijowa, aby zabić Wołodymyra Zełenskiego.

Tego samego Zełenskiego, który w przemówieniu do polskiego Zgromadzenia Narodowego - ku konsternacji parlamentarzystów jednających się niegdyś z Putinem - powiedział:  

"Pamiętamy straszną tragedię w Smoleńsku z 2010 roku. Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada".

Grzegorz Wierzchołowski

za:niezalezna.pl/438127-rosyjska-zbrodnia-w-smolensku-motyw-sprawcy-dowody-12-rocznica-tragedii-smolenskiej


***

 A. Macierewicz: Materiał dowodowy zawarty w raporcie i załącznikach jest materiałem, który wystarczy do skierowania sprawy zabójstwa smoleńskiego do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu

Nasza wiedza jest olbrzymia. Załączniki zawierające materiał dowodowy mają ponad 10 tysięcy stron i kilkanaście filmów (…). Moim zdaniem materiał dowodowy zawarty w raporcie i załącznikach jest materiałem, który wystarczy do skierowania sprawy zabójstwa smoleńskiego do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Myślę, że podobnie jak Ukraina, Niderlandy i Australia, które skierowały sprawę lotu MH17 linii, tak i polski rząd może – po opublikowaniu raportu – to zrobić – powiedział poseł Antoni Macierewicz, były szef MON, przewodniczący Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego, w „Rozmowach niedokończonych” w TV Trwam.

W najbliższy poniedziałek podkomisja smoleńska zaprezentuje raport dotyczący okoliczności katastrofy smoleńskiej.

    – Raport, który zostanie przedstawiony 11 kwietnia opinii publicznej, jest tym samym raportem, który 10 sierpnia 2021 roku został zatwierdzony przez Podkomisję ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego. Wszyscy członkowie komisji go zatwierdzili (…). W raporcie zostały rozwinięte załączniki, które są przedstawione szerzej, ale dalej są to te same załączniki. Wszystko zostało zatwierdzone przez wszystkich członków komisji. Pod tym względem nie ma ani żadnych różnic prawnych, ani merytorycznych. Chodziło o to, aby rodziny mogły zapoznać się z raportem, zanim zostanie on przedstawiony opinii publicznej. Tak było przez cały okres od 10 sierpnia 2021 roku do dzisiaj. Teraz raport zostanie przedstawiony opinii publicznej – poinformował poseł Antoni Macierewicz.

Były szef Ministerstwa Obrony Narodowej poinformował, że dogłębne zapoznanie się z raportem zajmuje bardzo wiele czasu z uwagi na to, że same załączniki liczą ponad 10 tysięcy stron.

    – Nasza wiedza jest olbrzymia. Załączniki zawierające materiał dowodowy mają ponad 10 tysięcy stron i kilkanaście filmów. Zapoznanie się z tym zabierało bardzo wiele czasu. Pan premier Jarosław Kaczyński bardzo dokładnie przeglądał i analizował każde słowo zawarte zarówno w samym raporcie, jak i załącznikach. Moim zdaniem materiał dowodowy zawarty w raporcie i załącznikach jest materiałem, który wystarczy do skierowania sprawy zabójstwa smoleńskiego do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Myślę, że podobnie jak Ukraina, Niderlandy i Australia, które skierowały sprawę lotu MH17 linii, tak i polski rząd może – po opublikowaniu raportu – to zrobić. Tak powinno się stać – mówił przewodniczący Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego.

Niektóre środowiska próbują przekonywać, że głównymi winnymi katastrofy smoleńskiej byli prezydent Lech Kaczyński i gen. Andrzej Błasik.

    – To klasyczna rosyjska wersja, z którą się spotykamy od dawna, że ci, którzy zostali zamordowani w wypadku, mają być przedstawieni jako winni, a prawdziwi sprawcy mają być zasłonięci zasłoną dymną, agresywną propagandą, która jest do tego niesłychanie bezczelna. Jestem głęboko przekonany, że będzie inaczej. Kłamstwo smoleńskie jest istotnym elementem, który w Polsce był reprezentowany przez ówczesnych ministrów obrony narodowej, z których niektórzy są współodpowiedzialni za to, co się stało. Pan minister Tomasz Siemoniak w sierpniu 2010 roku zatwierdził raport pana Jerzego Millera, który obarczył odpowiedzialnością polskich pilotów i armię. To był atak na polskich pilotów i polską armię. Dzisiaj, gdy widzimy, jak brutalnie i zbrodniczo atakowana jest Ukraina, lepiej jest nam sobie uświadomić, że tak naprawdę zbrodnia smoleńska była pierwszym aktem przejścia Rosji do polityki zbrodniczej – powiedział były szef MON.

Gość TV Trwam przedstawił fragment opinii przygotowanej przez polskich dyplomatów w Moskwie na temat tego, co Rosjanie myślą o rządach Prawa i Sprawiedliwości.

    – Oni rządy Prawa i Sprawiedliwości nazywają „rządami dyktatorskiego tandemu braci Kaczyńskich”. To był 2008 rok, gdy Rosjanie cieszyli się – to jest opisane w dokumencie – z tego, że władzę przejął Donald Tusk, który daje szanse na realizację rosyjskiej polityki zmierzającej do podporządkowania Federacji Rosyjskiej całej Europy. Takich wypowiedzi i dokumentów ze strony rosyjskiej jest więcej. Przywołałem ten dokument, dlatego iż jest w nim mowa o „dyktatorskim tandemie braci Kaczyńskich”. Tak nazywają rządy Prawa i Sprawiedliwości. Zobaczcie Państwo, że Platforma Obywatelska przejęła sformułowanie dotyczące dążenia do dyktatury właśnie od Rosji. Niektórzy jej politycy posługują się tą rosyjską propagandą aż do dzisiaj – zaakcentował Antoni Macierewicz.

Raport komisji smoleńskiej odnosi się również do działań Edmunda Klicha, który pełnił wówczas rolę szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, a od 15 kwietnia 2010 roku także funkcję przewodniczącego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.

    – Opinie na temat jego badań ze strony członków komisji, które przywołujemy w naszym raporcie, są bardzo dla niego niekorzystne. Wskazuje się, że działał na rzecz Rosjan i uniemożliwiał Polskim ekspertom prowadzenie badań. Miał robić wszystko, żeby uznać, iż winę za tragedię ponosi strona polska. To było zrobione na skutek pewnego rodzaju wskazówek, jakie otrzymał od Donalda Tuska. Owe wskazówki zostały przywołane przez Donalda Tuska podczas rozmowy z nim 23 kwietnia. Wtedy Donald Tusk powiedział, że najgorsze z czym mamy dzisiaj do czynienia, to jest to, iż Polacy podejrzewają Rosjan o sprawstwo tragedii. Donald Tusk uznał, że trzeba robić wszystko, aby bronić Rosjan – podsumował gość „Rozmów niedokończonych”.

za:www.radiomaryja.pl

***

Dr J. Hajdasz: Polska już 12 lat czeka na prawdę o Smoleńsku. Widząc dziś brutalność rosyjskich żołnierzy, przestaje się mieć wątpliwości, że Rosja byłaby w stanie przeprowadzić zamach na prezydenta innego państwa

Im dalej od katastrofy, tym trudniej rozwiać wątpliwości, dlaczego Amerykanie nie pomogli nam w śledztwie, choć pod Smoleńskiem zginęło pięciu generałów NATO. I czemu na pogrzebie polskiego prezydenta nie było przywódców Unii Europejskiej? Oficjalnie uniemożliwił im to wybuch wulkanu na Islandii, ale w jego zadziwiające właściwości unieruchamiające samoloty na całym świecie chyba już nikt nie wierzy (…). Dziś pojawią się zapewne nowe informacje i przekonamy się, czy jesteśmy bliżej definitywnego rozstrzygnięcia, czy była to katastrofa czy brutalne i z premedytacją zaplanowane morderstwo polskiej elity – powiedziała dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w felietonie z cyklu „Myśląc Ojczyzna” na antenie Radia Maryja.

W dzisiejszą niedzielę obchodzimy 12. rocznicę katastrofy smoleńskiej, w której śmierć poniosło 96 osób na czele z Prezydentem RP, prof. Lechem Kaczyńskim; Pierwszą Damą, Marią Kaczyńską; a także ostatnim prezydentem na uchodźstwie, Ryszardem Kaczorowskim.

    – Mija 12 lat od katastrofy smoleńskiej. Mówię jak wielu „katastrofy”, choć wszystko wskazuje na to, iż właściwym słowem jest zamach, czyli działanie przestępcze mające na celu pozbawienie kogoś np. życia, majątku lub praw. Kilka dni temu w różnych wywiadach powiedział to wprost prezes PiS, Jarosław Kaczyński, który potwierdził, iż nie ma wątpliwości, że to był zamach, a decyzja o nim musiała zapaść na szczycie Kremla, w Rosji, choć w tym wypadku trudno o dowody procesowe. Jednak kolejne dokumenty w śledztwie, do których wicepremier Jarosław Kaczyński miał dostęp jako osoba pokrzywdzona, uzupełniły ostatnie luki w wiedzy o przebiegu tragedii i pozwoliły złożyć wszystkie elementy w jeden spójny i przekonujący obraz – podkreśliła dr Jolanta Hajdasz.

Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wskazała, że mamy ważny przełom, gdyż „przez ostatnie lata otwarcie mówić o zamachu smoleńskim mogły tylko tzw. oszołomy lub emeryci, którzy pożegnali się z karierą zawodową i nie zamierzali kandydować na stanowiska wybieralne”.

    – Dla innych taki pogląd oznaczał kres kariery zawodowej i śmierć cywilną. Do 2015 roku dotyczyło to zwłaszcza dziennikarzy, którzy tracili prace, programy i możliwość publikacji. Znam osobę, która straciła pracę na jednym z największych polskich uniwersytetów, po tym jak jeden z jej studentów miał u niej pisać pracę magisterską, jak ówczesna prasa opisywała smoleńską tragedię. Temat tabu. Lepiej nie poruszać, nie dociekać i nie stawiać żadnych niewygodnych pytań – dodała.

Dr Jolanta Hajdasz akcentowała, że Polska już 12 lat czeka na prawdę o Smoleńsku.

    – Im dalej od katastrofy, tym trudniej rozwiać wątpliwości, dlaczego Amerykanie nie pomogli nam w śledztwie, choć w katastrofie zginęło pięciu generałów NATO. I czemu na pogrzebie polskiego prezydenta nie było przywódców Unii Europejskiej? Oficjalnie uniemożliwił im to wybuch wulkanu na Islandii, ale w jego zadziwiające właściwości unieruchamiające samoloty na całym świecie chyba już nikt nie wierzy i nawet o tym nie wspomina. Zresztą, z każdego krańca Europy da się przecież dojechać samochodem lub pociągiem. Ówczesny premier Donald Tusk nie wypowiadał się oficjalnie przez 18 dni po katastrofie smoleńskiej, a z rodzinami ofiar po raz pierwszy spotkał się dopiero jesienią. Znowu pojawia się pytanie, dlaczego i czego lub kogo się obawiał? – pytała felietonistka.

Dr Jolanta Hajdasz odniosła się do rzekomego braku dowodów potwierdzających tezę o zamachu.

    – „Dochodzenia polskie i międzynarodowe nie znalazły żadnych dowodów potwierdzających tezę o zamachu w Smoleńsku” – przeczyta jeszcze dziś każdy uczeń i każdy student, jeśli w ogóle szukać będzie wiedzy na ten temat. Zainteresowany nie znajdzie jednak informacji o najbardziej tajemniczym elemencie smoleńskiej katastrofy, czyli o niewyjaśnionych samobójstwach i niecodziennych nagłych zgonach osób mających unikatową wiedzę na jej temat lub osób związanych z jej poszukiwaniem. Takich zgonów po 2010 roku było co najmniej kilkanaście. W ostatnich dniach opinia publiczna została po raz kolejny zelektryzowana informacją, iż nagle zmarł prokurator Marek Pasionek, który w 2010 r. nadzorował śledztwo w sprawie katastrofy samolotu Tu-154 w Smoleńsku, i którego wtedy odsunięto od czynności, a który wrócił do pracy w 2016 r i m.in. nadzorował ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej. To on – mimo medialnej nagonki – potwierdził publicznie, iż w dwóch przypadkach doszło do zamiany ciał, a śledczy w trumnach innych ofiar katastrofy znaleźli 69 szczątków ludzkich pochodzących od 26 osób. Z kolei w trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego znaleziono fragmenty ciał dwóch innych osób – przypomniała.

Gość Radia Maryja zwróciła uwagę, dlaczego tak liczna polska delegacja leciała w 2010 roku do Katynia.

    – W tym czasie Platforma Obywatelska kwestionowała tezę w ramach ogólnego planu porozumienia się z Rosją, że Katyń jest przykładem ludobójstwa, więc prezydent Lech Kaczyński leciał tam wtedy dokładnie po to, żeby przypomnieć światu, że zamordowanie polskich oficerów w Katyniu przez sowietów było ludobójstwem. Do dziś poraża, jak wysoką cenę przyszło zapłacić wszystkim, którzy przyjęli zaproszenie Prezydenta RP do udziału w uroczystościach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Dziś cały świat codziennie może się przekonać, do czego nadal zdolna jest Rosja oraz zobaczyć na własne oczy okrucieństwo, bezwzględność i brutalność jej żołnierzy. Widząc to, przestaje się mieć wątpliwości, że Rosja byłaby w stanie przeprowadzić zamach na prezydenta innego państwa. Dziś pojawią się zapewne nowe informacje i przekonamy się, czy jesteśmy bliżej definitywnego rozstrzygnięcia, czy była to katastrofa czy brutalne i z premedytacją zaplanowane morderstwo polskiej elity – podsumowała dr Jolanta Hajdasz.

za:www.radiomaryja.pl

Katyń pamiętamy

Rosjanie zdejmują polską flagę w Katyniu!

Rosyjskie władze zadecydowały o zdjęciu polskiej flagi zawieszonej dotąd obok katyńskiego pomnika upamiętniającego ludobójstwo dokonane na polskich obywatelach w czasie drugiej wojny światowej.
Burmistrz Smoleńska Andrej Borysow poinformował, że decyzję w sprawie zdjęcia polskiej flagi w Katyniu podjęło rosyjskie ministerstwo kultury.

Możemy dochodzić roszczeń od państwa rosyjskiego za zbrodnię katyńską

Odpowiedzialność za zbrodnię katyńską ponosi aparat władzy sowieckiej, obecna Rosja jest spadkobiercą Związku Radzieckiego, możemy dochodzić roszczeń od państwa rosyjskiego i tą drogą trzeba pójść – powiedział w poniedziałek prezydent Andrzej Duda.

Kompleksy nie opuszczają Putina. Katyń i Smoleńsk solą w oku tyrana

To nie przypadek, ale celowe działanie. Jak przyznał wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. Federacja Rosyjska blokuje remont cmentarza w Katyniu oraz budowę pomnika w miejscu katastrofy smoleńskiej.

Ośmiu z Katynia

Osiem nieznanych dotąd nazwisk ofiar zbrodni katyńskiej odnaleźli badacze Memoriału w materiałach NKWD. Jeszcze w tym roku ukaże się kolejna księga informacji o mordzie NKWD i jego ofiarach. Wydawnictwo moskiewskiego Memoriału będzie zawierać dane

9. przegląd filmowy „Echa Katynia” – Łódź, 17 kwietnia 2018

W kwietniu, w związku z 78. rocznicą Zbrodni Katyńskiej, w kilkudziesięciu miastach Polski  Instytut Pamięci Narodowej organizuje 9. edycję przeglądu filmowego „Echa Katynia”.

Druga tragedia katyńska 2010

Saakaszwili: Lech Kaczyński w Smoleńsku zapłacił życiem za obronę Gruzji

Zdaniem byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, prezydent RP Lech Kaczyński 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku zapłacił życiem za to, że niespełna dwa lata wcześniej zdecydował się bronić niepodległości i państwowości Gruzji w obliczu napaści zbrojnej na ten kraj putinowskiej Rosji.

Macierewicz: Milczenie nad zamachem na Prezydenta może skończyć się dla nas źle!

„Milczenie nad zamachem na Prezydenta może skończyć się dla nas źle” – mówił w Spale wiceprezes PiS Antoni Macierewicz. Były szef MON przypomniał, że raport ws. tragedii w Smoleńsku dostępny jest od ponad roku.

Zawiadomienie ws. zamachu. Macierewicz w TVP Info: "Mieliśmy do czynienia z atakiem na państwo polskie"

- Mieliśmy nie tylko do czynienia z zabiciem osób, mieliśmy również do czynienia z atakiem na państwo polskie - powiedział w programie "#Jedziemy" gość Michała Rachonia, szef podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz. Podkomisja smoleńska złożyła w poniedziałek w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz morderstwa pozostałych 95 osób podróżujących Tu-154 10 kwietnia 2010 r.

Pora ścigać Putina za Smoleńsk

Wizyta prezydenta Wołodymyra Zełenskiego dała zupełnie nową perspektywę dla oceny zbrodni smoleńskiej. Przywódca Ukrainy, który cieszy się dzisiaj wielkim autorytetem w zachodnim świecie, przyrównał to, co stało się w Katyniu czy Buczy, do tragedii z 10 kwietnia 2010 roku. To były morderstwa zaplanowane z zimną krwią.

Międzymorze wie, że Smoleńsk to zbrodnia Putina. Tylko „polska” opozycja nadal trzyma się wersji rosyjskiej

Po agresji Rosji na Ukrainę wielu byłych i obecnych przywódców Europy Środkowej zaczęło głośno przypominać o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. O tym, że za katastrofą stali Rosjanie, bez ogródek mówią obecny prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, były prezydent Wiktor Juszczenko, ale także były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili.

Komentarze i pytania

"GP": Agenci wokół Smoleńska. Rosyjski ślad

Informacja o zatrzymaniu oficera 36. specpułku, współpracującego z rosyjskim wywiadem, stanowi istotne uzupełnienie dotychczasowej wiedzy na temat tragedii smoleńskiej.

Posmoleńskie rozdroże

Niezależnie od tego, jakie będą ostateczne wyniki śledztwa smoleńskiego, tragedia na Siewiernym jest i pozostanie kluczowym doświadczeniem w procesie definiowania kulturowej tożsamości Polaków w XXI wieku.

Abp. Jędraszewski: Smoleńsk w zasiekach kłamstw

„Prawda z trudem przebija się przez zasieki kłamstw, które od samego początku były podawane do publicznej wiadomości”

Nic dobrego nie wyniknie z wyciszania sumienia"

Niemieccy eurodeputowani przerwali wykład eksperta – bo mówił za dużo o Smoleńsku

Macierewicz komentuje konferencję NPW


Kolejna manipulacja i polityczne działanie prokuratury

Copyright © 2017. All Rights Reserved.