Nowości na stronie
- Modlitwy do NMP od Cudownego Medalika i łaski płynące przez Cudowny Medalik Niepokalanej
- W obronie Polski i Polaków
- Przeszacowanie władzy
- Białoruskie władze aresztowały dwóch zakonników
- Po co nam CPK, skoro jest kładka przez Wisłę? Tomasz Łysiak o największym sukcesie koalicji 13 grudnia
- Otwarto akta procesu beatyfikacyjnego Stanisławy Leszczyńskiej
- Rozpoczął się proces beatyfikacyjny sługi bożej Heleny Kmieć
- Co dalej z lekcjami religii w szkołach? Minister Nowacka forsuje swoje pomysły w koalicji
- Koalicja uśmiechniętych "fajnopolackich" ośmiu gwiazdek imienia 15 października odrzuciła obywatelski projekt ustawy sprzeciwiający się roszczeniom żydowskim wobec Polski
- Ziemkiewicz skazany za „znieważenie” Staszewskiego. Jest reakcja CMWP SDP
Stanisław Michalkiewicz -Desant Piekła na Polskę
Wydawać by się mogło, że w sytuacji, kiedy znaczna część ludzi odwraca się od religii, kiedy w naszym społeczeństwie coraz większy odsetek zaczynają stanowić „młodzi, wykształceni, z wielkich miast”, co to na widok krzyża doznają napadów wesołości, no i w ogóle – europejsy, które do „średniowiecza”, będącego wszak jednym z symptomów „wiochy”, mają taki sam lękliwy dystans, jak syn szatniarza do podawania komuś płaszcza – egzorcyści powinni mieć coraz mniej do roboty. Tymczasem jest akurat odwrotnie, więc warto by się nad tym paradoksem pochylić, by go sobie rozebrać z uwagą. Wygląda bowiem na to, że z jakichś tajemniczych powodów na terenie Polski diabły nadzwyczaj się zaktywizowały, co sprawia, że pojawia się coraz więcej opętanych, którymi siłą rzeczy musi zajmować się coraz więcej egzorcystów. Oczywiście „młodzi, wykształceni, z wielkich miast” w żadne diabły, ma się rozumieć, nie wierzą, ale paradoksalnie – jak to zawsze, gdy ma się do czynienia z diabłami – właśnie to może czynić ich specjalnie podatnymi na opętanie. Jak bowiem pouczał adepta piekielnego stary diabeł w „Listach starego diabła do młodego” – najważniejszą rzeczą jest przekonanie durniów, że diabły nie istnieją. Jeśli to się powiedzie, to dalsze kuszenie jest już sprawą dziecinnie łatwą.
Z podobnym zjawiskiem mamy zresztą do czynienia również w dziedzinie polityki. Na przykład „maleńcy uczeni” z „Gazety Wyborczej” podają do wierzenia swoim czytelnikom że spiskowa teoria to bzdura – chyba, że redaktor Michnik udzieli im dyspensy na uwierzenie, że przyjście doń Lwa Rywina ze sławną propozycją korupcyjną było elementem straszliwego spisku wymierzonego w spółkę „Agora” – dzięki temu czytelnicy owi myślą, że np. manifestacja 40 „antyfaszystowskich” organizacji 11 listopada to był pełny spontan i odlot – podczas gdy właśnie dowiedziałem się, że 10 listopada ze Sztokholmu wyleciał na tę manifestację do Warszawy cały samolot antyfaszystów, którzy po powrocie opowiadali, jak to w Warszawie spotkali znajomych z Niemiec, Francji, słowem – europejsów z wszystkich krajów. Zamiast jednego Stefana Michnika – cały samolot. Ano – dobre i to. Więc wprawdzie „młodzi, wykształceni” za żadne skarby nie przyznają się do najmniejszych wątpliwości w sprawie istnienia diabłów, ale za to późnym wieczorem, kiedy już pani red. Justyna Pochanke, albo nawet sama Monika Olejnik powie, co właściwie tego dnia myślimy, wpatrują się w ekran, na którym tłuściutka pani wróży im z kart „dla ciebie, dla domu, o czym nie wiesz, co być może, co być musi, co twe serce zaspokoi”. Skoro stacje telewizyjne, w stosunku do których istnieją poszlaki, iż zostały założone przy udziale razwiedki i z udziałem pieniędzy z jej czarnej kasy, zatrudniają wróżki, to nieomylny to znak, że i „młodzi, wykształceni” w coś tam jednak wierzą. Bowiem wprawdzie „życie jest formą istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka” – jak do słów Agnieszki Osieckiej śpiewali za pierwszej komuny „Skaldowie”.
Ciekawa rzecz, że całkiem podobne rzeczy działy się w Polsce w wieku XVIII, kiedy to nawet wolterianin i ateista Tadeusz Czacki herbu Świnka, przy którym nasi „młodzi wykształceni” słusznie mogliby uchodzić za cepów, w dziele wyszydzającym czary i zabobony, wydanym już w roku 1801, jako człowiek sumienny, uczciwie informuje, iż „powinność pisania prawdy każe wyrazić, że w czasie powietrza w 1770 roku żywą upiorzycę na Ukrainie spalono” – i dalej komentuje: „Wyznajmy prawdę, że dwie ostateczności: lekkowierność i niedowiarstwo, zbyt są zbliżone ze sobą”. Otóż to! Miłujący jasność myśli Francuzi – nie ci dzisiejsi, bo większość dzisiejszych francuskich filozofów to żydowscy blagierzy i tandeciarze, słowem – umysłowy Scheiss – ale Francuzi dawniejsi (ce qui n’est pas claire, n’est pas francais – co nie jest jasne, nie jest francuskie) mówili to samo: les extremes se touchent, co się wykłada, że przeciwieństwa się stykają. Znaczy – „młodzi, wykształceni” to nadchodząca postać współczesnej ciemnoty. A trzeba nam wiedzieć, że nic ma nic gorszego, niż ciemnota mniemająca, iż jest oświecona. Zwyczajna ciemnota wie, że jest ciemna i – zdając sobie sprawę z rozmiarów własnej ignorancji – jest ciekawa świata i chłonna, podczas gdy ciemnota oświecona tego nie wie i myśląc, że zjadła wszystkie rozumy, ma skłonność albo do pogardzania wszystkim, czego nie może pojąć, albo do „lekkowierności”, o której wspomina Tadeusz Czacki. Czyż popularność wszystkich „Kodów Leonarda da Vinci” i temu podobnych „mądrości etapu” nie jest wystarczającym tego dowodem?
Dowodem, a zarazem chyba wystarczającym powodem tej nadzwyczajnej aktywizacji diabłów w naszym nieszczęśliwym kraju. Już sam wysyp „młodych, wykształconych” stanowiłby dla Piekła wystarczającą zachętę do desantu na Polskę, a cóż dopiero, gdy nawet osoby o zatwierdzonym administracyjnie statusie intelektualistów nie wypadają lepiej? Oto któregoś wieczoru wysłuchałem w TVN Religia dyskusji między panem Jarosławem Makowskim, absolwentem jakichści akademii wszelkiej scjencyi pełnych, a księdzem Johnem Jenkinsem z Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, „w cywilu” fizykiem atomowym. Chociaż redaktor prowadzący z rzadka tylko pozwalał księdzu Jenkinsowi dojść do głosu, to i tak kontrast między jasnością i precyzją jego wypowiedzi, a elukubracjami pana Makowskiego był porażający tym bardziej, że z biogramu w internecie dowiedziałem się, że ten ostatni nauczał jakieś biedne dzieci filozofii. Niech Bóg ma je w opiece, zwłaszcza w sytuacji, kiedy już trochę więcej wiemy o przyczynach, dla których diabły szczególnie uwzięły się na nasz nieszczęśliwy kraj. Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą – a przecież diabeł nie bez kozery przedstawiany jest w ikonografii, zaś na Łysej Górze nawet podobno objawiał się – właśnie w postaci kozła. A z kolei – czyż nasz nieszczęśliwy kraj, który „Niemcy trapią” i któremu „Żydzi radzą” nie przypomina drzewa chylącego się ku upadkowi?
Stanisław Michalkiewicz
Felieton • Gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl) • 1 grudnia 2010 (xwk)